„Mam inne tempo sklejania się w całość. Wiem, że muszę zrobić to sama. Nikt mnie nie uleczy, jeśli sama siebie nie uzdrowię”.
Zastanawialiście się kiedykolwiek, nad tym, że porzucenie przez ukochaną osobę, która umyślnie bez uprzedzenia znika bez śladu, może spowodować, że rozsypiemy się psychicznie tak samo, jak w przypadku jego śmierci.
Izabela Skrzypiec – Dagnan w swojej najnowszej powieści kolejny raz przeniosła mnie w Beskidy wraz z główną bohaterką Jaśminą, szukającej tam spokoju i ukojenia. Otoczyła mnie klimatem tego miejsca, zafascynowała niesamowitymi opisami przyrody i pozwoliła poczuć, że po każdej katastrofie życiowej można się podnieść i nadal iść śmiało przed siebie. Nasze życie nigdy już nie będzie takie samo, ale trzeba przyjąć to, co ze sobą niesie i cieszyć się tym, co się ma, zamiast tęsknić za tym, czego się nie ma.
Po lekturze książki „Kwietniowe deszcze, słońce sierpniowe”, napisałam, że ta powieść sama mnie znalazła, pomimo że jej nie szukałam. Autorka wtedy wzięła mnie za rękę i poprowadziła w swój piękny i magiczny świat i tak mnie, nim oczarowała, że tym razem świadomie w niego wkroczyłam, bo chciałam ponownie poczuć ten niesamowity i magiczny klimat, jaki potrafi stworzyć Pani Iza. Zachłysnąć się pięknem przyrody i słowa, przeżyć magiczną przygodę czytelniczą. Zanurzyć się w piękną, nastrojową i niesamowicie klimatyczną fabułę.
Ta książka jest niczym obraz namalowany pięknymi słowami, urzekająca melodia kołysząca serce. Jak cudowna najpiękniejsza poezja wyrażona emocjami. To kwintesencja związku i obraz jego rozpadu. Ogromnej miłości, a zarazem pustki gdzieś pomiędzy. Melodia serc, w której fałszywa nuta nie pozwoli jej płynąć bez zgrzytów.
Jaśmina przeżywała niesamowitą miłość, bo spotkała człowieka, dla którego zrobiłaby wszystko. Niestety okazało się, że proza życia go przerosła i bez słowa Konrad znika z jej życia i życia swoich synów. Jaśmina cierpi tak bardzo, że nie jest w stanie normalnie funkcjonować. Wciąż i wciąż na nowo analizuje swoje życie, szuka winy w sobie. Co takiego zrobiła, że Konrad ją opuścił, że nie zasłużyła sobie nawet na jedno słowo wyjaśnienia. Jakąkolwiek informację, czy żyje i co robi. Podjął decyzję, nie licząc się z jej konsekwencjami, jakby to była tylko jego sprawa. Mieli wieść szczęśliwe życie w nowym domu, a ona zamiast tego znajduje się na granicy załamania nerwowego. Przy życiu trzymają ją jedynie dzieci, przyjaciółka i rodzice.
Mija rok od odejścia partnera, a ból Jaśminy po stracie ukochanego jest wciąż taki sam, nie potrafi wyjść do ludzi i zwyczajnie żyć. Gdy kobieta przejdzie już wszystkie etapy żałoby, postanawia wrócić z dziećmi do domu w Beskidach, mimo że z tym miejscem wiąże się dużo bolesnych wspomnień. Czuje, że tylko tu uda jej się wrócić do równowagi i ułożyć na nowo swoje życie. Postanawia to zrobić dla swoich synów i dla siebie. Nie będzie to łatwe, bo trudno jest jej zapomnieć o przeszłości. Wciąż jest targana skrajnymi nastrojami, gubi się w domysłach, lecz walczy, by stanąć na nogi. Upada i kolejny raz się podnosi, bo nieustannie trawi ją wewnętrzny niepokój, lecz ma poczucie, że przyjazd w to miejsce pozwoli jej ruszyć w końcu do przodu. Jaśmina czuje się wybrakowana i niedowartościowana, bo wraz z partnerem utraciła cząstkę siebie. „zabrał moje serce, uciekł z jakąś częścią duszy” Ma huśtawki nastroju, popada w dołki i wciąż próbuje zaczynać od nowa. Przyjazd w Beskidy wydaje jej się ratunkiem ostatniej szansy, bo kontakt z naturą jest terapeutyczny. To w tej przestrzeni wszystkie problemy Jaśminy krok po kroku zaczynają się rozpierzchać. Kobieta czuje się tak, jakby znalazła się w innej rzeczywistości. Wciąż boli wbity w serce cierń, ale ten ból staje się powoli do zniesienia. Na swej drodze napotyka mądrych i dobrych ludzi, którzy pozwalają jej spojrzeć na życie z innej perspektywy. „Teraz opada kurz po apokalipsie mojego dawnego życia i czas ruszyć dalej”
Po okresie bólu, rozpaczy i niedowierzania do kobiety w końcu dociera, że w ogóle nie znała Konrada, bo on nigdy nie wpuścił jej do swojego życia. Był mrokiem, wieczną tajemnicą, kimś, kto uciekał przed prozą życia. Natomiast on był dla niej wszystkim. Początkiem i końcem. Postawiła go na swoim prywatnym ołtarzu i zapaliła wieczną lampkę. Był jej strefą sacrum, a stał się profanum. Zrozumiała, że była w tym związku więźniem. Kiedy wszystko toczyło się po myśli Konrada, był z nią, ale gdy wraz z dziećmi pojawiły się problemy i ich życie się skomplikowało, zwyczajnie ją opuścił.
