Tytuł oraz okładka książki bardzo jednoznacznie sugerują odbiorcy, do jakiej kategorii przypisać trzymany w ręku egzemplarz. Już po rozpakowaniu przesyłki zawierającej omawiany tytuł byłam pewna- czeka mnie kilka wieczorów z lekkim, przewidywalnym romansem pretendującym do nowoczesnej opowieści o życiu we współczesnym, oderwanym od wartości społeczeństwie. Nic w tym złego, ot kolejny zapychacz półek dla egzaltowanych nastolatek i znudzonych życiem kur domowych. Liczyłam, że uporam się z tematem szybko i czym prędzej wrócę do swojej "ambitniejszej" literatury. Okazuje się, że nawet najbardziej doświadczony czytelnik z wyrobionym gustem literackim może popełniać błędy nieopierzonego nowicjusza. Zwłaszcza, jeśli ulegnie pokusie oceny książce po samej okładce.
Pierwsze zaskoczenie czeka już na pierwszej stronie powieści. Autorka zaprasza nas do świata Sophie- francuskiej młodej żony żyjącej w czasach pierwszej wojny światowej. W ciężkich wojennych czasach decyduje się na przeprowadzkę z bezpiecznego w opinii Francuzów Paryża na prowincję, by wraz z siostrą i jej dziećmi stawiać czoła trudnościom, jakie niesie za sobą życie w okupowanym kraju. Obie siostry niosą jeszcze jedno brzemię- strachu o ukochanych mężczyzn walczących o wolność kraju gdzieś na odległym froncie. Poznajemy Sophie jako osobę zdeterminowaną, odważną i o nieugiętym kręgosłupie moralnym. Ta kobieta wie czego chce i potrafi dążyć do wyznaczonych celów, troszcząc się jednocześnie o najsłabszych członków lokalnej społeczności. Uwypuklenie przez autorkę tych cech charakteru jest szczególnie istotne, gdy na scenę powieści wkraczają Niemcy ze stojącym na ich czele Kommandatnem, który jak się okazuje, posiada więcej ludzkich cech, niż życzyłaby sobie nasza bohaterka. Obserwowanie poczynań Sophie zachęcia czytelnika do zadawania sobie istotnych pytań natury moralnej- ile można poświęcić dla bezpieczeństwa? Jaka jest cena wolności? Czy wróg może podzielać naszą wrażliwość na piękno? Gdzie kończy się lojalnośc a zaczyna zdrada? Jak daleko wolno nam posunąć się w walce o przetrwanie najbliższych? Wraz z upływem czasu dostrzec możemy zmiany zachodzące w kobiecie i jej otoczeniu. Czy podjęła słuszne decyzje? A może skonczą się one dla niej tragicznie?
W kulminacyjnym -jak mogłoby się wydawać- punkcie fabuły, na scenę wkracza Liv- młoda wdowa, dla której wraz ze śmiercią męża skończył się świat, w którym warto byłoby żyć. Akcja tego wątku toczy się we współczesnym Londynie i ma jeden element wspólny z wojenną opowieścią- pewien niezwykły obraz, którego perypetie stanowią klamrę spinającą losy obu kobiet. To z pewnością kolejne spore zaskoczenie dla każdego, kto tak jak ja uległ pokusie i ocenił książkę po projekcie okładki- głównym wątkiem tej historii nie jest rodząca się miłość. Nie jest nim nawet miłość, która trwa. Rdzeniem opowieści jest historia obrazu, który ma moc odmieniania życia. Z perspektywy współczesnej bohaterki malunek staje się równie istotny, co dla jej wojennej rówieśniczki. Jak wiele jest w stanie dla niego poświęcić? I czy naprawdę powinna? A może nadszedł czas, by uwolnić się od trudnej przeszłości i ruszyć dalej?
Książka napisana jest bardzo lekkim i przyjemnym w odbiorze stylem. Autorka nie sili się na celowe archaizowanie języka opisując historię odsuniętą w czasie, pozwala sobie jednak na wtrącenia w języku francuskim i niemieckim- takie zabiegi językowe w literaturze zawsze trafiają w mój gust, ponieważ pomagają mojej wyobraźni włożyć w usta postaci właściwy akcent, ton, melodykę wypowiedzi. Nie ma tutaj miejsca na przydługie opisy- fabuła skonstruowana jest sprawnie i toczy się szybko. Kilka dobrze przemyślanych zwrotów akcji (plus parę nieco bardziej oczywistych, ale na szczęście nie psujących odbioru całej opowieści) utrzymuje uwagę cytelnika na stałym poziomie przez cały czas śledzenia losów bohaterek. Obie historie umiejętnie się splatają, by z odrębnych początkowo wątków stać się pod koniec książki spójnym i logicznym obrazem. Bardzo spodobała mi się konstrukcja psychologiczna głównych bohaterek- nie są postaciami kryształowymi, nieskazitelnymi heroinami walczącymi z przeciwnościami losu. Zarówno Sophie jak i Liv pozostają ludźmi ze wszystkimi typowymi dla ludzi przywarami- niejednokrotnie irytowały, złościły a nawet odrzucały mnie podejmowane przez nie decyzje. Niemniej, motywacje bohaterek przez cały czas są spójne i przejrzyste, co pozwala kibicować im nawet wtedy, gdy wybierane przez nie ścieżki zupełnie nie współgrają z wrażliwością odbiorcy.
Na sam koniec muszę dodać, że bardzo pozytywnie zaskoczył mnie poruszony przez autorkę wątek odzyskiwania skradzionych dzieł sztuki. Dla osób interesujących się wojennymi grabieżami oraz związanymi z nimi procesami sądowymi będzie to z pewnością ciekawy głos w dyskusji na temat sprawiedliwości i uczciwości społecznej a tym aspekcie życia. Także każdy z nas powinien przyjrzeć się rysującemu się nieco w tle obu historii obrazowi społeczeństwa z jego oddziaływaniem na funkcjonowanie jednostki. Autorka zachęca czytelnika do zwrócenia uwagi na to, jak często niewłaściwy osąd wydany odgórnie przez wszechwiedzące masy potrafi destruktywnie wpływać na pozbawionego prawa do obrony "podsądnego", nawet, jeśli prawda całkowicie leży po jego stronie.
Podsumowując: czy ta książka opowiada o relacja damsko-męskich? Tak. Czy można ją zaklasyfikować do lekkich, wakacyjnych romansów, o których zapominamy tuż po przeczytaniu? Z całą pewnością nie. Złożona, wielowątkowa opowieśc o miłości, poświęceniu, walce i utracie pozostawia czytelnika z wieloma pytaniami, na wiele z nich nie dając jednoznacznych odpowiedzi- aby je uzyskać, należy zajrzeć wgłąb siebie i swoich przekonań. I ta zdolność do zachęcenia czytelnika do introspekcji jest, w mojej ocenie, najsilniejszym punktem książki i powodem, dla którego zdecydowałam się w finalnej ocenie na 9 gwiazdek. I już nigdy nie ocenię książki po okładce. Obiecuję!