Wojciech Chmielarz ma tę cudowną cechę pisarską, że jego powieści mogłyby się wydarzyć, co nie odbiera im ani odrobiny zaskoczenia, ani niespodzianki. nie stają się przez to przewidywalne i nudne. rzeczywistość potrafi być ciekawa i fascynująca, a realizm jest cudowny. i przerażający.
bo z tyłu głowy jest takie "to mogłoby się wydarzyć". to mógłby być mój sąsiad, moja przyjaciółka. daje pewne poczucie zagrożenia, obawy.
Wyrwa to książka o próbie poradzenia sobie z tragedią jaka jest śmierć żony... prawda? a może to książka o próbie znalezienia prawdy, odpowiedzi, a zarazem - odpuszczenia grzechów. chociaż na to zwykle brakuje czasu.
Chmielarz wyrywa (hehe) czytelnika z typowego thrillera; zwykle, gdy ktoś próbuje odkryć prawdę, ma za sobą sztab ludzi, albo chociaż wiedzę i doświadczenie detektywistyczne czy policyjne; ma też czas i środki. a bohater ma niewiele, jednak, jak się okazuje na końcu, trochę więcej wiedzy niż czytelnik; pewne rzeczy wyjaśniają się na końcu, dając pełny obraz sytuacji.
czytelnik jest trochę zwodzony, wodzony za nos, niepewny jak sam bohater.
ta książka to zarazem pewna krytyka, a może refleksja nad dorosłością, co ona oznacza, co się z nią wiąże - a co się traci. zwykle dorosłość w dzieciństwie spostrzega się jako możliwości, wolność, decydowanie, z pewną dozą odpowiedzialności - ale nikt nie mówi o utracie, nikt o niej nie chce mówić. jednak gdy dorastamy, coś tracimy, czasem zdając sobie z tego sprawę, czasem nie - i ważne jest to, co z tą wiedzą zrobimy. bohater stoi na takim rozdrożu - dorosły, z żalem w sercu i nierozwiązaną tajemnicą. jednak czy poznanie prawdy pozwoli na zaleczenie tej wyrwy?
czytałam tę książki, gdy jestem na rozdrożu - jestem dorosła, ale czy jestem dorosła? legalnie, prawnie jestem dorosła, mam dowód, mogę głosować - mentalnie nie czuję jednak, że należę do świata moich rodziców i starszej siostry, ludzi mających dom, rodziny, dzieci; zarazem nie należę - nie mogę - do świata dzieci; gdzie jestem? kim jestem?
to dziwne uczucie, gdy nie należę do żadnego ze światów, patrząc przez palce i nie godząc się, aby dorosłość stała się początkiem końca, początkiem straty, jak miało to miejsce dla bohaterów. to nie jest historia o dorastaniu ani wybieraniu swojej drogi, poszukiwaniu własnego ja, ale o tym, co dzieje się, gdy tę drogę się wybierze - i niekoniecznie jest się zadowolonym z wyboru.
a może wyboru nigdy nie było?
wydawnictwo Marginesy idzie w solidne, minimalistyczne okładki - i chwała im za to, pamiętam czas, gdzie każda, absolutnie każda książka, szczególnie młodzieżowa musiała mieć bohatera/ów na okładce. tutaj tego nie ma, jest piękny i sugeratywny minimalizm (te czerwone kropki!). nie potrzebujemy wyglądu postaci, koloru oczu, każdy kreuje tak, jak chce; postacie świadczą o sobie nie tyle wyglądem, co zachowaniem.
książka nie rozwiązuje też wszystkiego, pozostawia pewien niedosyt, pewny brak informacji, pełnego zakończenia. ale nie sądzę, aby to była zła cecha. może niech nie wszystko kończy się na kropce, ale niech urywa się na przecinku.
PS
gdy kończę tę opinię, wiadomo już, że będzie ekranizacja spod skrzydeł Canal+ - może to czas, aby nadrobić? :>