„Rywal diabła” autorstwa Adriana Bednarka to już szósty i (jak na razie) ostatni tom przygód mojego ulubionego seryjnego mordercy, Kuby Sobańskiego. (Tak, zdaję sobie sprawę jak źle/dziwnie brzmi to zdanie, jednak nic nie poradzę na to, że Bednarek ma dar do tworzenia przerażających postaci, które zamiast mnie od siebie odpychać, przyciągają jak magnes.) Może i w moim odczuciu, ta część wypadła odrobinę słabiej w porównaniu do poprzednich pięciu części, to jednak przyznam, że autor nadal trzyma wysoki poziom. Co tu dużo mówić, seria o losach krakowskiego mordercy to cykl, w którym każdy tom rozpoczyna się niewinnym początkiem, a kończy się takim finałem, który za każdym razem wbija mnie w fotel!
Od kiedy Sonia Wodzińska dostaje listy, w których nadawca chwali się odkryciem jej tajemnic, jest cieniem samej siebie. Nie ma pojęcia, jak groźny to przeciwnik i czego od niej chce. Najgorsze, że musi stawić mu czoła całkiem sama…
Tymczasem świat Sobańskiego wydaje się wracać do normy. Jego związek z Doną rozkwita, a firma przynosi zyski. Kuba czuje się na tyle pewnie, że postanawia odpuścić zemstę na dawnej uczennicy. Nie jest jednak świadomy, że w mroku czai się rywal, który o Soni wie o wiele za dużo. A jej problemy to jego problemy…
Nie wiem, co powinnam Wam powiedzieć, właśnie skończyłam czytać ten tytuł i jedyne co przychodzi mi do głowy, to wielkie WOW. Wyobraźnia autorka zaskakuje mnie coraz bardziej. Każda kolejna styczność z jego twórczością powoduje u mnie coraz większe ciarki. Na pochwałę zasługują przede wszystkim opisy, które działają na moją wyobraźnię oraz pomysły na pozbycie się kolejnych ofiar. Przez chwilę sądziłam, że w pewnym momencie Bednarek zacznie powielać pewne schematy, jednak byłam w błędzie i to ogromnym...
Stary, ale jary - to powiedzenie idealnie pasuje mi do postaci Kuby, który w ciągu tych sześciu tomów z „pilnego” studenta prawa, zmienił się w dojrzałego mężczyznę przed czterdziestką. Może i ubyło mu tych kilka lat, to jednak jego osoba nadal mnie intryguje. Sobański nadal ma w sobie tego pazura, pewnego rodzaju zadziorność oraz chęć zemsty w oczach, którymi kupił mnie, będąc młodym mężczyzną, który próbował poradzić sobie ze swoją traumą.
U boku naszego mordercy pojawia się nowa, piękna oraz mądra kobieta, Dona. Nie wiem, jak autor to robi, ale za każdym razem kiedy w pobliżu Kuby pojawia się kobieca postać, ta po pewnym czasie zaczyna mnie irytować. Chyba problem tkwi we mnie, jednak mam ciche przeczucie, że Dona pokaże mi jeszcze swoje prawdziwe oblicze...
Wypadałoby opowiedzieć kilka słów o naszym tajemniczym listonoszu, prawda? Oj, ta osoba troszeczkę namiesza w życiu Soni oraz Kuby. Może i w pewnym momencie domyśliłam się, kto ukrywa się za osobą listonosza, to jednak jego motyw totalnie mnie zaskoczył. Dopóki nie natrafiłam na odpowiedni moment, sądziłam, że przyczyna chęci zemsty jest zupełnie inna.
Wisienką na torcie tej części jest zdecydowanie jej ostatnie sto stron, przez które nie byłam w stanie oderwać się od czytania. Pan Adrian przygotował na tych kilku stronach prawdziwą jazdę bez trzymanki, która stopniowo rozkręca się aż do ostatniej strony, by na samym końcu wyrzucić nas za „burtę”... Finał w pełni mnie usatysfakcjonował, lecz mam ochotę na więcej - czy kolejna część powstanie? Tego niestety nie wie nikt oprócz autora...
Czy książkę polecam? Jeśli do tej pory nie miał*ś styczności z Rzeźnikiem Niewiniątek, to najwyższy czas nadrobić swój błąd. Jestem pewna, że postać Kuby zapewni Wam tyle samo emocji, co mi. Słowo, jak zaczniecie czytać, to przepadniecie.