O twórczości Agnieszki Peszek naczytałam się wiele. I to główne mocno zachęcających pozytywów. Zatem, gdy okazało się, że istnieje szansa matronowania jej najnowszej powieści, o enigmatycznym tytule „Je2bnik” (trzecia część cyklu ONA), ochoczo przystąpiłam do lektury. Jak zapewne zdążyliście zauważyć moje logo widnieje na okładce więc powieść przypadła mi do gustu. Już tłumaczę dlaczego.
Po pierwsze nie potrafię przejść obojętnie obok motywu seryjnego mordercy. W tym przypadku mamy do czynienia z takim, który pośród swoich kolegów „po fachu” wybiera najbardziej makabrycznych „mistrzów” i z iście diabelską precyzją odwzorowuje ich zbrodnie. Niby nic nowego, ale to co robi, jakkolwiek to nie zabrzmi, należałoby nazywać sztuką. Zwyrodniałą, potworną, okrutną. Ale sztuką – plagiatu.
Ogólnie seryjny morderca, to temat niezwykle chodliwy. Jako budzący skrajne emocje antybohater świetnie się sprzedaje. Rozgościł się więc na dobre w popkulturze i został przez nią, w dosyć niebezpieczny w efekcie sposób, oswojony i unieszkodliwiony. Dlatego bardzo spodobało mi się to, co zrobiła z nim u siebie Peszek, mianowicie: nie postawiła go w świetle jupiterów. „A co w tym fajnego” – możecie się zastanawiać. Warto zauważyć, że moda na seryjanków ma swoją mroczną, znieczulającą, stronę: spycha ofiary w niebyt, jakby stanowiły tylko dodatek, tło. A to przecież ludzie z krwi i kości, mający swoje marzenia, uczucia, plany. Ich bliscy żyją i cierpią. Jest więc niezwykle ważnym by nie zapominać o równowadze i wciąż mieć z tyłu głowy, że nasze zainteresowanie zbrodniarzem powinno pełnić głównie (albo i jedynie) funkcję poznawczą, gdy próbujemy pojąć naturę zła. Dlatego, od czasu do czasu, potrzebne nam są i takie książki – kontrapunkty, które nam o tym przypomną.
W „Je2bniku”, na wyobraźnię działają przede wszystkim historie ofiar. Peszek nie oprowadza nas po zakamarkach zwyrodniałego umysłu, nie pozwala nam śledzić jego poczynań ani nie rozkłada na czynniki pierwsze pokręconej motywacji. Zamiast grzebać w rozbitej tożsamości, cały czas stoimy po drugiej stronie barykady – przy policjantach, którzy zderzeni z efektem działań chorego umysłu muszą nie tylko dociec, gdzie ten się ukrywa, ale przede wszystkim przyjąć na siebie ciężar rozpaczy bliskich zamordowanych. Bo to oni informują ich o tragedii i wydobyć z nich jak najwięcej konkretnych informacji na temat ofiar. I wtedy przychodzi nam zderzać się z obrazami nadziei, marzeń, planów po których została tylko ogromna pustka. Poznawać ludzi, którzy zasługiwali na to by żyć i zaznać szczęścia, byli kochani i kochali, mogli wnieść wiele dobra w życie innych. I nikt nie miał prawa im tego odbierać.
Konsekwentne prowadzenie wątku buduje wyraziste, wyznaczające rytm, sekwencje zdarzeń. Dlatego nieszczególnie wadzi mi sposób w jaki ów wątek się kończy. Forma jaką autorka wybrała, jak najbardziej pasuje mi do całości przekazu.
