Dziś przyszła pora napisać kilka słów o książce, która porwała mnie od pierwszej strony i sprawiła, że upłakałam się przy niej niemiłosiernie. Dawno już tak nie przeżyłam przedstawionej historii i choć minęło już kilka dni od momentu, w którym skończyłam czytać, nadal nieustannie o niej myślę...
"Na zawsze i na wieczność" to przepiękna opowieść o różnych rodzajach miłości- tych pierwszych i tych ostatnich, o spełnianiu marzeń, poszukiwaniu swojej życiowej drogi i miejsca na ziemi, radzeniu sobie z różnego rodzaju stratą i układaniu życia na nowo... Genialna mieszanka, w której jest miejsce na wszystkie możliwe emocje od łez po szczery śmiech, pełna bólu, strachu i rozczarowań, ale otulona nadzieją na szczęśliwe zakończenie nadziei, przepełniona marzeniami i dziecięcą ciekawością, udowadniająca, że prawdziwa przyjaźń jest gotowa na każde poświęcenie, a szczera i bezwarunkowa miłość przetrwa najtrudniejsze próby i pokona wszystkie przeszkody rzucone przez los. Wszystkie emocje idealnie wyważone, wzruszają i poruszają wszystkie struny serca.
Nie będę streszczać fabuły, niech będzie ona niespodzianką. Gwarantuję jednak, że każdy nawet najtwardszy czytelnika da się ponieść tej wyjątkowej historii.
Jest to opowieść, która płynie swoim rytmem, nie śpieszy się, nie przytłacza, a zarazem uspokaja, i pozwala naprawdę przy sobie odpocząć. Zdecydowanie ma w sobie to coś, co trudno uchwycić, ale ma się świadomość, że to jest, gdzieś blisko, wystarczy otworzyć serce, by to coś poczuć i uchwycić.
Autorka ma niezwykle lekkie i barwne pióro. Z łatwością sprawia to, że powieść wciąga, otula ciepłem, nie chce wypuścić czytelnika ze swych ramion. Zapewnia czytelnikowi istną emocjonalną huśtawkę. Raz płakałam z żalu, za utraconymi marzeniami, by za chwilę zacząć się śmiać jak wariatka, czytając, jak rezolutna, mała dziewczynka odkrywa świat.
Książkę czyta się dosłownie "na raz".
Nietuzinkowi bohaterowie, błyskotliwe dialogi i zabawne sytuacje sprawiły, że książkę odłożyłam dopiero po kilku godzinach, w momencie, w którym przewróciłam ostatnią stronę. Nikt tu nie jest zbędny, każdy wiele wnosi sam do tej opowieści, jest wyjątkowy, a przy tym tworzy niezwykle barwne tło dla pozostałych. Naprzemienna narracja dwójki głównych bohaterów, pozwala poznać ich marzenia obawy i motywy, którymi kierują się na co dzień. Pozwalają "wejść" w ich buty i zrozumieć jak wielkie wyrzeczenia musieli podjąć, by to drugie było szczęśliwe.
Na uwagę zasługuje także przepiękna okładka, jestem w niej absolutnie zakochana. w tajemnicy napiszę, że wietrzne dzwonki, odgrywają ważną rolę w tej historii, więc okładka pięknie rezonuje z treścią.
Jestem zachwycona tą książką, powoli poznaję (znam już "A niech tos szlag!") kolejną autorkę, która sprawiła, że moje serce nie raz mocniej zabiło. Z wielką niecierpliwością czekam na moment, w którym sięgnę po inne książki pani Cieluch, które już czekają na półce.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak, to jedna z bardziej poruszających historii, jakie ostatnio czytałam. Jestem przekonana, że ta historia, nie tylko wywoła ogrom emocji, ale dostarczy także sporo rzeczy do przemyśleń i refleksji. Dla mnie to totalny majstersztyk.