Nikę czytałam bez znajomości pierwszego tomu Teksańskiego klanu. Odnalazłam się, wszystko zrozumiałam, ale początek był trudny. Dobrze więc czytać jednak po kolei i zacząć od Carlosa. Nika to bardziej obyczajówka niż romans, a to dlatego, że główni bohaterowie są już po ślubie a akcja skupia się na grożącym im niebezpieczeństwu a nie budzeniu się ich miłości. Nika i Carlos są w sobie naprawdę bardzo zakochani i to zdecydowanie widać. Nie w ich wyznaniach, ale przede wszystkim w ich zachowaniu. Ich związek jest dojrzały, bo i oni sami nie są już najmłodsi. Każde z nich miało swoją bujną przeszłość, zanim się spotkali, swoje życie, zainteresowania, pracę. Nika jest osobą bardzo nietuzinkową. W jej przeszłości była kobieta, która nauczyła ją pracować z energią. Teraz Nika prowadzi seanse dla kobiet, które się pogubiły i potrzebują jej wsparcia. Obdarzona jest też wielką intuicją, która ostrzega ją przez całą akcję książki. Carlos za to jest człowiekiem racjonalnym, człowiekiem czynu. Wierzy w to, że potrafi ochronić swoją rodzinę. Poznał wiele zła i potrafi się przed nim bronić. Jest jednocześnie dyplomatą i żołnierzem, któremu trudno uwierzyć, że jego działania to ciągle za mało.
W książce występuje naprawdę dużo bohaterów, dużo jest też scen grupowych. Nie znając pierwszej części dostałam nagle kilkanaście nowych imion i historii, w których trudno było mi się połapać. Ale dałam radę. Każda z osób jest inna i kiedy już prześledzimy ich zachowania przez kilka rozdziałów, nie będziemy ich mylić. Polubiłam ten teksański klan, to jak różne były ich życiowe drogi, i nabrałam ogromnej ochoty na poznanie ich wcześniejszych losów.
Pomysł na fabułę dość długo nie mógł mi się objawić. Wprowadzonych zostało kilka postaci (innych niż członkowie klanu), wyjawiona została wielka tajemnica z przeszłości, gdzieś daleko na horyzoncie pojawiły się jakieś problemy. Nie łączyło mi się to jednak z akcją w domu Carlosa i Niki. Gdyby nie częste wzmianki o intuicji kobiety i jej przeczuciach, nie wyczekiwałabym żadnego wielkiego bum. Akcja się rozkręca, kiedy pojawia się konkretny problem do rozwiązania. W mojej ocenie jednak ten problem, tajemnica z przeszłości oraz wielkie bum na zakończenie były trzema odrębnymi historiami, które na siłę próbowałam połączyć podczas czytania. Zabrakło mi jakichś powiązań między nimi, jakiegoś powolnego przechodzenia z jednych wielkich emocji w drugie, spójności pomiędzy wydarzeniami. Odebrałam je jako oderwane od siebie i połączone tylko miejscem akcji i bohaterami, ale spokojnie można by je umieścić w trzech odrębnych tomach.
Ten brak spójności przełożył się na to, że książka nie wzbudziła we mnie silnych emocji. Nie czekałam z bijącym sercem na kolejne wydarzenia, bo tak naprawdę nie wiedziałam czy jeszcze coś się wydarzy? Czy może to już było to? Nie widziałam tego mocno zaznaczonego jednego wątku głównego, po którym jak po sznurku szłabym dalej wiedząc, że najważniejsze jeszcze przede mną. Nie była to książka akcji, ale z pewnością książka, którą czytało się bardzo dobrze. Polubiłam Nikę, mimo że nie do końca zrozumiałam jej fenomen wśród innych bohaterów (ale to pewnie przez nieznajomość pierwszego tomu). Podobały mi się jednak sceny z jej udziałem, jej podejście do życia, jej stanowczość i siła. Spodobał mi się pomysł na teksański klan - klan ludzi niespokrewnionych, ale połączonych ze sobą silnymi więziami. Koniecznie muszę poznać ich lepiej. Książka należy do tych lekkich, które czyta się szybko i z przyjemnością. Można się przy niej oderwać od codziennych problemów i po prostu odprężyć. Nie mam nic do zarzucenia stylowi, poza jedną drobnostką. Każda grupowa scena zawierała przytłaczającą wręcz ilość opisów tego, kto gdzie stał i co dokładnie robił. Strasznie irytowało mnie to, zwłaszcza na samym początku, kiedy gubiłam się w bohaterach. Wcale nie potrzebowałam wiedzieć kto stał przy drzwiach, kto przy oknie, kto po prawej Carlosa i tak dalej. Wystarczyłaby mi informacja kto wszedł do pokoju. Przy tylu szczegółach mój mózg upierał się, że musi sobie namalować całą scenę, porozstawiać figurki i poruszać nimi w miarę czytania jak figurami szachowymi. Było to męczące i odrywało mnie od akcji książki.
Czy polecam książkę? Tak. Miała w prawdzie małe niedociągnięcia - które zresztą komuś innemu mogą nie przeszkadzać, więc nie są to duże błędy - dostarczyła mi jednak rozrywki, a tego od książki oczekuję przede wszystkim. Podobała mi się atmosfera książki, niezwykłe więzi między bohaterami oraz ich styl życia. Zainteresowały mnie ich historie i na pewno nadrobię sobie pierwszy tom, żeby móc poznać ich lepiej. Dla fanów romansów "Nika. Teksański klan" będzie miała za mało żaru, niepewności budzących się uczuć i pragnień. Tutaj mamy już spokój i bezpieczeństwo po tym, jak główni bohaterowie odnaleźli siebie i są pewni, że znajdują się w swoim miejscu na świecie. Mnie się to bardzo podobało i z przyjemnością czytałam o ich relacji.