To jednak nie wszystko. Przedstawiłam wam bowiem dopiero jedną ze stron „Je2bnika”. Drugi z głównych wątków powieści (tak, nie mamy tutaj tylko jednego) stanowi (może przewrotnie, kto wie) przeciwwagę i uzupełnienie dla pierwszego. Tym razem wchodzimy bowiem głęboko w świat przetrąconego umysłu, na tyle zwichrowanego by balansował na krawędzi dobra i zła, próbując nadać im nowe, swoje własne znaczenie. Skrzywdzony człowiek decyduje się na to by zacząć krzywdzić innych. Pech chce, że na swoją pierwszą ofiarę przypadkowo wybiera szanowanego policjanta. I to oczywiście „nieco” komplikuje relacje: porywacz-więzień. Ich codzienne zmagania, naznaczone przemocą, licznymi retrospekcjami zyskują, o dziwo!, wymiar terapeutyczny. Nic dziwnego zatem, że tak postawa porywacza, jak i porwanego budzi w czytelniku spore emocje. Pierwszemu współczujemy (i w pewnym sensie kibicujemy by wybrał właściwie – cokolwiek by to miało oznaczać), drugiego totalnie nie rozumiemy. Ten nasz brak skonkretyzowanej reakcji i zrozumienia wynika zapewne z tego, co nam się wydaje, czyli: „ja na jego miejscu…”, albo „normalnie człowiek, to by przecież…”. Pamiętajmy jednak o tym, że tak naprawdę nie mamy pojęcia, co dzieje się w głowie pobitej, porwanej i poddawanej przedziwnej presji psychicznej (a także fizycznej) głowie. I obyśmy nigdy nie musieli się dowiedzieć…Co się zadziało w tym konkretnym przypadku, jak dla mnie, nie sposób jednoznacznie zinterpretować. Nie jestem do końca pewna czy to kwestia syndromu, czy może wypalenia albo jeszcze czegoś zupełnie innego. Może autorka nam to jeszcze wyklaruje przy najbliżej okazji.
Kolejny atut powieści to – jak się już zapewne domyślacie – wielogłos. Dzięki niemu, dwa główne wątki, mogą toczyć się równolegle i utrzymywać nasze zainteresowanie na dosyć wysokim poziomie. Przy okazji rzucając nam jako przynętę elementy, które niby nic nie wnoszą do głównej osi fabularnej, ale efektownie dopełniają obraz rzeczywistości w której żyją bohaterowie. Aż chciałoby się niejednokrotnie zawołać: BRAWO ONA! Bo, a jakże, mamy tutaj jeszcze jedną – cichą, pozostającą w cieniu męskich postaci – bohaterkę, do której kłopoty lecą, jak ćmy do światła. To właśnie ONA odgrywa niemałą rolę w toczącym się śledztwie, popychając je do przodu, przy okazji walcząc jeszcze ze swoimi własnymi demonami, tymi z przeszłości, jak i tymi, które każdego dnia bezczelnie pukają – to oczywiście eufemizm – do jej drzwi.
Powiem krótko: z przyjemnością poznam poprzednie książki Agnieszki i będę sięgać po następne.
Ciało ułożone w specyficzny sposób, kończyny połamane niczym zapałki. Książka o makabrycznej oprawie, o której nikt nigdy by nie pomyślał. Pusty basen wykorzystany jako arena dla mordercy, a nie miej...
Ciało ułożone w specyficzny sposób, kończyny połamane niczym zapałki. Książka o makabrycznej oprawie, o której nikt nigdy by nie pomyślał. Pusty basen wykorzystany jako arena dla mordercy, a nie miej...
☕ Dzisiaj słów kilka o "Je2bniku" Agnieszki Peszek. Książki nieoczywistej, intrygującej i wciągającej. I mimo tego, że to trzecia części serii Ona, to w ogóle nie miałam problemu z odnalezieniem się....
Czasem tak mam, że nie od razu książka mnie zachwyca, że potrzebuję trochę czasu, by móc się w niej zgłębić, zanurzyć w odmęty spisanych przeżyć. Tutaj tak trochę było. A gdy już złapałem haczyk to.....
@krzychu_and_buk
Pozostałe recenzje @alicya.projekt
Odpruty cień
@ObrazekCałkiem niedawno rozpływałam się w zachwytach nad pierwszym tomem „Cieni”, teraz mogę już ze wszystkich sił zachęcać was do sięgnięcia po kontynuację. Po raz d...
Gdybyście przeglądając listę projektów przebranżawiających bądź mających przysłużyć się rozwojowi waszych kompetencji (nie tylko) zawodowych, trafili na ofertę KURSU OPI...