Wstyd, ale nie przypominam sobie, abym przeczytała jakikolwiek utwór Wiecha. Kiedy więc zobaczyłam na darmowej półce „Cafe pod Minogą” Wiecha z ilustracjami Jerzego Zaruby, wydaną w 1957 roku to musiałam ją zabrać i przeczytać. Ta książka, jak dobry trunek, nie starzeje się, a wraz z latami zyskuje na smaku i wartości. Takich Warszawiaków jak bohaterowie tej powieści myślę, że teraz trudno odszukać w Warszawie.
Bohaterami powieści są mieszkańcy Starego Miasta, mieszkający lub odwiedzający na ulicy Zapiecek, gdzie mieści się „Cafe pod Minogą”, restauracja III kategorii z wyszynkiem napojów alkoholowych. Właścicielem restauracji jest Konstanty Aniołek, którą prowadzi wraz z żoną i córką Sabcią. Nazwa restauracji jest dość mylna, gdyż ze względu na żonę właściciela nie podaje się minoga ( historia warta poznania), a i kawa jest tam z rzadka podawana. Historia rozpoczyna się w przededniu wojny, uroczystymi zaręczynami Sabci. Na tej imprezie poznajemy bywalców restauracji: Maniusia Kitajca, braci Piskorskich, panią Celestynę, panią Fiołek i innych. Przybywa też sąsiad pan Konkofiteor, właściciel zakładu pogrzebowego „Wieczny odpoczynek”, który wszystkich znajomych określa za pomocą numeracji przyjętej dla trumien. Zjawia się też Murzyn Jambo, był szoferem dyplomaty, który nagle znikną. On też uciekł i przyprowadzili go do restauracji koledzy. Ma on ciekawe informacje na temat mieszkania swojego pracodawcy. Ukrył go pan Konkofiteor w dość ciekawym przepraniu. Towarzystwo po kielichu skore do bitki, ale gdy coś im zagraża, zaraz się jednoczą i znikają wszystkie spory. Gdy wybucha wojna, wszyscy się jednoczą, nie tylko aby przeżyć i zarobić, ale też włączają się w walkę z okupantem. Szczególnie widać to podczas Powstania Warszawskiego.
Wiech nie tworzy ciągłej akcji, ale w krótkich rozdziałach ukazuje pełne humoru scenki z życia naszych bohaterów. Autor z przymrużeniem oka pokazuje normalne życie, które toczyło się nawet w tym czasie, prowadzone interesy, działalność restauracji, a nawet współpracę z państwem podziemnym. Udowadnia, że śmiech stał się najlepszym sposobem na przetrwanie tego trudnego czasu. Jest jednak w czasie Powstania miejsce na powagę, ale bez patosu. Wspaniała jest galeria postaci, warszawskich cwaniaków, sprytnych, dbających o swój interes, ale też lojalnych, zawsze skłonnych do pomocy, wrażliwych na krzywdę innych. Króluje dowcip słowny, pełne humoru dialogi prowadzone gwarą warszawską, zdarza się też humor sytuacyjny, a czasami wręcz absurdalny. Pod koniec powieści autor robi ukłon w stronę nowej władzy. Po upadku Powstania nasi bohaterowie przenoszą się na prowincję do pałacu hrabiego Rogera w Koziedubkach – koniecznie przez „b”. Tam możemy w krzywym zwierciadle zobaczyć naszą arystokrację. Chociaż i tak udało mu się przemycić postać hrabiego Rogera, który wyłamuje się z ogólnego obrazu. Po powrocie do zrujnowanej stolicy zaczynają od nowa odbudowywać swoje interesy, ale teraz każdy ma szyld „spółdzielnia”. Oprócz tego w Anglii odnajdują się niektórzy bohaterowie opowieści, którzy z radością wracają do Polski.
Pomimo małego zgrzytu świetnie się bawiłam. Genialne poczucie humoru autora. „Cafe pod Minogą” to wspaniała lektura, przy której każdy będzie się dobrze bawił, nie tylko warszawiak.
Książka kwalifikuje się do „Czeskiego wyzwania na rok 2022”, punkt 8 -. "Książka autora, który przeżył I Wojnę Światową". Autor urodził się w 1896, a więc gdy wybuchła wojna miał 18 lat.