Mrok recenzja

Niezbornie, niezgrabnie, na siłę

Autor: @Bartlox ·3 minuty
2024-11-06
1 komentarz
10 Polubień
„Jego powieści to właściwie tylko dialogi” – takie oto zdanie zdarzało mi się raz czy dwa słyszeć lub czytać, gdy ktoś chciał skrytykować twórczość któregoś z najlepiej sprzedających się tworzących obecnie polskich pisarzy. Mniejsza, czy wtedy miało sens, natomiast muszę stwierdzić, że jakoś tak przypomniało mi się ono w zasadzie zaraz po rozpoczęciu mojej przygody z twórczością Katarzyny Wolwowicz. To są dokładnie, właśnie „właściwie tylko dialogi”. Tylko zapisy rozmów między postaciami, rola opisów miejsc czy przeżyć psychicznych postaci została tu na serio bardzo mocno zredukowana. I bynajmniej nie tyczy to tylko początku powieści, owo stwierdzenie od którego rozpocząłem ten akapit coraz to przypominało mi się w trakcie lektury.

Okej, ale to jeszcze samo w sobie nie musi być przecież jakąś wielką wadą. Tyle, że w tym wypadku… to najmniej istotna z rzeczy, które mogę zarzucić tej książce. Zresztą w pewnym momencie początkowe szeleszczenie owych dialogów, to, jak sztucznie są one napisane przestało mi się rzucać w oczy, być może przesłonięte przez ogrom innych mankamentów czytanego przeze mnie tekstu. Także tych nader konkretnych, takich, które można wymienić w punktach. Już w pierwszym rozdziale dowiadujemy się, że jeden z bohaterów wygrał „wybory uzupełniające do Europarlamentu” (nie ma czegoś takiego), prawnik powieściowych bogaczy jest raz adwokatem raz radcą prawnym (wiem, że oba zawody można wykonywać jednocześnie, ale tu nie jest to nijak zaznaczone), zresztą samo określenie „radca prawny rodziny Domańskich” jest cokolwiek kontrowersyjne, albański polityk raz kandyduje na prezydenta, raz na premiera, pojawia się taki kwiatek, jak „przedłużenie elekcji urzędującego prezydenta i dodatkowy czas na kampanię wyborczą” (no, chyba jednak „przedłużenie kadencji prezydenta” albo ewentualnie „odłożenie elekcji”) itd. itp.

Albo zobaczcie taki passus: „Był niewysokim mężczyzną przy kości, na oko pięćdziesięcioletnim. Sprawiał wrażenie poczciwego człowieka – w jego oczach malowało się przerażenie, zdecydowanie nie chciał wchodzić do środka, wolał nie widzieć tego, co policjanci mogliby tam znaleźć. Na widok krwi na pewno by zemdlał, nie lubił oglądać krwawych filmów ani scen ze zwłokami.” - zauważyliście? W trakcie tego samego akapitu autorka przechodzi od tego, jak dana postać jest postrzegana przez otoczenie do opisu jej przeżyć wewnętrznych. Od opisu od zewnątrz, do opisu wnętrza, nie, nie, nie. Nie w jednym miejscu, tak się nie pisze, pani Wolwowicz, już od lat tak się nie pisze, serio. Trzeba się zdecydować na jeden punkt widzenia w ramach tak krótkiego fragmentu, dzieci w podstawówce piszące opowiadania (i nie mające redaktora z wydawnictwa) wiedzą takie rzeczy.

I tak jest ze wszystkim w tej książce. Dwa przeplatające się wątki zostają na końcu połączone tak sztucznie, bardzo tak na siłę, że chyba już bardziej się nie dało. Co ciekawe ten drugi zostaje na większą skalę wprowadzony tuż po tym niby-twiście około jednej czwartej tekstu, kiedy wydaje się przez moment, że całość ma jakiś potencjał rozwoju i wygląda to tak, jakby autorka z miejsca pragnęła ten potencjał zdeptać :))) Zdanie po zdaniu szeleści, a końcowy cliffhanger przebija tym, jak bardzo jest na siłę to wcześniejsze połączenie powieściowych wątków.

