Wspaniała, epicka powieść taka, która pozostaje w nas jeszcze długo po tym jak ją odłożymy. Książka niemal mnie zaczarowała, czytałam ją i chciałam, aby trwała bez końca, a kiedy zbliżałam się do końca każdą stronę traktowałam z niesamowitym namaszczeniem.
Ta książka zmusza do myślenia i skłania do głębszych przemyśleń, mnie pozostawiła z uczuciem niedosytu a ten sposób, że zaraz po niej poszukiwać zaczęłam kolejnej o podobnej treści.
Debiutancka powieść Delii Owens jest bestselerem nie tylko z nazwy, wcale mnie nie dziwi fakt, że książka odniosła niebywały sukces - nie mogłam się od niej oderwać, pochłonęła moje myśli - moczary wciągnęły mnie na dobre. Wyludnione tereny Karoliny Północnej stały się scenerią, w której wśród mokradeł i bagien wychowywała się Kya. Opuszczona przez całą rodzinę nauczyła się żyć w samotności, w otoczeniu dzikiej przyrody dającej małemu dziecku schronienie. To moczary wychowywały dziewczynkę, stały się jej matką.
Mieszkająca z dala od ludzkich zabudowań w skromnej chacie Kya dorastała wśród wspomnień o rodzinie, której jedynymi namacalnymi dowodami stał się spalony list zamknięty w szklanym słoju. Stanowił on jedyny dowód na próbę kontaktu z córką.
Dziecko nie szukało kontaktów z ludźmi, nie dopuszczała do siebie nikogo, nauczyła się żyć wśród swoich mew, zbierać pióra i odróżniać gatunki ptaków. Do sklepu wybierała się tylko kiedy zaczynało brakować kaszy, świadoma o uprzedzeniu, jakie żywili do niej biali mieszkańcy wioski, wiedziała, że jest uważana za dzikuskę - za dziewczynę z bagien. Nikt nie kwapił się, aby pomóc głodnej i porzuconej Kyi, nikt oprócz Skoczka, który wraz z żoną przekazywał jej ubrania i jedzenie. Swoje urodziny obchodziła w towarzystwie mew, z którymi dzieliła się nie tylko jedzeniem, ale swoim smutkiem, swoimi emocjami te zwierzęta traktowała jak najbliższą rodzinę, były wszystkim co miała.
Nie chodziła do szkoły, jeden dzień spędzony w tym miejscu uświadomił jej, że jest am niepotrzebna i wśród rówieśników jest wyszydzana i wyśmiewana.
"Kya sądziła, że wie, co to samotność, bo przecież była ona jej udziałem przez miliony minut. Całe życie wpatrywała się w stary kuchenny stół, puste pokoje i bezmiar wody i traw. Nie miała z kim dzielić radości ze znalezionego pióra czy namalowanej akwareli. Recytowała wiersze mewom."
"Gdzie śpiewają raki" to nie tylko epicka opowieść o dorastaniu Kyi wśród bagien, mamy tu wątek kryminalny i zagadkę morderstwa przystojnego Charlesa Andrewsa związanego z główną bohaterką, ale nie zamierzam nic więcej zdradzać na ten temat.
Zachęcam do osobistej lektury i zatopienia się we wspaniały świat flory i fauny. Ta epicka opowieść o dorastaniu otwiera przed czytelnikiem coraz to nowe i nieznane doznania. Wspaniałe opisy przyrody - wcale nie nużące zachęcają do lektury i otwierają przez nami swe dzikie piękno.
Nikt wówczas nie wie, że dorastająca w samotności dziewczynka posiada niesamowitą wrażliwość, czuła jedność z miejscem które ją wychowało i chroniło, fale oceanu biły w rytmie jej serca, gwiazdy oświetlały jej drogę do chaty, krzyk mew, pelikanów i szum traw usypiał do snu. Tętniąca życiem laguna stała się miejscem, w którym przeżywała swą pierwszą miłość, a także pierwsze rozczarowania, kiedy została znów sama. Jej miłość do mokradeł i wszystkiego co ją otacza wyraziła w swoich książkach, dzięki którym przybliżyła wszystkim miejsce, w którym ziemia łączy się z oceanem.
Dorastała samotnie i w samotności umarła - na swej łódce: "doczekała powrotu bielików, czyli - jak sądziła żyła wystarczająco długo".
Z tęsknotą będę wypatrywać informacji o kolejnych powieściach Deli Owens - autorka potrafi czarować, a "Gdzie śpiewają raki" stała się tego najlepszym dowodem.