"Pałac z lusterkami" wygrałam kiedyś w konkursie wraz z autografem autorki. Anna Pasikowska napisała przed "Pałacem..." tylko jedną książkę, ale nie miałam okazji jej przeczytać, więc twórczość autorki była mi obca. Do czytania zabrałam się z entuzjazmem, który jednak szybko ostygł.
Akcja powieści zaczyna się w pociągu, którym Honorata ze swoją czteroletnią córką jadą z Warszawy do Szczecina. Przypadkowo napotkany w przedziale człowiek skłania bohaterkę do zwierzeń, z których dowiadujemy się jak trudnym próbom została poddana przez los i jak wiele musiała dotychczas wycierpieć. Szczęśliwy zbieg okoliczności sprawia, że towarzysze podróży odkrywają, że mogą być sobie nawzajem przydatni. Honorata z córką przyjmują zaproszenie do domu Andrzeja Wysocickiego. Będą tam mieszkać, a Honorata podejmie się rehabilitacji sparaliżowanej żony pana domu.
Wszystko zaczyna się układać jak w bajce. Z wrogiego świata niezrozumienia i ciągłych przykrości Honorata przenosi się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki do ludzi uprzejmych, życzliwych, obrzydliwie bogatych i szczodrych. Pojawia się również wątek romansowy. A kogo może pokochać Kopciuszek? Oczywiście tylko księcia! W tym przypadku jest to książę światowego tenisa, czyli Szymon Wysocicki - mistrz świata w tym sporcie. Pod koniec opowieści sytuacja jeszcze na moment nieco się komplikuje, ale bohaterowie radza sobie z wszelkimi wątpliwościami, dylematami sercowymi i moralnymi i żyją długo i szczęśliwie w dostatku i szczęściu.
Książka nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Przez większość czasu przy niej spędzonego miałam nieodparte wrażenie, że co drugi napotkany na ulicy przechodzień opowiedziałby tą historię lepiej. Język jakim napisana jest książka jest jak dla mnie całkiem nieliteracki. Wszystkie dialogi, opisy są proste. Nie pozostawiają czytelnikowi nawet najmniejszego miejsca na domysły, własna interpretację, wyciąganie wniosków. Emocje, uczucia, zdarzenia są nazwane wprost bez metafor, środków artystycznego wyrazu. Odniosłam więc wrażenie, że autorka pisząc tą książkę zwraca się do czytelnika prostolinijnego, bez polotu i fantazji.
Spore zastrzeżenia budzi we mnie również konstrukcja postaci. Wszystkie osoby występujące w powieści są płaskie i jednowymiarowe. Główna bohaterka jest doskonała. Mądra, zdolna, piękna, honorowa, zdolna do empatii i współczucia. Nie ma wad ani słabości. Gospodarze pałacu z lusterkami - domu, w którym zamieszkała Honorata są tak słodcy, że można nabawić się mdłości. Pełni zrozumienia arystokraci bez uprzedzeń dla niższych klas społecznych. Kochający się małżonkowie, troskliwi i powszechnie lubiani. Ich syn - światowej klasy tenisista, przystojny i bogaty - najlepsza "męska partia" na północnej półkuli.
Najgorsza dla mnie była jednak przewidywalność kolejnych wydarzeń i zakończenia książki. Po przeczytaniu 30 stron z dużym prawdopodobieństwem można przewidzieć co stanie się 200 stron później. To sprawia, że lektura jest ni mniej ni więcej tylko zwyczajnie nudna.
Jak widać na tym przykładzie, żeby napisać dobrą książkę nie wystaczy mieć pomysłu na fabułę. Samo wykonanie, język, forma są równie ważne, jeśli nie ważniejsze.
Sama nie wiem komu mogłabym tę książkę z czystym sumieniem polecić. Może bardzo znudzonym dziewczynom na wakacjach, może niewymagającym wielbicielkom łatwych, lekkich i przyjemnych bajek obyczajowych. A może początkującym pisarkom, jako materiał porównawczy w dążeniu do wyższego poziomu wartościowej literatury.