Po "Sekretny język kwiatów" sięgnęłam nieufna jak lawenda (porównanie adekwatne do tematyki książki, a co). Sama fabuła nie do końca mnie przekonywała, jednak mnogość pozytywnych opinii na temat debiutu Vanessy Diffenbaug spowodowała, że nie mogłam przejść obok tej powieści obojętnie. Obawiałam się, że wszystkie ochy i achy będą nieco nad wyraz, a ten cały kwiatowy wątek nie przypadnie mi do gustu i uznam za kiczowaty. Starając powstrzymać się nieco sceptyczne nastawienie, zabrałam się za lekturę. Czy warto skusić się na "Sekretny język kwiatów"?
Victoria miała najgorsze dzieciństwo, jakie może spotkać dziecko. Jako sierota została ulokowana w domu dziecka, albo w kolejnych rodzinach zastępczych. Nigdzie nie potrafiła zagrzać dłużej miejsca, opisywano ją jako aspołeczną i nie mogącą się przystosować do nowego otoczenia. Czy to była wyłącznie wina dziewczynki, a może po prostu spotykała nieodpowiednie osoby? W końcu trafia do Elizabeth, która mimo wszystko chce zatrzymać Victorię. Początkowo dziewczynka była strasznie nieufna, ale z czasem uwierzyła, że może z Elizabeth stworzyć rodzinę. Całą historię poznajemy z punktu widzenia Victorii, która obecnie skończyła osiemnaście lat i wraca do wspomnień sprzed kilku lat. Co się stało, że nie została razem z Elizabeth? Dziewczyna próbuje uporać się z przeszłością i jednocześnie odkrywa w sobie niezwykły talent. Zna sekretne znaczenie niemal wszystkich kwiatów i potrafi stworzyć bukiety, które pomagają wielu ludziom w bliżej nieokreślony sposób.
Już sam tytuł nam podpowiada, że w książce dużą rolę będą odgrywać kwiaty i ich znaczenie. Dotychczas nie zastanawiałam się nad tym, co mogą oznaczać poszczególne bukiety, zupełnie nie przywiązywałam do tego wagi. Kwiat to kwiat, prawda? Otóż niekoniecznie! Każdy w nich kryje w sobie informację, której, zupełnie nieświadomi, możemy nie rozszyfrować i nie docenić. Początkowo opisy znaczeń poszczególnych kwiatów mnie nużyły i może nawet przeszkadzały, ale z czasem stwierdziłam, że jest to na swój sposób fascynujące. Spodobała mi się scena, w której bohaterowie wręczając sobie kwiaty, przekazywali sobie istotne wiadomości. Po prostu rozumieli się bez słów. Swoje stanowisko i emocje wyrażali poprzez język, który potrafi zrozumieć niewiele osób. Nie od razu zafascynowała mnie ta sekretna mowa, ale w pewnym momencie uznałam, że ma w sobie coś magicznego. Dzięki temu aspektowi książka w dużej mierze zawdzięcza swój urok.
Akcja powieści płynie w refleksyjnym rytmie, jakby miała na celu uspokoić skołatane nerwy. Jednak nie brakuje w niej emocji, książka jest nimi naszpikowana i nie zawsze są to pozytywne odczucia. Przez większość część lektury odczuwałam nieokreślony niepokój. Historia jednak paradoksalnie pozwala się wyciszyć. Dlaczego? Może właśnie ze względu na istotną rolę kwiatów, które otaczają nas z każdej strony, albo kwestia leży w samym rozegraniu fabuły. "Sekretny język kwiatów" nie jest książką pełną nieoczekiwanych zwrotów akcji, które trzymają w napięciu i wywołują gamę ambiwalentnych emocji. Nie. Powieść Vanessy Diffenbaugh to zupełnie inny rodzaj lektury, który zmusza do zatrzymania, chwili oddechu i powolnemu rozkoszowaniu się każdym słowem. Przynajmniej takie odebrałam wrażenie. Początkowo trudno było mi się przestawić i wczuć w tę historię, ale kolejne strony ułatwiały mi to coraz bardziej. Były jednak fragmenty, które wprawiały mnie w ogromny smutek i przygnębienie, albo czułam złość z powodu zachowania Victorii i decyzji, które podejmowała.
Nie jestem pewna, czy polubiłam główną bohaterkę. Wydała mi się całkowicie oderwana od rzeczywistości, jakby na niczym jej nie zależało i była święcie przekonana, że nic dobrego nie może ją spotkać. Coś mnie jednak w niej intrygowało, próbowałam zrozumieć jej zachowanie i liczyłam, że w końcu wyjdzie ze swojej skorupy i otworzy się na ludzi. Bardzo też byłam ciekawa Elizabeth i jej stosunków z siostrą, kryła się tutaj jakaś tajemnica. Zastanawiałam się, co musiało się wydarzyć, że przekreśliło siostrzaną więź, a próby ponownego kontaktu były natychmiast gaszone. Autorka nie od razu zdradza nam sekret, tylko powoli odkrywa karty, rozbudzając w ten sposób ciekawość. Grant również jest dość tajemniczą postacią i chyba wzbudził moje największe zainteresowanie i żałuję, że Diffenbaugh tak niewiele poświęciła mu uwagi. Bohaterowie nie są szablonowi, każdy z nich zmaga się z własnymi demonami i ma swoją przeszłość, która go ukształtowała.
"Sekretny język kwiatów" był dość specyficzną lekturą. Zazwyczaj sięgam po nieco inny typ książek, ale pomyślałam, że warto spróbować czegoś niecodziennego. Trudno mi jednoznacznie wydać werdykt, czy historia stworzona przez Diffenbaugh przypadła mi do gustu. Cały czas z niepokojem śledziłam poczynania bohaterki i to uczucie zaniepokojenia nieco mi przeszkadzało podczas czytania, momentami chciałam książkę odłożyć, ale jakaś siła przyciągała mnie do niej ponownie. Autorka poruszyła trudne tematy, jak życie dziecka w rodzinach zastępczych, czy trudy macierzyństwa, wkładając w to mnóstwo emocji, które bez wątpienia dają się odczuć. Książka na szczęście kończy się pozytywnym akcentem udowadniając, że każdy błąd można naprawić i uzyskać przebaczenie. "Sekretny język kwiatów" bez wątpienia dostarczy mnóstwo emocji i skłoni do chwili refleksji.