Gdy po raz pierwszy zobaczyłam opis i okładkę książki, pomyślałam, że to kolejny przeciętny paranormal, który pojawił się na rynku. Przecież teraz takich książek jest bardzo wiele. Sam pomysł był jednak czymś innym, lecz zarówno czymś co mnie do tej pozycji trochę zniechęcało. Miałam wiele obaw, jednak sięgnęłam po „Anielski ogień” z ciekawości, wywołanej przychylnymi recenzjami, z którymi zaczęłam się spotykać na każdym kroku. A cóż takiego zastałam? Na pewno nic, z czego byłabym zadowolona.
Historia jest o zwykłej dziewczynie Ellie, której życie zmienia się diametralnie po poznaniu pewnego tajemniczego i niesamowicie przystojnego chłopca. Skąd my to znamy? Ten motyw jest powszechnie wykorzystywany i spotykamy się z nim w co drugiej książce tego gatunku. Ale wracając, do fabuły: Ellie nawiedzają również straszne koszmary o monstrualnych potworach, które zabijają ludzi. Następnie jej sny pojawiają się nawet, gdy nie śpi. Wszystko to, czego do siebie nie dopuszczała, okazuje się rzeczywistością, a to co wzięła początkowo za urojenia, jej wspomnieniami. Gdy dziewczyna spotyka zagadkowego Willa odnosi wrażenie, że skądś go zna. W dniu jej siedemnastych urodzin zostaje przebudzona moc, a ona uświadamia sobie jaką rolę odgrywa. Jej zadaniem jest polowanie na kosiarzy i niedopuszczenie do kolejnej walki Boga z Lucyferem. Ellie jest wojowniczką, aby przetrwać, musi toczyć niebezpieczne walki z upadłymi aniołami, musi poznać prawdę o swoich poprzednich wcieleniach – a ta wiedza może okazać się zbyt trudna do zniesienia.
Patrząc na to, o czym jest książka, jedyną widoczną nowością są kosiarze. Poprzednie wcielenia, tajemniczy chłopcy i wielka rola do odegrania na tym świecie – są to tematy, z którymi mamy styczność aż za często. Taki obraz zapowiada nic nie wnoszącą pozycję, przy której widać wielki napis: To już było.
Postacie również nie są wielkim plusem tej powieści. Will, który powinien był wzbudzić moje zainteresowanie, był mi całkowicie obojętny, na dodatek czasami wydawał mi się niezwykle sztuczny. Miałam wrażenie, że autorka próbuje jakoś wyjść ze schematu, jednak nie bardzo jej się to udaje. Główna bohaterka także nie była dla mnie zaskoczeniem. Zwykła dziewczyna, która nie chce żegnać się z dotychczasowym życiem, okazuje się wielką wojowniczką, prawie nie do pokonania. To także nie wpłynęło pozytywnie na moja ocenę. Muszę powiedzieć, że bohaterowie nie są mocną stroną tej powieści, a co do ich kreacji mam kilka zastrzeżeń.
Kolejnym elementem, na który należy zwrócić uwagę to na pewno budowa fabuły. Niestety spotkał mnie tu kolejny zawód. Zaskakujące zwroty akcji czy po prostu obfitująca w fascynujące wydarzenia powieść – te wyrażenia nie odzwierciedlają natury tej książki. Akcja nie jest monotonna, ale zabrakło w niej dynamiki, która zniechęciłaby odbiorcę do odłożenia lektury. Sam początek zaś nie był tajemniczy, jak powinno być, a niezwykle przewidywalny.
Autorka pisze całkowicie prostym językiem, niemniej nie psuje to efektu, ponieważ ten utwór jest właśnie lekki i niezobowiązujący. Z przykrością muszę stwierdzić, że nie potrafi jednak utrzymać żadnego klimatu, ani utrwalić na stronicach powieści prawdziwych emocji. Nie ma za to problemów ze zobrazowaniem zaistniałych sytuacji oraz pobudzeniem wyobraźni czytelnika. Lecz to też nie jest do końca dobrze wykonane, bo zauważyłam mało opisów reakcji bohaterów, mowy ciała czy ich mimiki twarzy, co bardzo pomogłoby w lepszym odbiorze i zrozumieniu ich dalszych losów.
„Anielski ogień” nie jest lekturą obowiązkową i można ją sobie bez żalu odpuścić. Czyta się go lekko, lecz nie czerpie się z tego należytej przyjemności. Na początku moimi pierwszymi skojarzeniami co do tej książki były: ‘tandetna’ i ‘sztuczna’. Co prawda z czasem to się poprawiło, niemniej całokształt został już przeze mnie źle odebrany. Wiele w tym utworze brakowało, było trochę minusów, dlatego wstrzymam się od polecenia tej pozycji komukolwiek, poza osobami ciekawskimi, które nadal mają ochotę na spotkanie z Ellie, jej wrogami i przyjaciółmi.
Moja ocena 5/10