"Mówią, że to na szczęście. Powróz wisielca".
W powieści Tomasza Białkowskiego powróz, czyli gruby, skręcony sznur, zwany również postronkiem, staje się symbolem czystego zła. Zła, które pomimo swojego wieloletniego uśpienia, otoczonego swoistą zmową milczenia, zostaje w końcu odkryte. Przeszłość bowiem nie może zostać zapomniana, a sprawiedliwość musi zostać wymierzona w winnych zbrodni.
Tomasz Białkowski to polski prozaik, urodzony w Jezioranach koło Olsztyna. Jest autorem ośmiu powieści oraz zbioru opowiadań, a także laureatem wielu nagród w tym między innymi Literackiej Nagrody Warmii i Mazur "Wawrzyn", czy Nagrody Prezydenta Miasta Olsztyna. Był dwukrotnym stypendystą Ministra Kultury w dziedzinie literatury. Jest także członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.
4 lipca 1946 r. w Gdańsku miała miejsce publiczna egzekucja jedenastu zbrodniarzy hitlerowskich z obozu w Stutthofie, którą oglądają między innymi mała dziewczynka oraz trzej chłopcy. W tym samym dniu, odbywa się zbiorowy mord na kilkudziesięciu Żydach, nazwany pogromem kieleckim. Mija pięćdziesiąt lat, do małego warmińskiego miasteczka przyjeżdża Iga Spica - kobieta, której zamordowano nastoletniego syna na przystanku autobusowym. Bohaterka pragnie schronić się przed swoim prześladowcą, tymczasem w ogrodzie swojej siostry odnajduje ciało powieszonej kobiety, które niespodziewania znika. Dziwne zachowanie mieszkańców zmusza ją do wszczęcia własnego śledztwa. Śledztwa, które będzie musiało sięgnąć daleko w przeszłość.
"Powróz" Tomasza Białkowskiego zaliczyłabym do gatunku thrillera z szeroko zaakcentowaną płaszczyzną obyczajową i psychologiczną, gdzie całym szkieletem, na podstawie którego została zbudowana fabuła jest historia. Już na samym wstępie bowiem, będącym punktem zawiązania akcji, autor przenosi nas do roku 1946, w którym to widowisko w postaci wieszania zbrodniarzy, było dostępne dla każdego, nawet dla małych dzieci. Obraz publicznej egzekucji esesmanów ukazuje w pełnej krasie nieograniczoną żądzę zemsty i nienawiść, która pozbawia życia trzydziestu siedmiu Żydów. To obraz mocno realistyczny, który niewątpliwie pozostaje w głowie. Wydarzenie, które nawet po półwieczu, budzi tak wielkie emocje. To, co warto podkreślić w kontekście tego holokaustowego wątku, to brak widocznej oceny własnej autora. Relacja z egzekucji podana jest bowiem dość chłodno, tym samym wymuszając niejako na czytelniku powstanie własnego poglądu na wydarzenia z tamtych lat. Oceny, którą trudno sklasyfikować, a z którą ja miałam wielką trudność. Trzeba pogratulować pisarzowi odwagi poruszenia bardzo trudnej tematyki, która jak pokazuje przykład niektórych naszych filmów, wzbudza gorące dysputy, nawet po tak długim czasie.
Miasteczko do jakiego przyjeżdża Iga Spica od samego początku budzi mieszane uczucia. Otóż autorowi udało się niemal w mistrzowski sposób pokazać specyfikę małych mieścin, w których hermetycznie zamknięta społeczność budzi postrach i duże pokłady niepokoju. Wraz z bohaterką czułam bowiem niemalże wrogość mieszkańców, skrzętnie ukrywane przez nich tajemnice i wszechobecną zmowę milczenia. Małomiasteczkowa obłuda i zakłamanie widoczne w zachowaniu ludzi, których główna bohaterka spotyka na swojej drodze, przerażają. Przyznam, że nie chciałabym nigdy znaleźć się w takim miejscu. Miejscu, w którym przeszłe wydarzenia nadal żyją, tylko nieco uśpione.
Podczas lektury, Iga Spica budziła we mnie ambiwalentne uczucia. Jej uwielbienie do chodzenia boso po wszelkich powierzchniach, częściowa naiwność i niezrozumiałe dla mnie zachowania, potrafiły irytować. Na pewno nie jest to więc postać, z którą można się identyfikować. Jednakowoż trzeba przyznać, że punktuje swoją niebywałą spostrzegawczością. W mojej ocenie, na jej tle o wiele lepiej wypadają dwie pozostałe kreacje: siostry Igi i córki ofiary.
Tomasz Białkowski zaskakuje zakończeniem swojej książki. Swoistą przewrotnością, pewnym niedopowiedzeniem i zastosowaniem suspensu, którego się nie spodziewałam. Zakończeniem, które samo w sobie może stać się przyczynkiem do dysputy na temat dwoistej natury człowieka, która jak pokazuje życie, nie jest tylko czarna, czy tylko biała. Tak, zakończenie to najlepszy element fabuły "Powrozu".
Książka Tomasza Białkowskiego może dla wielu z czytelników stać się interesująca ze względu na nawiązanie do naszej trudnej i nie dającej się jednoznacznie ocenić polskiej historii. To dzieło, w którym współczesne morderstwo staje się punktem wyjścia do dyskusji o dawnych zbrodniach. Refleksyjna i z pewnością nie będąca jedynie dreszczowcem powieść. Polecam czytelnikom nie bojącym się dotykać takich tematów, warto się bowiem z taką prozą zmierzyć.