Prolog Szwedzkie wydawnictwo z filią w Polsce wydało na świat tak jakby romans historyczny, tak jakby duńskiej pisarki-blogerki, z tak jakby akcją w Anglii na przełomie 1811/1812r.
Plan Jest prosty: Rupert, książę Lancaster za dnia walczy z wyzyskiem społecznym i pracą kilkuletnich dzieci w manufakturach. Nocami, jako Zamaskowany Dżentelmen, „wykrada” te dzieci fabrykantom odsyłając je do podległego sobie sierocińca, dając małoletnim robotnikom wikt, opierunek, wykształcenie oraz szansę na lepszą przyszłość. Raniony podczas jednej z takich eskapad, trafia pod dach lokalnej uzdrowicielki, która dorabia na boku pisząc pikantne historyjki do bulwarówki. Tożsamość obojga zostaje wzajemnie ujawniona, afekt strzela gejzerem a gnidaswołocz, która torpeduje zamierzenie księcia w Izbie Lordów i poza nią okazuje się wrogiem nie tylko księcia, ale i Poppy Parker. Hrabia Sullivan ma długie ręce, zero skrupułów i nieograniczone możliwości, by pognębić oponenta. Książę znalazł się w nie lada biedzie, chroniąc przed niegodziwcem rodzinę, Poppy i swoją tożsamość.
Zasady Tak jak każdy inny gatunek prozy, romans historyczny - jakkolwiek z definicji lektura prościutka, głupiutka i stricte rozrywkowa - ma ich kilka. Sztywnych, żelaznych i nie do ruszenia. 1.Reaserch. Romansoholicy, zwłaszcza ci „historyczni” to specyficzna grupa odbiorców. Każdy z nich, romansów historycznych przeczytał w życiu najmniej kilkadziesiąt jeśli nie kilkaset. Są wyczuleni na potencjalne błędy, rozbieżności i niedociągnięcia. Może nie po drodze im z datami wydarzeń historycznych, nie mniej, doskonale orientują się w epokach, ciuchach i zwyczajach. Z tej przyczyny dla ogólnej satysfakcji wszystkich, wskazane jest dobre (o ile nie drobiazgowe) rozpoznanie dla miejsca i czasu działań. Romanse historyczne mają urodę i właściwości bagna: Raz, że łażenie po nich wciąga. Dwa: Efektem zlekceważenia grząskiego gruntu w opisywaniu retro-umizgów może być pisarska śmierć w romansowo-historycznym grzęzawisku. Mało profesjonalne. 2. Kontekst. Nie wystarczy coś napisać. Podstawą jest wiedzieć co i o czym się pisze. Fikcja historyczna daje nieograniczone możliwości gdy chodzi o rozciągnięcie perturbacji bohaterów. w epoce. Umieszczenie ich zero-jedynkowo na osi czasu to ledwie wstęp do właściwej opowieści. Istotną rolę gra też tło: język, styl, drobne, acz wyczuwalne niuanse życia codziennego. Jak już się rzekło: Diabeł tkwi w szczegółach, a romansoczytacze mają do takich psi węch. I będą się czepiać. 3. Czytanie romansu ma sprawiać przyjemność. Sięgając po romans, czytelnik oczekuje rozrywki. Chce poczuć emocje. Chemię między bohaterami, między nimi a ich twórcą, między sobą a książką. Nie należy zapominać, że po romanse (historyczne) sięgają czytelnicy, którzy w realnym życiu mają większe problemy niż złamany paznokieć, brak Pumpkin Spice Latte czy zagnieciona fałda spódnicy. Czytanie ma ekscytować, rozweselić, zrelaksować. Nie ma gorszej lektury niż suchy, drętwy romans. Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że biorąc pod uwagę wszystko powyższe, „Zamaskowany Dżentelmen” to dżentelmen BEZ zasad.
