Są takie wspomnienia, do których nie chce się wracać. Nieważne jednak jak bardzo pragnęłoby się zapomnieć o przeszłości, ona w jakiś sposób wpływa na naszą teraźniejszość. Czasem możemy zdecydować… w jaki.
„Mokra biel Bambino” to książka, której autorką jest Aleksandra Igras. Powieść ujrzała światło dzienne nakładem wydawnictwa Seqoia. Jednego jestem pewna, jest to tytuł nieszablonowy, napisany w sposób, po który odważa się sięgnąć niewielu autorów.
Wszystko zaczyna się od pogrzebu. Elżbieta nie odwiedzała miejscowości swoich dziadków od lat. Tak naprawdę pojawia się tam od czasu do czasu, na podobnych uroczystościach. Tym razem również nie zamierza zabawić zbyt długo, jednak wizyta w rodzinnych stronach budzi w niej niechciane wspomnienia. Z jednej strony piękne, bo związane z dzieciństwem, z drugiej przykre, bo nieuchronnie powiązane ze śmiercią przyjaciółki. Jednak historia kobiety jest tylko początkiem, pierwszą z ośmiu opowieści, a każdy z opisywanych bohaterów związany jest z tą samo miejscowością.
Powrót samochodem z jabłoneckiego cmentarza do Lublina był dłuższy niż zazwyczaj. Mierzony nie zegarkiem, a bezkresnym strumieniem myśli. Udało się jej życie, mimo wszystko. Joannie nie.
Chociaż postaci jest wiele, w moim odczuciu na pierwszy plan wysuwa się kolejna, wieś. I nie jest to bynajmniej obraz malowniczy i sielski, ale do bólu prawdziwy. Znajdziemy tu wiele ze smutnej codzienności osób, zarówno takich, którym brak perspektyw uniemożliwia rozwój, ale również tych, które dobrowolnie opadają na życiowe dno. Bo chociaż wszyscy o wszystkich wiedzą, to jednak nie każdy skory jest do pomocy. Ukryte żale i zupełnie jawne animozje wpływają na codzienność opisywanych ludzi.
Trzeba przyznać, że bohaterów w tej książce jest naprawdę dużo. Ich losy są niesamowicie zróżnicowane i wzajemnie się przeplatają. Czasami ciężko było mi przypomnieć sobie o kim mowa i gubiłam się w natłoku trudnych historii, przepełnionych żale i bólem. Z tego względu, chociaż książka ma raptem 122 strony, jej lektura zajęła mi sporo czasu. Musiałam się skupić i wczuć w klimat.
„To omamy”, pomyślał. Kciukiem i palcem wskazującym przycisnął powieki. Chciał naprawić wzrok.
Bo atmosfera tej opowieści nie jest lekka. Czytelnika czeka zmierzenie się z demonami przeszłości wielu ludzi, prześledzenie ich losów pełnych błędów, pomyłek, czy zwyczajnego pecha. Wszystko to kreuje raczej smutny, ale też melancholijny klimat. Bo chociaż każdy jest kowalem swojego losu, niektórym trafił się zdecydowanie lichy materiał.
To, czego mi brakowało, to pewnego domknięcia. Poznajemy losy naszych bohaterów, dowiadujemy się wiele o ich przeszłości, ale równie nagle, co ich poznajemy, to tracimy z nimi kontakt. Nie ma tutaj wielkiego finału, puenty, rozwiązania wszystkich problemów, czy wątków. Ot zwykła rzeczywistość, która toczy się dalej swoimi niekoniecznie prostymi torami.
Ciekawy jest za to sam tytuł. Chociaż jego wyjaśnienie pojawia się dopiero pod koniec, to muszę przyznać, że nie tego się spodziewałam. Jednak za nic nie zdradzę Wam tutaj dlaczego tytułowa biel jest mokra.
Warto też wspomnieć, że książka napisana jest w ciekawy, skupiony na opisywanym momencie, sposób. Miałam wrażenie, że autorka jest w pełni skoncentrowana na uchwyceniu chwili bieżącej, towarzyszących jej odczuć, jak gdyby był to lekko zakurzony klisz w sepii. Fabuła często przenosi się w przeszłość, by pokazać nam, jak duży wpływ miała ona na bieżące losy bohaterów.
Gdybym miała porównać ten tytuł do innych książek, to na myśl przychodzą mi dwa skojarzenia: „Kąkol” Zośki Papużanki oraz „Łakome” Małgorzaty Lebdy. Akcja tych tytułów również odgrywa się na nieidealnej wsi, opiera na niełatwych wspomnieniach, trudnych relacjach i mało poetyckim, ale nadal pięknym, erotyzmie.
I kiedy tamtego słonecznego dnia Marek posadził sobie Grację na brzuchu i oderwał na chwilę wzrok od jej gładkich złotych piersi, to spojrzał wprost w czerwone niebo. I po raz pierwszy od bardzo dawna poczuł, że może wszystko. Że z taką dziewczyną zakrzywi czasoprzestrzeń, przechytrzy los, wielki błękit będzie mu tylko sprzyjać, a kłucie w lewym boku odejdzie w niepamięć.
Jeśli lubicie co jakiś czas przeczytać coś nieszablonowego, niekoniecznie łatwego w odbiorze albo uwielbiacie styl wspomnianych książek, koniecznie sięgnijcie po ten tytuł.
„Mokra biel Bambino” to osiem historii o potknięciach, tych błahych lub niewybaczalnych, które zmieniają bieg życia. O decyzjach, często nie do końca uświadomionych. Niespełnione miłości, rozterki eg...
Komentarze
@Trajler · 6 miesięcy temu
Niezła autopromocja i to sponsorowana. Fiu, fiu...
„Mokra biel Bambino” to osiem historii o potknięciach, tych błahych lub niewybaczalnych, które zmieniają bieg życia. O decyzjach, często nie do końca uświadomionych. Niespełnione miłości, rozterki eg...
Tak się zastanawiam... Lubicie czytać krótkie formy literackie? Ja owszem. Dziś przychodzę do Was ze zbiorem opowiadań, które mają ukrytą głębię... Zaciekawieni? Jeśli tak, to zapraszam do zapoznania...
@Bibliotekarka_Natalka
Pozostałe recenzje @dominika.nawidelcu
Witaj w Arkham
Stało się! Zwariowaliśmy i wylądowaliśmy w wariatkowie! I to nie byle jakim, bo w Arkham. Jednym słowem – mamy przerąbane! A może to wszystko spisek? Może ktoś nas wrabi...
#reklama #Joanna Bober @Obrazek Miłość i cierpienie, anioły i demony, szczęście i smutek – to właśnie te skrajności najlepiej oddają powieść „Księżyce Jowisza”. To pr...