Adrian Ksycki zyskał sympatię wielu czytelników dzięki powieści 𝑇𝑒𝑙𝑒𝑝𝑎𝑡𝑎. Autor wpadł na oryginalny – przynajmniej na polskim rynku – pomysł, aby jednym z bohaterów swojej książki o zaginionych bez śladu dzieciach uczynić, postać obdarzoną zdolnościami telepatycznymi. Przyznaję, że chociaż nie czytałam tej powieści, to nazwisko autora zapadło mi w pamięć. Od premiery 𝑇𝑒𝑙𝑒𝑝𝑎𝑡𝑦 minęło trochę czasu, a teraz autor wrócił z nową książką – Strzyga, która, jak zapowiada wydawca, ma zapoczątkować nowy cykl kryminalny z Krystianem Feusette’em w roli głównej.
𝑆𝑡𝑟𝑧𝑦𝑔𝑎 w pierwszej chwili skojarzyła mi się z serialem „Kości”, choć tak naprawdę niewiele ma z nim wspólnego. Powieść dość długo czekała u mnie na przeczytanie, ponieważ jej początek wzbudził we mnie sprzeczne emocje. Entuzjazm, który towarzyszył mi na początku lektury, szybko osłabł, gdy na scenę wkroczył wątek współczesnych czarownic. W tej chwili pomyślałam, że to horror, a takich książek zazwyczaj unikam, bo nie czuję potrzeby ich czytania. Odniosłam również wrażenie, że po wielu innych „modnych” motywach, które regularnie pojawiają się w literaturze, nadszedł czas na temat wierzeń słowiańskich, które w ostatnim czasie stają się coraz częściej obecne w powieściach. Jak sadzę ten temat wkrótce również zacznie nużyć czytelników, wywołując poczucie przesytu. W rezultacie książka wróciła na półkę.
Po pewnym czasie postanowiłam dać tej powieści kolejną szansę i wróciłam do jej czytania, ale z innym nastawieniem. Ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że ta historia jest jednak inna – ciekawa i warta przeczytania. Adrian Ksycki stworzył thriller, który wciąga i trzyma w napięciu. W 𝑆𝑡𝑟𝑧𝑦𝑑𝑧𝑒 pojawia się wiele nawiązań do pochówków wampirycznych, czarownic oraz dualistycznej religii wicca, co nadaje fabule wyjątkowego charakteru i klimatu. Choć dość szybko domyśliłam się, kto stoi za profanacją szczątków i kto pomaga „Strzydze”, to powieść wciąż czytało mi się znakomicie. Najwięcej mojej uwagi przyciągała interesująco skonstruowana narracja. Współczesny wątek przeplata się z historią sprzed lat, gdy nastoletni chłopak opowiada o swojej przyjaźni ze Staśkiem, rodzinie oraz tragediach, które wstrząsnęły jego miejscowością. Obie opowieści łączy wspólny mianownik – zmowa milczenia.
Moim zdaniem 𝑆𝑡𝑟𝑧𝑦𝑔𝑎 to powieść o fanatyzmie, nienawiści i chęci zemsty. Jednym z atutów powieści jest jej tło, które ukazuje aktualne konflikty społeczne w Polsce i Europie. Uczestnicy tych sporów w ostatnich czasach stają się coraz bardziej radykalni. Fabuła koncentruje się na obserwacji, jak szybko takie napięcia mogą przerodzić się w nienawiść i prowadzić do zbrodni.
𝐴 𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎 𝑑𝑜𝑘𝑜𝑛𝑦𝑤𝑎ć 𝑤𝑦𝑏𝑜𝑟ó𝑤, ż𝑒𝑏𝑦 𝑖ść 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑 𝑠𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒. 𝐾𝑎ż𝑑𝑎 𝑑𝑒𝑐𝑦𝑧𝑗𝑎 𝑜𝑠𝑎𝑑𝑧𝑎 𝑛𝑎𝑠 𝑤 𝑝𝑒𝑤𝑛𝑒𝑗 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦𝑤𝑖𝑠𝑡𝑜ś𝑐𝑖.
Powieść zaczyna się niezwykle interesująco. Ktoś otworzył grób, a następnie zbezcześcił szczątki kobiety spoczywające w mogile. Czaszkę umieścił między nogami denatki, a w jej klatkę piersiową wbił dwie zaostrzone kości. Do wyjaśnienia sprawy profanacji grobu została przydzielona podkomisarz Natalia Turkot, znana z bystrości umysłu i dbałości o detale. Policjantka zaprasza do współpracy wybitnego antropologa sądowego, Krystiana Feusetta, który wcześniej pomógł złapać Złodzieja czaszek na Pomorzu. Śledztwo zaczyna się komplikować, gdy na poznańskich cmentarzach dochodzi do kolejnych profanacji grobów kobiet.
Główny bohater powieści, Krystian Feusett, to bardzo zdolny antropolog sądowy, ale ma jedną słabość – cierpi na tanatofobię i reaguje panicznym lękiem na widok cmentarza. Jednak profanacja grobu i nietypowe umieszczenie kości w grobie przyciągają jego uwagę. Doktor Feusett zastanawia się, jakie motywacje kierują postępowaniem człowieka nazywanego „Strzygą”. Dlaczego to robi? Kieruje nim nienawiść, czy coś innego? Wszystko wydaje mu się pozbawione sensu. Jego szef i mentor, profesor Lasota, ostrzega Krystiana i radzi, by na siebie uważał.
Barbara Hoffman, przywódczyni ruchu wicca, ma własną teorię dotyczącą profanacji grobów kobiet. Okazuje się, że wszystkie denatki były związane z jej ruchem. Według niej to Zakon Wiary i Nauki stoi za tymi działaniami, choć nie ma na to dowodów. Hoffman twierdzi, że walka Kościoła z czarownicami nie zakończyła się w średniowieczu – trwa nadal, ale przybrała inną formę. Marek Branicki, duszpasterz zakonu, który oficjalnie potępia wicca, jest zaskoczony i oburzony sugestią, że jego zakon miałby mieć jakikolwiek związek z bezczeszczeniem grobów czy pochówkiem antywampirycznym.
Obok współczesnego wątku dotyczącego śledztwa, równolegle toczy się akcja w 1976 roku, opowiadana przez młodego chłopaka, który jest bliskim przyjacielem Staśka. Przedstawia historię ich serdecznej przyjaźni, która jednak kończy się tragedią. To właśnie ta tragedia, jak wszystko na to wskazuje, kształtuje późniejsze postępowanie osoby w teraźniejszości, profanującej groby. Dzięki dwóm płaszczyznom czasowym można spojrzeć na wydarzenia z dwóch różnych perspektyw. . 𝑃𝑟𝑧𝑒𝑠𝑧ł𝑜ść 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑧𝑛𝑎𝑐𝑧𝑛𝑖𝑒 𝑏𝑎𝑟𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗 𝑖𝑛𝑡𝑒𝑟𝑒𝑠𝑢𝑗ą𝑐𝑎 […] 𝑀𝑎 𝑜𝑔𝑟𝑜𝑚𝑛𝑦 𝑤𝑝ł𝑦𝑤 𝑛𝑎 𝑡𝑜, 𝑘𝑖𝑚 𝑗𝑒𝑠𝑡𝑒ś𝑚𝑦 𝑑𝑧𝑖𝑠𝑖𝑎𝑗, 𝑎 𝑡𝑎𝑘ż𝑒 𝑛𝑎 𝑧𝑟𝑜𝑧𝑢𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒 ś𝑤𝑖𝑎𝑡𝑎 𝑤𝑜𝑘ół 𝑛𝑎𝑠.
Adrian Ksycki pozytywnie mnie zaskoczył nie tylko zgrabnie stworzoną historią, ale przede wszystkim rzetelną wiedzą na tematy poruszone w powieści. Cała fabuła to oczywiście fikcja literacka, natomiast wątki śledztwa antropologa sądowego, przedstawienie pracy patomorfologa, opisy dark netu oraz działalność wicca, współczesnych czarownic i funkcjonowanie zakonów autor zawdzięcza researchowi, jakiego dokonał przed napisaniem książki. Przedstawił również wprost działalność współczesnych mediów, które działają jak broń obosieczna. Na mniejszą skalę przekazują prawdę, bo w większości to mieszanka kłamstw i celowe podsycanie napięć. W tym nieprzyjaznym świecie łatwo o manipulację, propagowanie kłamstw, szerzenie nieprawdy, ponieważ widzowie wszystko łykają jako prawdę, bezrefleksyjnie, bez chwili zastanowienia. Jak autor słusznie zauważył, po pandemii ludzie zaczęli wariować, a w społeczeństwie występuje coraz większa agresja. Ludzie