Kwasy Nie przypominam sobie romansu historycznego, który od pierwszej strony wzbudził we mnie tak przemożną niechęć. Idiosynkrazję tak wielką, że ostatnie rozdziały czytałam z absolutnym wstrętem. Zaczynając od irytującej narracji w pierwszej osobie on-ona. Formalnie to nic złego. A co, gdy w ten sam sposób narrację prowadzą też inne postaci z tej romansowo-historycznej tragedii? Hrabia Sullivan, Teresa, Elliot Huxley? Można się pogubić i nie jest to przyjemne. Razi niewprawne tłumaczenie Małgorzaty Tlalki, która wyraźnie nie radzi sobie z polskim przekładem. Z popełnionych przez nią błędów językowych, stylistycznych, gramatycznych da się złożyć całkiem zgrabny bukiecik. Jak chociażby mądrość tam, gdzie powinna być inteligencja, szorstki głos zamiast ochrypły. Dziwotwory w rodzaju wparowywać, pulares czy największy wróg drepcze panu po piętach. Drepcze? Serio? I nie są to jedyne grzeszki pani tłumacz. Podobnie ma się rzecz z samą autorką. Pensjonarski styl boli w zęby i pali w oczy. Podobnym warsztatem pisarskim operują książeczki dla kilkulatków: "To jest Ala a to As. To jest las. Ala i As idą do lasu." To jest ta maniera. Ten sam styl. Popełniane przez autorkę błędy logiczne rodzą pytanie o jakąś formę kontroli, czy też: jej brak nad tym, co L. Sherman pisze. Przykład: Lady Calista leży naga na łóżku Lancastera oczekując kochanka. Po czym: Odsunęła sukienkę i przywarła [do niego] nagim ciałem, by niedługo potem wyskoczyć z łóżka i szukać swoich ubrań. Tudzież: Poppy leżała na łóżku w przejrzystej piżamie, podczas gdy dłonie Ruperta „uniosły skraj koszuli nocnej i zaczął [ją] ściągać przez głowę. Wrodzona zgryźliwość każe mi zapytać, czy Lancaster w ten sam sposób ściągnął Poppy również piżamowe spodnie? Po wielokroć, lepsi ode mnie pisali, że romans historyczny poniekąd jest jak bajka. I jak to w bajkach bywa - ważne jest zbudowanie klimatu, uwiarygodnienie świata, oddanie jego realiów i ich [tych realiów] niuansów. W książce Sherman natomiast, gdyby nie data w nagłówku każdego rozdziału, trudno byłoby orzec, czy akcja powieści ma miejsce dzisiaj, teraz, gdzieś obok, za rogiem, czy sto, dwieście, tysiąc lat temu. W Anglii, Francji, Tunezji, odległej galaktyce, gdziekolwiek. Spójrzmy jeszcze raz: Rok 1811. Europa w przededniu wojen napoleońskich. Jerzy III wskutek choroby pogrąża się w szaleństwie. Parlament podejmuje uchwałę o regencji Jerzego Hanorweskiego. W Izbie Lordów wrze. Książę Lancaster powinien coś na ten temat powiedzieć. Co zamiast tego robi jedna z najwyżej postawionych osób w hierarchii społecznej królestwa? Biega po Londynie z czerwoną chustką na gębie. Więc może kilka słów o ówczesnych obyczajach? Ten sam książę Lancaster, popełnia mezalians żeniąc się z jakąś Poppy Parker, córką prostytutki, wychowaną w burdelu, samotną matką z dzieckiem. W owym czasie przyjętym było informować o mariażach wyższych sfer stosownymi anonsami w co ważniejszych i popularnych gazetach. Nie dotyczyło prasy bulwarowej, a więc: plotkarskiej. Tam, sensacyjnie brzmiące ploteczki publikowano od ręki. Tydzień czy dwa po ślubie, Poppy ma zmartwienie: Nasz związek to mezalians. Skandaliczny romans. Co, jeśli cały Londyn zacznie o nas mówić? Rychło w czas, moja słodka. Londyn zaczął mówić o was w chwili, gdy gniewny Lancaster wbił do zamtuza żądając wydania swojej porwanej żony. Teraz Londyn żyje domysłami i huczy od plotek. Pytanie, czy ugnie się przed tobą, czy ty przed Londynem. Biorąc pod uwagę podszyte tchórzem działania Lancastera, mające ugłaskać Sullivana - z pieniężną rekompensatą i wycofaniem się z własnych, osobiście forsowanych projektów - rejterada księcia na wieś to - niestety - wizualizacja tego, jaki w gruncie rzeczy książę jest słaby. [czytaj: bezjajeczny mięczak]. To również informacja dla socjety, że księcia i jego księżną można zjeść żywcem. Jak również informacja dla czytającego, jak bezgranicznie płytkie i bezbarwne są postaci bohaterów. Silne charaktery, wyraziście nakreślona osobowość to podstawa każdej facecji! Czytelnik wykreowanych bohaterów ma szanować. Kto wie, nawet się z nimi utożsamić? A tu: Taki wał! Dosłownie i w przenośni. Zatem, skoro sama historia jest wysoce do bani - może coś o przyodziewku, szykownym i eleganckim? Poppy: Wyciągnęłam spod paska koszulę i stanęłam na palcach, by ją z niego zdjąć. Gdzie tu miejsce na słynny ból dupy? Tutaj:
W męskich cullottach, później - w pantalonach, zapięcie stanowiła klapa z przodu, standardowo zapinana na rząd guzików po bokach. Pasek? Nie w tym stuleciu, złotko. No dobrze - powie ktoś - nie każdy ma na tyle zryty beret, by ekscytować się ilością nicianych guzików przy męskiej kamizelce. Może Ulrika Louisa, jako kobieta, z racji płci, bardziej ogarnia modę damską? Kto wie... Być może. Nie neguję. Nie mniej, nie kojarzę ani stylu, ani epoki, w którym zapięcie sukni wierzchniej stanowił rząd troczków na plecach. Jest jeszcze to: W normalnej sytuacji na noc przebrałabym się w lżejszą piżamę. Poppy położyła się na łóżku, ubrana tylko w przejrzystą, jedwabną piżamę. Przypominam: Jest rok 1811. Piżamę, jako bieliznę nocną do mody damskiej wprowadziła niejaka Coco Chanel ca. w roku 1920. Taki tam bzdet, Dla nałogowca - nie do przyjęcia. A ponieważ stało się tak (powtarzam za Ulriką Louisą), że pod pałac księcia podjechało dwóch podejrzanych typów, rozsypali wokół rezydencji dwie beczki prochu strzelniczego, od czego rezydencja wyleciała w powietrze. Ale tylko wewnętrzne stropy i piętra. O dziwo, mury zewnętrzne, najbardziej narażone na zniszczenie, przetrwały wybuch. (Rzekłabym: Cud!) Siłą rzeczy rodzi to pytanie o ówczesne organizacje porządku publicznego w Londynie. Tym bardziej, że: Będą musieli państwo stawić się na komendzie policji i złożyć zeznania w charakterze świadków. Z całym szacunkiem dla autorki: Na komendzie policji, czyli gdzie? Jeśli niczego nie pomyliłam, Londyn w owym czasie nie posiadał ujednoliconych struktur policyjnych, Bow Street Runners w 1811r, działali bardziej w charakterze prywatnej agendy detektywistycznej oraz doręczycieli nakazów aresztowań a Scotland Yard jeszcze nie istniał. Więc…? Siłą rzeczy, zdanie takie jak to: W oddali wyły syreny, co oznaczało, że policja jest już w drodze. Jest równie niedorzeczne co irracjonalne. Na ile się orientuję, syrenę dźwiękową wynaleziono po raz pierwszy w roku 1799 jako instrument muzyczny, i ponownie w roku 1819 jako urządzenie pomiarowe do mierzenia m.in. prędkości dźwięku pod wodą. Na wyposażenie samochodów policyjnych i strażackich trafiły jakoś w początkach XXw. Stróże prawa zwoływali się używając gwizdków, a straż pożarna - bijąc w dzwony. Czy może nie mam racji i jest coś, o czym powinnam wiedzieć?
Sól Najbardziej: Do sypania na rany. Po zebraniu wszystkich wad, bo zalet w „Zamaskowanym Dżentelmenie” próżno szukać, stwierdzam, że jako zapowiedź i pierwsza część większego cyklu ten pisarski pokrak poraża infantylnością. Zdarzyło mi się już spotkać z opinią, że dla Skandynawii Polska to najtańszy, najbardziej lekceważony, śmieciowy rynek zbytu. W przypadku "Zamaskowanego Dżentelmena" naocznie można stwierdzić, jak rzecz wygląda w naturze. Albowiem "Zamaskowany Dżentelmen" to wysokiej próby pseudopisarski gniot. Toporny i młotowaty do bólu. Bez akcji, bez fabuły. Ba! Bez pomysłu na fabułę w ogóle. Dramaturgia wydarzeń - o ile w ogóle można mówić o jakiejkolwiek dramaturgii - zakrawa na kpinę z inteligencji czytelnika, zaś lektura tej najeżonej kocopołami ramoty to droga przez mękę. Wyraźny brak przygotowania merytorycznego autorki, popełnione przez nią błędy logiczne w połączeniu z bublowatą pracą tłumaczki sprawiają, że „Zamaskowany Dżentelmen” to wypadkowa dyletanctwa, niewprawnego grafomaństwa, nieudolnego tłumaczenia i wydawniczego tumiwisizmu równocześnie. Cokolwiek to jest, jest tak chałowate, że jedyne co przychodzi mi na myśl jako porównanie, to mafijne erotyki nastoletnich tytanek od, ekhem… pióra, z ŁotPad. Bo nawet najsłabsze z najbardziej słabych, kiczowate do granic wytrzymałości, szmatławe romanse Harlequina są „zrobione” lepiej, niż ta grafomańska szkarada z kramiku WAPI. Żałuję każdego wydanego na ten chłam grosza. Nie żałuję natomiast poświęconego czasu, jeśli uda mi się kogoś do kupna i czytania „Zamaskowanego Dżentelmena” skutecznie zniechęcić, 0/10 Choć to i tak komplement.
Książkę zapisuję jako Wyzwanie 20in2023 pkt.19 Książka, która obecnie nie posiada żadnej recenzji w serwisie nakanapie.pl
Mroźny zimowy wieczór, dwie tajemnice i skandaliczny romans. Czy kochankowie mogą na sobie polegać? Grudzień 1811 roku. W Londynie coraz więcej dzieci i dorosłych żyje w nędzy. Rupert Lancaster za pu...
Mroźny zimowy wieczór, dwie tajemnice i skandaliczny romans. Czy kochankowie mogą na sobie polegać? Grudzień 1811 roku. W Londynie coraz więcej dzieci i dorosłych żyje w nędzy. Rupert Lancaster za pu...
Gdzie kupić
Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pozostałe recenzje @Jagrys
Granica nieba tudzież: Uziemiony orzeł
Patrzę na najwyższe noty przyznane książce, czytam recenzje - dytyramby ku czci, każda jedna napompowana przymiotnikami w stopniu najwyższym i myślę sobie... Na wyrażeni...