"Wydaje nam się, że tyle przed nami, tak wiele mamy planów i tak wiele odkładamy na potem. Nie myślimy o przemijaniu, o tym, że tego potem może już nie być".
Skutki powziętych w przeszłości decyzji, rzutują często na całe nasze życie. Można wyprzeć z codzienności myśli o błędach, jakie były naszym udziałem, jednak od przeszłości po prostu nie da się zwyczajnie uciec. W szczególności od przeszłości, która żyje pod postacią niechcianego dziecka, jako symbolu ciemnej strony miłości.
Monika A. Oleksa to wrażliwa dusza, której pisanie stanowiło od zawsze pasję. Autorka urodziła się i mieszka w Lublinie wraz z dwoma synami i mężem Marcinem. Na co dzień zaraża miłością do języka angielskiego swoich uczniów. Jej debiutem literackim był wydany w 2002 r. zbiór opowiadań pt. "Uśmiech Mima", w 2011 r. opublikowała powieść pt. "Miłość w kasztanie zaklęta". W sieci znajdziecie również blog Moniki A. Oleksy pt. "Magia liter, czar słów".
Małgorzata, prawniczka w kancelarii adwokackiej prowadzi dość ustabilizowane życie. Wieloletnie małżeństwo z Markiem i nastoletnia, buntująca się córka Sylwia to fundamenty jej egzystencji i zwykła, szara codzienność. Pewnego dnia bohaterka dostaje list od Teresy - osoby z jej przeszłości, która informuje ją o swojej śmiertelnej chorobie. List w którym Teresa prosi Małgorzatę o opiekę nad jej córką Agnieszką. Córką, którą Małgorzata w przeszłości oddała Teresie i jej mężowi w wyniku adopcji.
Powieść Moniki A. Oleksy doskonale wpasowuje się w nurt literatury obyczajowej. "Ciemna strona miłości" według mojej klasyfikacji plasuje się w czołówce książek z tego gatunku, które do tej pory miałam okazję czytać. To powieść wielowątkowa, w której na pierwszy plan autorka wysuwa niechciane rodzicielstwo. Młodzieńcza miłość i jej owoc w postaci nieoczekiwanej ciąży to historia powielana przez kolejne pokolenia twórców. Ważne więc by motyw ten wpleciony w fabułę książki wpływał bezpośrednio na czytelnika i wywoływał pożądane emocje. Autorce udało się wychwycić i opisać to co najważniejsze, wywołując we mnie wiele różnorakich przemyśleń i refleksji. W głównej mierze to kreacja Małgorzaty wpływa na cały, pozytywny odbiór powieści, gdyż to postać do szpiku kości prawdziwa. Kobieta, która znajdując się na zakręcie życiowym pogubiła się i w wyniku czego podjęła decyzję, która zaważyła na całym jej późniejszym życiu. Skrywany głęboko w podświadomości wyrzut sumienia pozwolił bohaterce całe lata żyć z tajemnicą, której nikomu nie wyjawiła. Gdy w jej życiu pojawia się dorosła już córka, Małgorzata musi zmierzyć się z demonem własnej przeszłości i przemilczanymi wobec własnej rodziny faktami. Zauważyć można, że historia przedstawiona na łamach powieści nie odpowiada na pytanie czy osoba wyrzekająca się własnego dziecka godna jest nazywać siebie matką.
Autorka w obrazowy sposób przedstawia ciepło domowego ogniska. Dzięki plastycznemu językowi nacechowanemu dużą dawką emocji, zwykłe rodzinne śniadania urasta do rangi ceremonii, a aromatyczna kawa pozwala poczuć siłę rodziny. To bowiem więzy rodzinne i spajająca je miłość jest drugim wątkiem, bardzo szeroko zaakcentowanym w książce. Rodzina głównej bohaterki – jej mąż, córka i rodzice to piękny przykład siły miłości, która potrafi wszystko przebaczyć i wszystko zrozumieć. Rodzina ukazana na łamach powieści urzeka swoim ciepłem i realnością i to głównie w jej świat zatapia się czytelnik "Ciemnej strony miłości".
Z pewnością dobrym zabiegiem było dość mocne zaakcentowanie w książce postaci Agnieszki. Matka i córka, dwie obce, a jednak w pewien sposób bliskie sobie osoby. Ewolucja ich stosunków to bardzo dobry przykład umiejętnego poprowadzenia fabuły. Jedynym wątkiem, który nie wpasowuje się w całą historię o ciemnej stronie miłości jest gwałt, który w moim przekonaniu nie wniósł niczego do powieści. Wątek zbędny, bez którego fabuła z pewnością niczego by nie straciła.
Czy miłość może mieć swoje ciemne strony? Czy miłość może posiadać różne odcienie? Z pewnością tak. Jeśli macie ochotę na iście klimatyczną powieść, w której takie wartości jak rodzina, prawda i miłość zwyciężają, zapraszam do lektury. Tylko ostrzegam, gdy zaczniecie czytać, nie skończycie póki nie przewrócicie ostatniej strony powieści. A ja odtąd wpisuję się w poczet fanek talentu Moniki A. Oleksy.