łatwo dają się wciągnąć w nic nie wnoszące dyskusje, obrażają się wzajemnie i obrzucają błotem. W dobie dezinformacji każdemu łatwo zabłysnąć, zorganizować manifestację, wmówić innym, że walczą o słuszną sprawę, mając w tym swój ukryty cel. Wszystko teraz można podciągnąć pod mowę nienawiści, hejt, jeśli tylko ktoś myśli inaczej i śmie to zdanie opublikować. Prawda nie ma żadnego znaczenia. Taki obraz społeczeństwa przedstawia autor, a ja się z nim zgadzam – to obraz fanatyzmu, który potrafi całkowicie ogłupić ludzi. 𝑍ł𝑜 𝑝𝑜𝑐ℎ𝑜𝑑𝑧𝑖 𝑜𝑑 𝑐𝑧ł𝑜𝑤𝑖𝑒𝑘𝑎, 𝑡𝑎𝑘 𝑠𝑎𝑚𝑜, 𝑗𝑎𝑘 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑜. 𝑁𝑖𝑒 𝑚𝑜ż𝑛𝑎 𝑜 𝑡𝑦𝑚 𝑧𝑎𝑝𝑜𝑚𝑛𝑖𝑒ć. 𝐴𝑙𝑒 𝑡𝑜 𝑛𝑖𝑒 𝑟ę𝑘𝑎 𝐵𝑜𝑔𝑎 𝑘𝑖𝑒𝑟𝑢𝑗𝑒 𝑛𝑎𝑚𝑖 𝑎𝑛𝑖 ż𝑎𝑑𝑛𝑒 𝑓𝑎𝑡𝑢𝑚. 𝑂𝑑 𝑛𝑎𝑠 𝑧𝑎𝑙𝑒ż𝑦 𝑑𝑜𝑘𝑜𝑛𝑦𝑤𝑎𝑛𝑖𝑒 𝑤ł𝑎ś𝑐𝑖𝑤𝑦𝑐ℎ 𝑤𝑦𝑏𝑜𝑟ó𝑤 𝑛𝑎 𝑧𝑎𝑤𝑖ł𝑦𝑐ℎ 𝑧𝑎𝑘𝑟ę𝑡𝑎𝑐ℎ 𝑙𝑎𝑏𝑖𝑟𝑦𝑛𝑡𝑢 ż𝑦𝑐𝑖𝑎.
Autor jednoznacznie wskazuje, że niedobrze jest, gdy ktoś żyje w chorobliwym przekonaniu o swojej racji, dyszy nienawiścią, chęcią zemsty i wciąga w swoje rozgrywki innych. Fanatyzm to coś, co burzy prawidłowy osąd i niszczy życie nie tylko jednostce, ale także innym. I nieważne, czy swój fanatyzm ukrywa pod płaszczykiem ideologii, poglądów, poprawności politycznej, czy wiary – nigdy z tego nie wyniknie nic dobrego. Występuje efekt odwrotnego działania, czyli sytuacje, w których decyzje podejmowane przez ludzi z racjonalnymi intencjami prowadzą do rezultatów, których się nie spodziewali, nie planowali, a czasem wręcz przeciwnych i niepożądanych.
𝑆𝑡𝑟𝑧𝑦𝑔𝑎 to bardzo zgrabnie napisana i przemyślana historia, poparta doskonałym rozeznaniem w tematach poruszonych przez autora w książce. Przeszłość splata się z teraźniejszością, a dawne wierzenia ze współczesną wiedzą. Czyny sprzed kilkudziesięciu lat, które położyły się cieniem na współczesności, przynoszą ze sobą nieodwracalne skutki. Historia wydaje się zawiła i skomplikowana, ale nadchodzi moment, gdy wszystkie elementy układanki wskakują na swoje miejsce, tworząc jeden spójny obraz. Każda luźna nić, każde słowo i każda postać, których tu nie brakuje, mają swoje znaczenie i rolę do odegrania, a dopiero w finale dowiedziałam się, jakie, chociaż nie ukrywam, że zanim autor zaprezentował cały obraz, wcześniej niektóre elementy układanki umieściłam we właściwym miejscu.
Na koniec nasuwa się jeden wniosek: fanatyzm w każdej postaci jest niebezpieczny, niezależnie od tego, po której stronie się znajduje – czy to słusznej, czy też nie, ponieważ przybiera groźne formy. 𝐹𝑎𝑛𝑎𝑡𝑦𝑧𝑚 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑝𝑟𝑜𝑤𝑎𝑑𝑧𝑖 𝑛𝑎 𝑤𝑜𝑗𝑒𝑛𝑛ą ś𝑐𝑖𝑒ż𝑘ę, 𝑧 𝑘𝑡ó𝑟𝑒𝑗 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑎 𝑜𝑑𝑤𝑟𝑜𝑡𝑢.
Recenzje podsumuję słowami słynnego pisarza Marka Twaina: 𝑍𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑟ó𝑏 𝑡𝑜, 𝑐𝑜 𝑠ł𝑢𝑠𝑧𝑛𝑒. 𝑇𝑜 𝑧𝑎𝑑𝑜𝑤𝑜𝑙𝑖 𝑛𝑖𝑒𝑘𝑡ó𝑟𝑦𝑐ℎ 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖 𝑖 𝑧𝑎𝑑𝑧𝑖𝑤𝑖 𝑟𝑒𝑠𝑧𝑡ę.