„Długie beskidzkie noce” to niełatwa historia, bardzo bolesna i intymna opowiedziana przez kobietę, która zatraciła się najpierw w miłości, a potem w żałobie po stracie ukochanego. Uderza swoim realizmem i emocjami, ale zarazem czaruje słowami. Co mnie jeszcze w tej powieści ujęło? Autorka przedstawiła różne odcienie macierzyństwa bez koloryzowania, pokazuje prawdziwy obraz trudów bycia matką. To nie jest polukrowane i różowe życie, jakie przedstawiają media, ale gorzkie i wyczerpujące realia macierzyństwa. Młode kobiety często nie zdają sobie sprawy, z czym przyjdzie im się zmagać. "Mówi się, że wszystko zmienia się po ślubie. […] ale to nieprawda Wszystko w relacji z partnerem zmienia się, kiedy pojawiają się dzieci. Zmienia się układ sił i układ miłości". Mężczyzna może wyjść do pracy, spotkać się ze znajomymi, a kobieta, pomimo że go potrzebuje, zostaje zdana na samą siebie z myślą "Gdzie ten cudowny facet, w którym tak szaleńczo się zakochałam?" Nikt nie uczy młodych kobiet, jak mają podołać ciężarowi macierzyństwa, zwłaszcza w pierwszych miesiącach po urodzeniu się dziecka. Nikt ich nie informuje, że matką zostaje się już na całe życie. O tym, że od momentu porodu, już zawsze będzie się martwić o swoje dzieci. Kobiety przecież mają instynkt macierzyństwa, a dla mężczyzn to jest nienaturalne. Muszą uczyć się bycia ojcem i nie każdemu mężczyźnie się to udaje. Bycie rodzicem to praca na pełny etat. Wzloty i upadki. Chwile radości, ale też wyczerpania i zwątpienia.
Ze wspomnień Jaśminy wyłania się obraz nie tylko jej związku, ale także kobiety zaślepionej miłością, która ma złą wizję dobrego związku i prawdziwego uczucia. Autorka nie ocenia i nie osądza Jaśminy, ale w przepiękny sposób opowiada o jej błędach, frustracjach, a potem o niesamowitej rozpaczy po odejściu Konrada. O długiej i trudnej drodze do wybaczenia sobie i byłemu partnerowi. Izabela Skrzypiec – Dagnan wspaniale oddała emocje bohaterki i cudownie opisała piękno beskidzkiej przyrody. Kolejny raz zaczarowała mnie opowiadaną historią, o której nadal myślę, chociaż jej lekturę mam już dawno za sobą. „Długie beskidzkie noce” to bardzo emocjonalna, ale zarazem prawdziwa opowieść o tym, że nic nie jest nam dane na zawsze, że w jednej chwili możemy to stracić, ale gdy damy sobie szansę coś innego możemy zyskać. Trzeba umieć wybaczyć sobie i innym, by być szczęśliwym.
Autorka podsumowuje swoją opowieść myślami Jaśminy: „ To mało spektakularne zakończenie tej bolesnej historii. Może nie do końca satysfakcjonujące. Lubimy kiedy wszystko jest domknięte, wytłumaczone, ostateczne. Ale przeczytałam dziesiątki podobnych historii, które wydarzyły się innym – rzadko kiedy otrzymywali odpowiedź na to wypalające dziurę w sercu pytanie :”dlaczego?" Najczęściej te historie kończą się właśnie tak – mało filmowo, po prostu: życiowo, bez odpowiedzi. Bez konkretnego wytłumaczenia”.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Zysk i S-ka
Mam inne tempo sklejania się w całość. Wiem, że muszę zrobić to sama. Nikt mnie nie uleczy, jeśli ja sama siebie nie uzdrowię. Nawet po najdłuższej nocy nadchodzi wreszcie świt. Późną jesienią Ja...
Gdy czytam Twoje recenzje to dla samej przyjemności ich czytania. A czy potem sięgnę po tę czy inną pozycję? Nie wiem. Już tyle tego się nazbierało i większość w planach.
Mam inne tempo sklejania się w całość. Wiem, że muszę zrobić to sama. Nikt mnie nie uleczy, jeśli ja sama siebie nie uzdrowię. Nawet po najdłuższej nocy nadchodzi wreszcie świt. Późną jesienią Ja...
"Jak ja lubię te mroczne, pełne głębi, gwiaździste beskidzkie noce. Bez świateł. Ciągnące się w nieskończoność. W moim mieście noce nigdy nie były ciemne." Wielokrotnie już pisałam, że lubię nasze g...
„Bez rozpaczy życie jest płytkie. Kiedy boli to się żyje.” Jaśmina Mazur, po bolesnym rozstaniu, od którego minęło sporo czasu, próbuje stanąć na nogi, zmierzyć się z trudną, bolesną codziennością. ...
@tatiaszaaleksiej
Pozostałe recenzje @gala26
𝗭𝗮𝗴𝗺𝗮𝘁𝘄𝗮𝗻𝗲 𝗿𝗲𝗹𝗮𝗰𝗷𝗲
Dla nikogo chyba nie jest tajemnicą, że Małgorzata Rogala należy do grona moich ulubionych autorek. Uwielbiam jej styl pisania i historie, które tworzy. W każdej z nich ...
𝑅𝑎𝑘 to historia stalkera z Tindera, który przez czternaście lat oszukiwał i wykorzystywał kobiety, czując się całkowicie bezkarny. Manipulował ludźmi, aż do momentu, gdy...