Dean Koontz ma w swoim dorobku naprawdę bardzo dużo książek i z dotychczas przeze mnie przeczytanych żadna mnie jeszcze nie zawiodła. Zawsze więc sięgałam po to nazwisko bez zastanowienia, chcąc mieć lekką, a zarazem wciągającą i trzymającą w napięciu historię z dobrze nakreślonymi bohaterami. Do „Pieczary Gromów” mam jednak mieszane uczucia, choć zapowiadała się bardzo dobrze.
Susan budzi się w szpitalu po wypadku samochodowym, w którym straciła część wspomnień. W jej pamięci zostały jednak wydarzenia z młodych lat kiedy to jej chłopak został brutalnie zamordowany, w czasie rytuału wstąpienia do studenckiego bractwa. Jaki związek mają tamte wydarzenia z wypadkiem kobiety, co wspólnego ma z tym miejsce jej pracy? Na te pytania stara się usilnie znaleźć odpowiedź, bowiem w szpitalu zaczynają dziać się dziwne i przerażające rzeczy.
Koontz nie zawiódł mnie swoim stylem pisania. Książkę dosłownie połknęłam, nie mogąc się od niej oderwać. Dobrze budowane napięcie, które stopniowo wzrasta. Pojawiają się elementy z dreszczykiem, które nieźle mieszają w głowie. Powoli nie wiemy, czy mamy do czynienia z fantastyczną powieścią grozy, thrillerem psychologicznym, a może kryminałem? Czy zakończenie mnie zaskoczyło? I tak i nie. W pewnym sensie spodziewałam się czegoś w tym stylu, tylko im dalej brnęłam w książkę, tym mniej wszystko było logiczne. Na końcu stwierdziłam, że rozwiązanie jest bardzo naciągane i to mocno osłabiło moją ocenę książki.
Nie mogę jednak powiedzieć, że dobrze się nie bawiłam. Polubiłam większość bohaterów. Logiczne myśląca Suzan jest fizykiem, zawsze radziła sobie sama. Teraz jest zdana na łaskę lekarzy, a ją samą stopniowo ogarnia szaleństwo. Podoba mi się, jak zostało ukazane jej podejście do sytuacji, lęk i mimo wszystko ciągłą niezłomność. Pozostali bohaterowie natomiast świetnie wpasowują się w atmosferę książki. Czytelnik stale się zastanawia czy ma do czynienia z troskliwymi lekarzami, czy też oszustami, a może kimś pozaziemskim. Wkrada się tu powoli element lekkiej psychodeliki.
Nie podobało mi się natomiast ogólne podejście do motywu chorób psychicznym. Trochę za bardzo zostały ukazane jako najgorsza opcja. O ile rozumiem, że bohaterka książki może mieć sceptyczne podejście do skuteczności psychiatrii, tak tu cała powieść trochę to podkreśla.
Podsumowując, nie jest to kolejna książka autora, którą będę się zachwycać, bo ma zbyt wiele rzeczy, które mi się nie podobały. W tym szczególnie naciągane zakończenie. Jednak ciągle jest to powieść dobrze napisana, utrzymująca dreszczyk grozy i przede wszystkim wciągająca.