W dzisiejszych czasach często zastanawiamy się, dlaczego społeczeństwo rosyjskie nie przeciwstawi się Putinowi, pomimo pchania ich w wojnę i biedę. Odpowiedź możemy znaleźć w tej książce. „Paradyzja” została wydana po raz pierwszy w 1984 roku, a więc można przypuszczać, że Janusz Zajdler napisał tę książkę w czasie stanu wojennego i w sposób przejaskrawiony opisuje rzeczywistość wokół niego.
Sto lat wcześniej mieszkańcy Ziemi szukali nowych źródeł surowców i odkryli je na odległej planecie Tartar. Wydawała się idealna na kolonizację. Wysłano ekspedycję z grupą kolonizatorów, aby zasiedlić tę planetę i rozpocząć eksploatację Tartara. Kierownictwo ekspedycji przekazało na Ziemię, że niestety Tartar nie nadaje się do zamieszkania, gdyż jest niestabilny geologicznie. Kierownictwo wyprawy stwierdziło, że będą eksploatować Tartar, natomiast koloniści zamieszkają na stworzonym sztucznym satelicie. Ziemia zgodziła się z tym rozwiązaniem, wsparła technologicznie i finansowo. W ten sposób powstała Paradyzja, w zamian za surowce mineralne Ziemia miała dostarczać niezbędnych towarów do przeżycia kolonizatorów. Tymczasem Kolonia ogłosiła niepodległość, wypowiedziała dotychczasowe warunki. Zbudowała specjalną platformę, na której handlowała z Ziemią i nikt z Ziemi nie miał dostępu do Paradyzji. Parę lat wcześniej wysłano z Ziemi młodego socjologa, aby pod płaszczykiem badań społeczeństwa, zbadał co się rzeczywiście dzieje na Paradyzji. Niestety na Ziemię dotarła sucha informacja, że zginął w wypadku. Śladami jego podąża Rinah, jako dziennikarz dostał zgodę, aby opisać Paradyzję. Po przybyciu przydzielono mu opiekuna i przewodnika Alviego, który uczy go poruszać się w tym dziwnym świecie, aby nie podpaść władzy. Okazuje się, że na tej stacji jest zakaz używania książek i ogólnie papieru. Powoli poznaje zwyczaje i styl życia mieszkańców, których się przekonuje, że Ziemia cały czas im zagraża i są ludzie wewnątrz habitatu, którzy pragną unicestwienia Paradyzji. Tym jest motywowana wszechobecna inwigilacja. Każdy musi mieć przy sobie identyfikator i wszyscy są bez przerwy podglądani i podsłuchiwani. Nawet pomieszczenia mieszkalne mają przeźroczyste ściany. Systemem inwigilacji zarządza system komputerowy, który przydziela oceny. Skłania to mieszkańców do całkowitego podporządkowania się, gdyż niskie oceny powodują zesłanie do pracy w kopalniach na Tartarze. Rinah powoli przekonuje się, ze nie wszyscy mieszkańcy wierzą w oficjalną propagandę. Część z nich potrafi oszukiwać system, posługując się ciekawym językiem, a nawet sposobem chodzenia. Konspiratorzy też potrafią obchodzić zakaz noszenia identyfikatorów i wszechobecne kamery. Dzięki temu Rinah może się dowiedzieć o prawdziwym życiu w tym habitacie. W zrozumieniu prawdy o Paradyzji pomaga mu też poznana dziennikarka, gwiazda paradyzyjskich mediów Zinia Vett.
„Paradyzja” jest wspaniałą książką i ciągle aktualną. Podziwiam autora, że potrafił zawrzeć tyle treści w sumie małej objętości, tak, że czytelnik ani przez moment się nie nudzi. Język, który stworzyli Pradyzyjczycy do oszukiwania systemu jest mistrzowski i świetnie się bawiła, rozszyfrowując go. Czytając tę książkę, zastanawiałam się, jak dalece Chińczycy zbliżyli się do tego poziomu inwigilacji.