Szkoda, bo sama historia jakieś tam szanse na wciągnięcie czytelnika miała.

Aha, jeszcze kwestia głównej bohaterki. Otóż komisarz Olga Balicka to najbardziej wkurzająca, toksyczna i odpychająca postać jaką z jaką zetknąłem się w ostatnich latach. Zakłamana (nie ma problemu z podmienieniem własnych próbek krwi przed badaniami, by prawda o tym, co zrobiła nie wyszła na jaw), irytująca, przekonana o własnych walorach, nie-do-życia. Co ciekawe pod koniec autorka pisze: „Zamiast tego obiecała sobie zbadać poziom hormonów, jak wróci. Te jej huśtawki nastroju zaczynały męczyć nawet ją samą”. Czyli, że co, jak męczyły tylko jej otoczenie, to wtedy było okej, tak? Pamiętajcie, ona ma tu być pozytywną postacią.

Chyba wiele rzeczy w tym dziełku miało być jakimiś. I nie były.

Moja ocena:

× 10 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Mrok
Mrok
Katarzyna Wolwowicz
7.6/10
Cykl: Komisarz Olga Balicka, tom 5

Kiedy po burzliwym locie do Albanii znika bez śladu polskie małżeństwo, a albańska mafia postanawia zabić jednego z ważniejszych polityków, to znak, że Olga Balicka i Kornel Murecki nie będą mieli sp...

Komentarze
@Rudolfina
@Rudolfina · 16 dni temu
Już same dowody na niechlujstwo i ignorancję autorki zniechęcają do przeczytania tej książki. Narrator wszechwiedzący jest może archaiczny, ale czasem się sprawdza, jeśli jest prowadzony konsekwentnie. Nie zamierzam jednak się przekonywać, jak było w tym przypadku.
× 1
Mrok
Mrok
Katarzyna Wolwowicz
7.6/10
Cykl: Komisarz Olga Balicka, tom 5
Kiedy po burzliwym locie do Albanii znika bez śladu polskie małżeństwo, a albańska mafia postanawia zabić jednego z ważniejszych polityków, to znak, że Olga Balicka i Kornel Murecki nie będą mieli sp...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

𝐶𝑧ł𝑜𝑤𝑖𝑒𝑘 𝑛𝑖𝑒 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖 𝑠𝑖ę 𝑧ł𝑦, 𝑧ł𝑜 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖 𝑠𝑖ę 𝑤 𝑛𝑖𝑚, 𝑔𝑑𝑦 𝑛𝑖𝑘𝑡 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑜𝑘𝑎ż𝑒 𝑚𝑢 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑎 - Kinga Litkowiec – 𝐶𝑧𝑎𝑟𝑛𝑒 𝑠𝑒𝑟𝑐𝑒. Katarzyna Wolwowicz to jedna z moich ulubionych autorek kryminałów, towarzyszę jej w p...

@gala26 @gala26

"Mrok" rozpoczyna się odnalezieniem zwłok asystentki Olgi Balickiej - Żanety, co spowodowało u mnie wstrząs jak wybuch wulkanu. Policja Jeleniogórska prowadzi śledztwo w sprawie seryjnego mordercy i ...

@zanetagutowska1984 @zanetagutowska1984

Pozostałe recenzje @Bartlox

Cienie pośród mroku
Cienie dobrego Mroza?

Pojawienie się Wielce Tajemniczych Symboli ==> Rozkminianie Wielce Tajemniczych Symboli ==> Wyjście na jaw faktu, że Wielce Tajemnicze Symbole nie miały żadnego znaczeni...

Recenzja książki Cienie pośród mroku
Zygmunt III Waza
Pisząc biografię w sytuacji, gdy nie ma się umiejętności przedstawiania wydarzeń

Ta książka ma bardzo źle zrobiony rytm. I nie mam tu na myśli faktu, że np. Zygmunta poznajemy już jako dorosłego faceta, nic nie dowiedziawszy się o jego dzieciństwie...

Recenzja książki Zygmunt III Waza

Nowe recenzje

Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka