Enoch Wallace jest naprawdę ciekawym człowiekiem - pamięta Wojnę Secesyjną, ale nie jest stary. W rzeczy samej, cały czas wygląda tak, jakby miał około trzydziestu lat. Do tego wiedzie życie samotnika - najpierw pochował matkę, później ojca. Nigdy nie związał się z żadną kobietą. Chociaż przecież mógłby.
Ale nie jest wampirem, to wiemy na pewno. W końcu każdego dnia, o tej samej godzinie, wyrusza na przechadzkę. Zawsze tą samą drogą - do skrzynki pocztowej i z powrotem. Słońce nie wyrządza mu przy tym żadnej krzywdy więc...
Raz na jakiś czas znajomy listonosz przynosi mu paczki z prenumeratami czasopism, książkami i trochę jedzenia. Głównie jajek i szynki.
Raz na jakiś czas firma jubilerska skupuje od Enocha trochę kamieni szlachetnych. I to w zasadzie tyle.
Ale tyle wystarczy, żeby Enochem zainteresował się świat. A to dopiero początek jego problemów.
Bo wiecie, poza tym wszystkim, Enoch Wallace ma bardzo odpowiedzialną pracę - w jego domu znajduje się stacja przesiadkowa dla Obcych, którzy podróżują po Galaktyce. I zdecydowanie woleliby, żeby Ziemianie się o tym nie dowiedzieli.
Przyznam, że trochę się obawiałam tej powieści - musicie przyznać, że sam pomysł brzmi atrakcyjnie. Ale też tak, jakby bardzo łatwo było go zepsuć. I pewnie kto inny by to zrobił - zaserwował nam odgrzany po raz setny kotlet polany pikantnym sosem jakiegoś niemożliwego romantycznego związku. Albo coś w tym stylu.
Tymczasem Clifford D. Simak był ponad to. Stworzył piękną, głęboko wrażliwą i ponadczasową powieść, która przypomina potężną leniwą rzekę. Z pozoru jej nurt jest spokojny, ale to co pod taflą...
W ,,Stacji pośredniej'' znajdziemy wszystko: refleksje na temat życia i śmierci, niesamowitą wrażliwość na piękno tego świata, olbrzymie współczucie i delikatność, zetknięcie z Innym i Obcym, które różni się od nas tak bardzo, że czasami ciężko nam sobie to wyobrazić. Jest w tej książce troska, prawdziwa obawa o losy Ziemi - jej akcja nie jest jakoś dokładnie osadzona w kontekście historycznym, ale możemy się domyślać, że gdzieś w czasach Zimnej Wojny. W powietrzu wisi napięcie, potężny konflikt, który jest w stanie zrujnować świat. I nawet, jeśli żadna bomba atomowa nie wybuchnie w pobliżu farmy Enocha, to i tak wiatry przywieją ku niej radioaktywny pył. Skażą glebę i wodę, uczynią świat martwym.
Co dodatkowo ważne: jest w ,,Stacji pośredniej'' świadomość konsekwencji. W pewnym momencie Enoch dostanie możliwość podjęcia decyzji, która będzie miała wpływ na całą ludzkość. I jest tego w pełni świadom. Nie rzuca się bezmyślnie na okazję, bojąc się, że ta przeminie - rozważa różne różne warianty swojej odpowiedzi, w ogóle zastanawia się nad tym, czy ma jakiekolwiek prawo, żeby ją podjąć.
I to właśnie ta niesamowita wrażliwość, pacyfizm, potępienie dla wojny - każdej wojny - i nadzieja na lepszą przyszłość, połączona z wiarą w ludzkość i w to, że tak naprawdę w głębi naszych serc jesteśmy raczej dobrzy, stanowią dla mnie niebywałą zaletę tej książki.
Zdecydowanie potrzebujemy więcej takich historii.
*książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl