Kiedy myślimy o II wojnie światowej, przed naszymi oczami przesuwają się obrazy milionów rannych i pomordowanych istnień, które ten największy konflikt w dziejach świata doświadczył nad wyraz boleśnie. Niewielu z nas zauważa jednak, że oprócz całego swojego okrucieństwa, II wojna światowa była dla wielu po prostu niezłym, handlowym interesem. Nie chodzi tutaj o przemysł zbrojeniowy, który w owym czasie świecił triumfy i pomnażał dochody, ale o zjawisko znacznie bliższe nam, współczesnym, mianowicie o nadmierne spożywanie alkoholu. O ile produkty spożywcze były stale nadmiernie reglamentowane, o tyle alkoholu w armii raczej nie brakowało. Choć zjawisko to było nad wyraz powszechne, to dzisiejsza literatura historyczna odnosi się do niego z pewnym dystansem. Na szczęście pojawił się Kamil Janicki – historyk, który zdecydował się podjąć ten drażliwy i nieco kontrowersyjny temat w książce o wymownym tytule „Pijana wojna. Alkohol podczas II wojny światowej”.
Wbrew pozorom nie łatwo jest napisać książkę o pijaństwie wśród żołnierzy walczących na różnych frontach II wojny światowej. A wszystko przez to, że tak naprawdę niewiele jest źródeł historycznych, które o tym traktują. Janicki znalazł jednak sporą gamę wypowiedzi zawartą w pamiętnikach, dziennikach i wspomnieniach wojskowych różnych narodowości. To właśnie te niewielkie wzmianki źródłowe stały się dowodem na powszechne pijaństwo sześciu lat okrutnej wojny.
„Pijana wojna” z pewnością nie byłaby tak interesująca, gdyby nie sylwetka samego autora. Kamil Janicki, który od dwóch lat prowadzi serwis ciekawostki historyczne.pl wprost uwielbia wszystkie zakulisowe „smaczki” historii. Dzięki temu, że jego zainteresowania naukowe oscylują właśnie wokół tematyki II wojny światowej, my, czytelnicy otrzymujemy od autora rzetelną i świetną publikację, która podejmuje temat do tej pory skrzętnie spychany na margines historii. Nie dziwi więc fakt, że książka ta odurza nas sobą niczym 100% alkohol.
Co właściwie znajdziemy w „Pijanej wojnie”? Otóż wszystko to, co związane z alkoholem. Autor przedstawia nam wpływ tego trunku na morale żołnierzy, ale także kulturę picia alkoholu odpowiednią dla opisywanej narodowości. A mamy tu przede wszystkim Niemców, Francuzów, Anglików i Amerykanów. Znacznie mniej miejsca poświęca Janicki pijaństwu Polaków, a jeszcze mniej ciekawostek dotyczy Rosjan. Nie sposób w ponad 300 stronicowej pozycji opisać stosunek naszych wschodnich sąsiadów do trunków, które od wieków są najpopularniejszym napojem w Rosji. W tym przypadku zgadzam się z autorem, że mentalność narodu rosyjskiego wymaga osobnej publikacji. Nie mniej jednak i o Sowietach znajdziemy kilka interesujących nowinek napisanych z perspektywy aliantów lub wrogich Niemców. Te kolejno przywoływane obrazy często oprócz zdumienia budzą w czytelniku śmiech i ukazują prawdziwą, ludzką naturę walczących w II wojnie światowej stron.
Chociaż uwielbiam historię XX wieku, to przyznam, że o alkoholu na wojnie wiedziałam niewiele, a w zasadzie prawie nic. Nie miałam pojęcia, jak obchodzono święta Bożego Narodzenia na służbie i jaką rolę we wszystkich sukcesach i porażkach żołnierzy odgrywał alkohol. Co więcej, nie miałam pojęcia o istnieniu niektórych trunków. O ile szampan, koniak, brandy i inne tego typu napoje wyskokowe są mi znane, o tyle skład paliwa wykorzystywanego do rakiet V2, którym raczyli się Sowieci, był mi do tej pory obcy. Nie wspomnę już o Messerschmittach, których spożywanie było dla lotników czymś w rodzaju chrztu bojowego przynoszącego natychmiastowe, często nieprzyjemne efekty. Jednak alkohol oprócz dodawania wojskowym odwagi, spełniał również inne funkcje. Był towarem płatniczym, najszybszym lekarstwem, czy choćby materiałem zbrojeniowym. O tym, jak i gdzie był wykorzystywany możecie przeczytać w nowej książce Kamila Janickiego.
Postać autora znałam już ze współtworzonej przez niego publikacji „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych”, więc jego wiedza i znakomite podejście do omawianego tematu nie były mi obce. Szeroko omówione alkoholowe zagadnienia „Pijanej wojny” to moim zdaniem ogromna zaleta tej książki. Wiele ciekawych zdjęć, którymi przetykane są kolejne rozdziały, stanowi żywy dokument problemu, o którym w wojsku mówiło się niewiele. Cudna okładka z wymowną butelką wina na niewielkim, otoczonym gruzami stoliku mówi sama za siebie. W moim przekonaniu alkohol i jego spożywanie to temat ponadczasowy, którym Janicki kupił sobie czytelników. Każdy z nas ciekaw jest, jak to się dawniej pijało i które trunki były kilkadziesiąt lat temu w modzie. Kiedy dodać do tego jeszcze armię, sytuacja robi się podwójnie ciekawa. I choć w książce panuje według mnie mały chaos związany może z nieprzemyślanym prezentowaniem treści, to genialny pomysł na tę publikację i jego realizacja zobowiązują mnie do polecenia tej lektury wszystkim, bez względu na wiek i zainteresowania. Przeczytajcie, bo naprawdę warto!