Za książki wartościowe uznaję nawet te, z którymi w całości mogę się nie zgadzać, ale które zmuszają do zajęcia stanowiska, bo stoi za nimi ciekawa treść. Intelektualne spotkanie Zygmunta Baumana ze Stanisławem Obirkiem okazało się dla mnie inspiracją do namysłu, niezgody i kilku bardziej ogólnych wniosków. Więc lektura wypadła ciekawie, choć ostatecznie oceniam również formalne wywody autorów i sposób ich komunikowania, a z tym było różnie. "O Bogu i człowieku. Rozmowy" to niewielka objętościowo pozycja, która dotyka poważnych problemów roztrząsanych od setek lat, ale tu odczytanych w kontekście kondycji współczesnych społeczeństw. W kilkunastu naprzemiennych wypowiedziach (które mogły mieć formę wymienianych listów), autorzy językiem antropologii, socjologii i filozofii zdiagnozowali wiarę i rozum człowieka wobec inności. Chyba motyw centralny przemyśleń da się spuentować przywołanym w kilku miejscach stwierdzeniem antropologa Fredrika Bartha (str. 36):
"(...) nie wytycza się granic z powodu wykrycia różnic, ale poszukuje się różnic z powodu wytyczenia granic..."
W odczytaniu konsekwencji tej frazy, autorzy chyba upatrują istotę konfliktu miedzy religiami, między społecznymi bańkami światopoglądowymi, miedzy wierzącymi a ateistami. Zbyt pieczołowicie szuka się różnic, jakby zdefiniowanych wcześniej granic nie można było/nie powinno się modyfikować. Tym napięciom na kilku poziomach autorzy poświęcają większość analiz, próbując przy okazji doprecyzować własne horyzonty myślowe, światopoglądowe. Wraz z kolejnymi wymianami, Bauman i Obirek dochodzą do pewnego uwspólnienia pól pojęciowych i przyjmowanych optyk, by dojść ostatecznie do wniosku, że w zasadzie niewiele ich różni. Teolog pozostał większym optymistą, zaś socjolog wytrwał we własnym sceptycyzmie.
Autorzy książki niestety ograniczyli grono odbiorców poprzez dość hermetyczne operowanie argumentacją, gdzie niepełne przywołanie myślicieli bierze udział w wykazaniu sensowności formułowanych przekonań. Ostatecznie pozostawałem często niedoinformowany, jako nieposiadający za sobą lektur opiniotwórczych 'humanistów' (*) ważnych we współczesnej socjologii. Z drugiej jednak strony, za ciekawe uznałem spostrzeżenie (str. 34), że monoteizm żydowski skupiony w starożytności na zwalczaniu innych bogów niż własny, zazdrosny Jahwe, oznaczał że mamy tu do czynienia ze zdumiewającym monoteizmem, który staje się wewnętrznie sprzeczny. Choć autorzy tego wprost nie wysławiają, to dla mnie jest to mocna sugestia, że po prostu mamy w przypadku wiary do czynienia wyłącznie ze zjawiskiem kulturowym, a boskość istnieje tylko i aż tak długo, jak długo będą ludzie na tej planecie. Cześć z konsekwencji tego faktu zaprząta głowy Baumana i Obirka, szczególnie gdy analizują dogmatyzm religijnych przywódców popychający wiernych do poszukiwania i akcentowania, wspomnianych wcześniej, różnic międzyreligijnych, co rodzi od zawsze konflikty.
Poza wspomnianymi wcześniej moimi problemami z 'dekodowaniem' myśli Baumana czy Obirka, muszę się odnieść do pewnych kontrowersji i chyba przywołanego pokutującego nieporozumienia na linii 'humanista' - 'ścisłowiec'. Mimo że książka dotyczy relacji międzyludzkich w kontekście wiary religijnej, to w kilku miejscach pojawiły się i sądy wartościujące w kierunku nauk przyrodniczych i ścisłych. Być może moja perspektywa jest ciężkostrawna dla 'humanistów', ale wynika chyba konsekwentnie z tezy, którą wyznaję: "Człowiek nie jest miarą wszechrzeczy". To pociąga za sobą poważne implikacje, jeśli chodzi o meandry argumentacji. Świat być może nabiera celowości w ludzkim wymiarze, ale nie oznacza to, że każde dociekanie należy 'filtrować' przez człowieczy system wartości. Bauman i Obirek wpadają w koleiny postmodernizmu, dla którego nauka stała się jedną z alternatyw wyznawanych przekonań. Przez to 'humaniści' wyciągają błędne o niej wnioski, że tworzy się ją w wyniku nazwania przedmiotu zainteresowania, jakby proces semantyczny budował jej zręby, a to jest nieprawda (polecam uwadze kontekst ze stron: 62-63, 118, 153). Księżyc istniał bez poetów, będzie po nich i jeśli teraz nawet nikt na niego nie patrzy, to nie znaczy, że go nie ma, a co ważniejsze - nie oznacza to, że nie spełnia swojej roli skoro człowiekowi akurat nie jest on potrzebny. Nawet jeśli człowiek opisze dynamikę orbity Księżyca, to jej konsekwencje pozostają formalnie bez związku z potrzebami, oczekiwaniami człowieka, choć to on ją rozpoznał i zaprezentował.
"O Bogu i człowieku. Rozmowa" byłaby ciekawsza bez części niepotrzebnej erudycji autorów; jakby chcieli iść z przekazem przesadnie na skróty, jakby zapomnieli o odbiorcy, jakby spieszyli się do innych zajęć. Przywołani w takiej formie myśliciele, choć wymagają obeznania czytelnika, to z drugiej strony można ich potraktować, jako zaproszenie do dalszej lektury, co zapisuje na plus. Ostatecznie ta korespondencyjna rozmowa nie zmieniła moich fundamentalnych przekonań na relacje człowieka z transcendencją, choć w kilku punktach otworzyła mój umysł na nowe odczytanie współczesnej indywidualizacji ludzkiej, kakofonii sfery publicznej i upadku autorytetów, gdy większość uczestników społeczności internetowych na takich ekspertów zaczyna się kreować. Szczególnie u Baumana widać niepokój o człowieka wobec dominujących tendencji społecznego rozedrgania w XXI wieku.
Lektura chyba głównie dla fanów obu panów, z moim zastrzeżeniem o ostrożności w przyswajaniu sądów związanych ze sferą 'science'.
ŚREDNIO - 6.5/10
======
* Staram się rozróżniać ludzi, którzy wyznają światopogląd filozoficzny i stosują bardzo szeroko opis świata przy użyciu rozumu od osób, które z wykształcenia czy uprawianej profesji (czy też zainteresowań pozazawodowych) są filologami, historykami, socjologami,.... Tych drugich zamykam w apostrof, jako 'humanistów ' a dopełniających całość specjalności nazywam 'ścisłowcami', przy czym jednocześnie wszyscy mogą być (powinni) humanistami.