„Byłem wściekły. Tak bardzo wściekły, a jednak nie potrafiłem nienawidzić tej kobiety. Wzbudzała we mnie skrajne emocje, bo prócz złości wynikającej z rozczarowania, czułem także podniecenie i tęsknotę. Pragnąłem jej i nie chciałem jednocześnie. Czy można kumulować w sercu podobne przeciwieństwa? Czy da się łączyć miłość i wściekłość do tej samej osoby?”.
●
Mila uświadamia sobie boleśnie, że jej związek z Shin Jim nie ma żadnej przyszłości. Jego rodzina i pracownicy nigdy nie zaakceptują cudzoziemki u boku przyszłego oyabuna, a swoją obecnością może mu tylko zaszkodzić. Postanawia więc opuścić Japonię. Choć wie, że nigdy nie zapomni o mężczyźnie, który stał się dla niej bardzo bliski ani o Hirokim jego cudownym synku, to jest przekonana, że inaczej postąpić nie może. Dla ich dobra.
Gdy wraca do domu, wciąż pod przybraną tożsamością swojej zmarłej siostry odkrywa przerażającą prawdę o matce i Gregu swoim byłym facecie. Wpada w zastawioną przez nich pułapkę, która ma uderzyć nie tylko w nią, ale przede wszystkim w najbliższe jej sercu osoby…
●
Shinji, tymczasem nie może się na niczym skupić. Nie, gdy jego ukochana zniknęła bez śladu. Jego zobowiązania jako przyszłego bossa mafii oraz wszelkie rodzinne intrygi schodzą w tym momencie na dalszy plan. Priorytetem jest dla niego odnalezienie Holly i sprowadzenie jej do domu. Jaką cenę przyjdzie mu za to zapłacić…?
●
„Poczułem narastającą w gardle gulę i piasek pod powiekami. Nie chciałem, by Holly to dostrzegła. By zauważyła wzruszenie, którego nie powinien okazywać twardy mężczyzna. Musiałem być skałą, na której ona zbuduje nasz dom. Nie mogłem aż tak otwarcie okazywać uczuć, dlatego powstrzymałem się z własnym wyznaniem, bo ono niewątpliwie ukazałoby niemęskie rozrzewnienie, jakie mnie ogarnęło w tej chwili”.
●
Monika tę część rozpoczyna mocnym uderzeniem. Wrzuca nas w sam środek mrożącej krew w żyłach akcji. I tak naprawdę trudno jest przewidzieć, w którą stronę to wszystko się potoczy. Po takim emocjonującym początku przydałaby się chwila na złapanie oddechu, ale nie tym razem i nie u Moniki Magoskiej-Suchar. Zapomnijcie. Ona bowiem czerpie dziką satysfakcję, znęcając się nad biednymi sercami swoich czytelniczek i postanawia poddać je kolejnym torturom.
●
Gdybym miała wskazać, która część dylogii była bardziej emocjonująca i wywołała u mnie więcej reakcji to wskazałabym „Odzyskaną tożsamość”. Uwielbiam obie książki i jedna nie istniałaby bez drugiej, ale to przy drugiej części płakałam i śmiałam się na zmianę. To przy niej miałam ochotę chwycić za katanę i pomóc Shinjiemu w walce z Toru. To ona sprawiła, że świerzbiły mnie palce, żeby wytargać Kazuko za kudły (całe szczęście, że Mila była na posterunku i reagowała, kiedy było trzeba). To ta część dylogii pozwoliła mi lepiej poznać Kentę, którego obdarzyłam ogromną sympatią (chyba nawet większą niż Shinjia 🫣).
●
Wiecie, co jeszcze ujęło mnie w tej dylogii? Klimat. Nie wiem, jak Monika to zrobiła, ale czytając te książki czuć Japonię. Ten klimat wręcz paruje ze stron książki, a my z każdym głębokim wdechem zaciągamy się jego intensywnym aromatem. Otacza nas on z każdej strony i wsiąka głęboko w skórę. A to w połączeniu z rozgrywającymi się na kartach powieści wydarzeniami daje oszałamiające doznania, których długo się nie zapomina.