„Nie ma prostej miłości Haniu, bez bólu i łez, ale istnieje coś tak wyjątkowego, jak przeznaczenie. Podobno zapisane nam w gwiazdach. Zatem.. Wyciągnij dłoń i dosięgnij swojej gwiazdy przeznaczenia. I nie bój się. Przecież jestem przy Tobie. Zawsze będę”
Czy wierzysz w prawdziwą miłość? Taką jedyną, na zawsze? Czy jeśli tak, to czy pomimo jednego błędu, wielu lat rozłąki i upływającego czasu możesz przestać kochać?
Hania, Jakub i Olly byli trójką przyjaciół. Jednak Hanię i Jakuba łączyło coś więcej. Miłość, która miała być ich pierwszą i prawdziwą, a która została zniszczona przez jedną chwilę zwątpienia.
Gdy po dwunastu latach drogi Jakuba i Hani znów się splatają, mężczyzna ma ostatnią szansę, by przekonać Hanię, że to on powinien być jej wyborem.
Czy w ciągu kilku dni, można odbudować zaufanie, które straciła do niego lata temu? Czy Jakubowi uda się przekonać Hanię, by to właśnie jego wybrała? Czy Hania będzie umieć przekreślić dwanaście lat życia i zaryzykować?
Mówi się, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, a czasami, sama miłość nie wystarczy.. Czy dla Hani i Jakuba, jest jeszcze jakaś nadzieja?
„Oddycham coraz słabiej, rzadziej, walcząc z bólem codzienności, krztusząc się powietrzem, które nie smakuje tobą..”
***
Już od dłuższej chwili patrzę w ekran komputera i zastanawiam się jak ubrać w słowa to, jak się czuje po przeczytaniu tej książki. Już dawno tak nie miałam, ale muszę zacząć od tego, że serdecznie dziękuję autorce za stworzenie tej historii.
Gdy zaczynam czytać książkę i już w połowie pierwszej strony, łzy zaczynają mnie szczypać w oczy, to znaczy, że czeka mnie konkretna przejażdżka po wyżynach emocji. Oj tak, ta historia była niczym pędzący rollercoaster, który wiózł mnie przez tyle odczuć, że nadal mam wrażenie, jakbym dopiero zeszła z tej kolejki górskiej i nie wiem, czy czuć do autorki wdzięczność, czy żal za to, co przez nią przeżyłam.
Nigdy nie ukrywałam tego, że niezła ze mnie beksa. Wzruszają mnie piosenki, reklamy, filmy, i przede wszystkim książki. I już dawno nie czułam takiego kaca jak po skończeniu tej książki. Jak nazwać to, co czuje? Czytając „Mężczyznę z tuszem na dłoni”, przepadłam i gdyby nie dzieci, które domagały się uwagi, nie odłożyłabym tej książki nawet na chwilę.
I teraz najważniejsze.. Pani Moniko dlaczego? Dlaczego, tak wiele musieli przejść? Dlaczego, taka była ich historia? Wiecie, ja doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to fikcja literacka, jednak tak bardzo weszłam w tę historię, że do chwili obecnej czuje żal.. Żal mi bohaterów, żal mi straconego czasu, żal utraconych chwil.
Nie mam wątpliwości, że czytałam teraz jedną z najlepszych książek w tym roku. Książkę, która mnie zniszczyła, by na koniec dać nadzieje, że może nie wszystko jeszcze stracone.. Że każdy z nas mógłby być taką Hanią, która szukała swojej drogi.. I gdybym miała powiedzieć, o czym jest ta książka, to według mnie o nadziei. Nadziei, której nie można tracić, bo choć życie nieźle daje ci popalić, to jednak zawsze zostaje właśnie ta maleńka iskierka nadziei, na to, że może jednak będzie lepiej..
Bardzo dziękuję autorce za zabranie mnie w tę podróż i z niecierpliwością wyczekuje na kolejny tom serii „Niepokorni”, a każdej kobiecie życzę, by znalazła w życiu, takiego Jakuba..
Z całego serca polecam!