Gdy rok temu zacząłem czytać cykl o Anecie Nowak, z początku sądziłem, że jest to kontynuacja cyklu "milicyjnego". Teraz, z perspektywy czasu, wydaje mi się, że jest to jednak spin-off, a bezpośrednią kontynuacją jest książka, o której dziś sobie pogadamy.
Granica możliwości otwiera nową kryminalną serię rozgrywającą się w milicyjno-policyjnym uniwersum Ryszarda Ćwirleja. Tym razem, są to lata '90, a konkretnie sam ich początek. Czasy bezprawia, łatwych pieniędzy i rodzących się potężnych i niebezpiecznych grup przestępczych. Były to też czasy wybuchających bomb i strzelanin, co - ja, chłopak urodzony w '87 roku i wychowujący się w latach '90 - doskonale pamiętam, choćby i ze swojego miasta. W Toruniu gangusy pruli do siebie pestkami nawet w budynku sądu, były też egzekucje w biały dzień, w powietrze wyleciał jakiś samochód... W Granicy możliwości też mamy zamach przeprowadzony w ten właśnie sposób, niczym z Ojca chrzestnego, gdy podkładają bombę pod samochód Michaela Corleone i zamiast niego w powietrze wylatuje jego żona. Tutaj ten sam los spotyka nową kochankę Grubego Rycha, który przeszedł już rebranding i jest teraz szanowanym bankowcem - prezesem Banku Ziemskiego, a owa pechowa kochanka imieniem Magda - jego wspólniczką. Magdę poznaliśmy w powieści Masz to jak w banku, co nie ma aż tak wielkiego znaczenia, bo w Granicy możliwości szybko umiera i tyle ją widzieli. Grubiński ma za to problem, bo zdaje sobie sprawę z tego, że ktoś dybie na jego życie. W jednej chwili z bankowca znów przeistacza się w gangstera i do kłopotów podchodzi po swojemu.
Na pierwszy rzut oka sprawa zamachu wydaje się zupełnie niezwiązana z pewnym wypadkiem samochodowym, do którego doszło w połowie sierpnia 1990 roku na drodze nieopodal Opalenicy. Samochód jechał z niemieckiej granicy. Wydaje się, że to książkowy przykład wypadku drogowego, w wyniku którego zginęli kierowca i pasażer. Problem w tym, że samochód był zupełnie pusty: żadnych bagaży, żadnych rzeczy osobistych, ani towaru na handel. Sprawie przygląda się młoda, ale ambitna prokurator Brygida Bocian oraz świeżo upieczony podporucznik po szkole oficerskiej Mariusz Blaszkowski.
Początek lat '90, to czas nie tylko kaset VHS, magnetowidów i kolorowych ortalionowych dresów, to przede wszystkim czas chaosu i bezprawia, czas gdy do Polski zaczęły spływać wartkim strumieniem nie tylko kradzione w Niemczech fury, ale i narkotyki. Granica możliwości, to właściwie opowieść o przestępczej Polsce okresu tuż po reformacji, okresu, w którym wszyscy zdawali się być zagubieni - zarówno zwykli obywatele, jak i funkcjonariusze policji. Wszyscy z wyjątkiem bandytów, którzy potrafili wykorzystać okazję, chwycić ją w łapy i wycisnąć ile tylko się dało. Ryszard Ćwirlej ze znaną i klasyczną dla siebie swadą opowiada nam historię narodzin grup przestępczych, brutalnych i nieprzewidywalnych gangsterów, a także nieprzegotowanych do nowych czasów i wyzwań funkcjonariuszy policji.
Granica możliwości, to kolejna kryminalna historia z bohaterami, których znacie z cyklu "milicyjnego". Są Brodziak, Blaszkowski, Marcinkowski i Olkiewicz, jest też Grubiński, Bielecki, a nawet Maryjanek, jednak i oni - w większym lub mniejszym stopniu - przeszli przemianę. Przemianę mentalną, społeczną, ale polityczną. I wszyscy próbują znaleźć swoje miejsce w tych nowych realiach, a te nie są takie, jak oczekiwali. Upadek PRL sprawił, że hamulce, które trzymały w ryzach komunistyczną bandyterkę, puściły. Doskonale obrazuje to jedna ze scen w Granicy możliwości, w której bandyci porywają z ulicy policjantów, a potem zastanawiają się czy ich nie wrzucić do Warty, bo to w sumie najprostsze i najlepsze rozwiązanie. Krawężniki, jak to krawężniki, nigdy nie grzeszyli bystrością, ale za komuny przynajmniej wzbudzali strach, a teraz... Teraz sami się boją, co oczywiście jest dla nich szokiem. Takich kontrastów jest tutaj znacznie więcej, ale właśnie takie były lata '90, a Ryszard Ćwirlej, z reporterską precyzją nam te kontrasty, te posttransformacyjne realia ilustruje.
Granica możliwości, to kolejny w dorobku Autora, wciągający kryminał z wielopoziomową intrygą i całą plejadą barwnych postaci. Napisana z lekkością i humorem powieść, zaskakuje, bawi i wciąga. Może nie jest tak dynamiczna, jak choćby Masz to jak w banku, ale to wciąż bardzo dobry kryminał, który mogę polecić zarówno fanom Milicjantów z Poznania, jak i tym, którzy dopiero chcą sięgnąć po książki Ryszarda Ćwirleja.
© by MROCZNE STRONY | 2023