Na szczęście zostały nam oszczędzone problemy typu: dziecko kontra potwory, ale z opowiadań znajomych rodziców wiem, że niefajnie mają, kiedy w pewnym wieku ich dzieci boją się jakiegoś wyimaginowanego stwora spod łóżka, szafy lub po prostu ciemności. Mogę się tylko domyślać, jak wiele potrzeba cierpliwości i konsekwencji, żeby takiemu mniejszemu (albo starszemu) wyjaśnić, że ciemność tak naprawdę jest niesamowita, a ten przerażający kształt na ścianie to jedynie cień latarni zza okna lub zwyczajna gałąź.
Oczywiście, pojawiają nam się w rozmowach tematy dotyczące zombie, duchów, wampirów przyniesione zazwyczaj z placówek oświatowych i od rówieśników, którzy (to wiedzą tylko rodzice) potrafią nieźle nakręcić i nastraszyć tych bardziej wrażliwych. Rozmawiamy wtedy o wyobrażeniach, o fantastycznych postaciach i o tym, jak niezmierzona jest ludzka wyobraźnia
i co powoduje człowiekiem, że chce przerazić drugiego.
„Nocny potwór” to opowieść o dziewięcioletnim Franku, dla którego książki są całym światem. Chłopiec przez swoją nieśmiałość i wyalienowanie jest pośmiewiskiem wśród rówieśników. Nikt go nie lubi i nikt go nie rozumie. Przyjaźni się tylko z Alice, staruszką mieszkającą w domu obok.
Kiedy więc Uffe, jej mały pies niechcący gryzie go w rękę, zaczynają się dziać rzeczy nieprawdopodobne, jeszcze bardziej fantastyczne niż te, o których z taką pasją czyta w książkach. Otóż, moi kochani, Frank spostrzega, że są noce, kiedy zamienia się w…wilkołaka! Ciało obrasta mu sierścią, pojawiają się dodatkowe łapy i długi język i chłopiec, ku swojemu przerażeniu – nawet myśli jak zwierzę! Pragnie być blisko ludzi i marzy, by bawili się z nim i głaskali go po brzuszku, a oni…
Tak zaczynają się jego nierzeczywiste przygody i nasz mały bohater z biegiem czasu spostrzega, że tak naprawdę to nie jest w tym wszystkim zupełnie sam.
Ośmiolatka przeczytała z wypiekami na twarzy: z jednej strony zaciekawiona akcją, a z drugiej – zafascynowana tematem.
Bo chociaż w książce występują stwory, zjawy i potwory – nie budzą w czytelniku strachu. Opisy są luźne, czyta się je płynnie i nie przerażają. Proste zdania pomagają w wyobrażeniu sobie przez dziecko poszczególnej postaci lub sytuacji. Duża czcionka i mnóstwo sympatycznych mimo tematyki rysunków.
Tak. To świetna książka i wspaniały pretekst do rozmowy na temat jakże fascynujący dzieciaki. Trochę strasznie, trochę wesoło, a cały czas przemiło i sympatycznie. Niebezpieczeństwo i strach oswojony zawsze stają się mniej niebezpieczne i mniej straszne. A przyjaciół zawsze można znaleźć, mimo swojej inności i nieprzystosowania; trzeba tylko ich poznać. I dać im szansę poznania siebie.