Życie to zagadka – pomyślicie banał i będzie mieć rację, ale w tym stwierdzeniu zamyka się wszystko co jest nieprzewidywalne, zaskakujące, niepokojące, a jednocześnie piękne. Są teoretycy którzy twierdzą, że życie to chronologicznie ułożony splot wydarzeń, nieprzypadkowy i najczęściej kierowany mocą czegoś pozazmysłowego. Nie wiem czy bohater „Ocalonego” tego doświadczył, ale... nieprzypadkowo została mu przydzielona rola słuchacza.
Wojtek – imię nadane przez zleceniodawcę- jest pisarzem, który dostaje propozycję od sędziwego nieznajomego. Ma napisać biografię staruszka, jednak opublikować może ją dopiero po jego śmierci. Zaintrygowany pomysłem, godzi się na warunki. Starszy pan, w sposób metodyczny i spokojny opowiada swoje koleje losu, zasłuchanemu Wojtkowi. Na początku historia nie wydaje się niczym niezwykłym, jest charakterystyczna dla wielu osób które przeżyły, wojnę, niewolę, emigrację i miłość. Z czasem okazuje się, że gdyby nie tajemnicza postać, życie seniora potoczyłoby się całkiem inaczej.
Nie wiem co myśleć o tej książce, mam mieszane uczucia, być może nie jestem właściwą osobą do do jej oceny. Jak niewierny Tomasz, dopóki nie dotknę nie uwierzę.
Po przeczytaniu kilku pierwszych zdań zachwycił mnie styl Pana Zaczka prosty, bardzo prawdziwy z odrobiną humoru – nie mogło być lepiej. Opowieść, a właściwie życiorys dziadka jest makabryczną relacją z czasów pełnych niepokoju i grozy. Wydarzenia opisywane są bardzo składnie i bez wyolbrzymiania emocji. Podążając za autorem niewymuszonym tempem, czytelnik ma możliwość na obudzenie własnych uczuć i osąd wydarzeń. Tak się dzieje do połowy książki, jednak w pewnym momencie mam wrażenie, że ktoś próbuje manipulować czytelnikiem odbierając mu możliwość analizy i oceny. Następuję gwałtowna kumulacja nieprawdopodobnych zdarzeń, jej ilość odbiera książce sporą dawkę realizmu. Rozumiem, że autor chciał naznaczyć rolę wiary, przeznaczenia czy też opatrzność w życiu, ale nie widzę sensu żeby na siłę utwierdzać w tym czytającego.
Przygodę z książka zaczynałam z niecierpliwością i wielkim entuzjazmem, jednak już pod koniec z przymrużeniem oka traktowałam całą historię, ale tylko dlatego, że przez namiar cudnych, mało prawdziwych zdarzeń, powieść straciła na autentyczności i pomimo że autor pisze o rzeczach istotnych i takich które często mają miejsce w naszym ziemskim życiu to jednak czułam, że został przekroczony limit informacji, służący do przekonania czytelnika, że rola wiary jest istotna w życiu człowieka i że zawsze jest czas i miejsce, żeby zatrzymać się, uwierzyć i żyć na nowo. Znane przysłowie mówi:
"Błądzić jest rzeczą ludzką, wybaczać boską"
Zapewne większość z nas zdaje sobie sprawę z tego, że zawsze mamy szansę na wyprostowanie swojego życia i wybranie właściwej drogi. Nigdy nie jest za późno na skruchę i na odnalezienie Boga w swoim serca.
Nie jestem przekonana do książki, czasami przytłaczająca ilość argumentów jest gorsza niż ich brak. Ilość cudów nie jest wyznacznikiem tego czy można w coś wierzyć czy też nie. Nie twierdzę jednak, że ten typ literatury nie trafi na podatny grunt, który doceni darowane słowo i idę książki tym bardziej, że styl Pana Zaczka jest godny uwagi.