Kolejna bardzo dobra powieść wydawnictwa „bo.wiem” z serii „Seria z żurawiem”, którą miałam okazję przeczytać. „Sto kwiatów” to intymna i kameralna opowieść o zmaganiu się matki z demencją, chorobą alzheimera, a także jej syna, który jej w tym towarzyszy. Yuriko świadomie wybrała samotne rodzicielstwo. Po urodzeniu Izumiego rodzina odcięła się od niej. Yuriko była pianistką i utrzymywała siebie i syna udzielając lekcji gry na fortepianie. Do czasu opuszczenia domu przez Izumiego, poza okresem, gdy Yuriko nagle znika, są sobie bardzo bliscy. Nawet kiedy już pracuje i się ożenił, nadal utrzymuje bliskie relacje z matką, chociaż ze względu na pracę i oczekiwanie potomka coraz rzadziej ją odwiedza. W pewien sylwestrowy mroźny wieczór, gdy Izumi przyjeżdża, aby spędzić z matką Nowy Rok i jej urodziny, nie zastaje jej w domu. Po poszukiwaniach odnajduje ją błąkające się po parku. Po pewnym czasie odkrywa inne dziwne zachowania matki. Wspólnie odwiedzają lekarza i pada diagnoza – Alzheimer, który dość szybko postępuje. Izumi musi teraz pogodzić pracę, przygotowania do narodzin dziecka i zapewnienie opieki nad matką.
Historia opisana z perspektywy Izumiego, ale autor oddaje też głos Yuriko, która opisuje zdarzenia, w których Izumi nie uczestniczył. Dzięki temu uzyskujemy pełniejszy obraz Yuriko, jej życia, a później choroby. Nie jest to jednak smutna historia o odchodzeniu. Przeciwwagą w tej historii jest opowieść o oczekiwaniu Izumiego na urodzenie jego dziecka. Oczywiście choroba Matki wymaga od Izumiego poradzenia sobie nie tylko z opieką nad nią, ale też z własnymi emocjami, jak bezradność, lęk i poczucie winy, że za mało czasu ostatnio poświęcał matce. Choroba Matki staje się też pretekstem do wspomnień i refleksji nad własnym życiem i ich relacjami. Przez przypadek odkrywając tajemnicę sprzed lat, odkrywa inny wymiar swojej Matki, jako kobiety, która pragnęła miłości. Dla mnie jest to opowieść o różnych aspektach miłości. W krótkich scenach dziejących się w przeszłości, jak i w teraźniejszości, możemy przyjrzeć się wzajemnej miłości matki i syna, męża i żony, a także ile kobieta jest zdolna poświęcić dla miłości mężczyzny.
Kocham prozę japońską za jej minimalizm, kameralność, a wręcz intymność w opowiadanych historiach. Jednak dzięki temu są to opowieści uniwersalne, nie stroniące od trudnych tematów i pełne głębokich przemyśleń nad życiem i wzajemnymi relacjami. Mnie zachwyciły relacje między matką i synem i między żoną i mężem, pełne delikatności, taktu i wzajemnego szacunku. Zaskoczył mnie też pozytywnie stosunek współpracowników do problemów bohatera. Po przeczytaniu książki przypomniało mi się fragment wiersza ks. Jana Twardowskiego: „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą.”
Zachwyciła mnie też, jak we wszystkich do tej pory wydanych książkach z „Serii z Żurawiem” okładka zaprojektowana przez Małgorzatę Flis, charakterystyczne, minimalistyczne i delikatne. Serię można było poznać po okładkach. Niestety w najnowszych książkach z tej serii ktoś inny projektuje okładki i właściwie niczym się nie wyróżniają.