Rozbijemy się.
Kochamy Cię.
Rób co chcesz.
Tata
Tak rozpoczyna się cała historia, historia bólu, niezrozumienia, odrzucenia i zapomnienia. Historia młodej dziewczyny, która odrzucając cały świat tak bardzo pragnie śmierci, tak bardzo do niej dąży, że śmierć daje jej drugie życie. Życie lepsze i bardziej docenione...
Ale zacznijmy od początku.
Bardzo ostrożnie i krytycznie podchodzę do tego typu książek. Książek-pamiętników, mówiących o śmierci, o stracie bliskich, o nienawiści i braku chęci do życia.
-Dlaczego?-spytacie. - Czy bagaż emocji, które w sobie posiadają jest zbyt ciężki?
-Nie.- odpowiem.
Książki wywołujące burzę emocji stanowią moje ulubione, a takie, w których możemy poznać wszystkie myśli, odczucia i emocje bohatera są niezastąpione. Chodzi o to, że obawiam się nieudolności autora. Autora jak na złość, książki dla dzieci. Zastanawiałam się, jak przedstawi on tak niesamowicie ważny i trudny temat. No bo jak, przepraszam, czterdziestoletni facet chce wczuć się w rolę osiemnastolatki? Osiemnastolatki, która właśnie straciła całą swoją rodzinę, całe swoje życie... Przyznać jednak muszę, że pan Erland Loe doskonale wczuł się w tą rolę, z całą pewnością mogę powiedzieć, że czytając go czujemy jakbyśmy zagłębiali się w czyjś prawdziwy powiernik myśli. Ja znalazłam jednak mały minus , bo styl pisania tej książki jest bardzo schematyczny i taki... niewyszukany. Rozumiem, że w pamiętnikach nieczęsto pojawiają się homeryckie porównania, jednak sama po prostu zakochana jestem w pięknym języku, z licznymi metaforami, epitetami i innymi ozdobnikami. Przyznać muszę jednak, że Autor stanął na wysokości zadania i napisał bardzo realistyczną książkę.
Dziewczyna, na polecenie znienawidzonego przez siebie psychologa, zaczyna pisać, a pisząc leczy swoją zranioną duszę. Pisze o miejscach, które odwiedza. I pisze o lataniu, lataniu, które przynosi jej niesamowite ukojenie i sprawia, że czuje się po prostu lepsza, wolna i taka lekka. W powietrzu znikają wszystkie jej problemy i kłopoty. Latanie ją odnawia.
“Mimo wszystko nie boję się latać, wręcz przeciwnie- kiedy unoszę się w powietrzu, czuję, że Tom, mama i tata są mi szczególnie bliscy, i że najchętniej byłabym tam w górze przez cały czas. Wtedy Luis powiedział, że powinnam spróbować przelecieć się balonem albo na paralotni, ponieważ to umożliwia jeszcze bliższy kontakt z tym, co pierwotne i autentyczne w lataniu. Wspaniałe jest zwłaszcza to, dodał Luis, że nie słychać pracy silnika, tylko strumień powietrza, który owiewa skórę. To jest jak lot ptaka. Ale ja nie jestem pewna, czy chciałabym, żeby latanie było aż tak ptasim przeżyciem. Podoba mi się to, że samoloty mają ściany i fotele, dzięki temu w mniejszym lub większym stopniu przypominają pokój. W każdym razie od środka. Bo właśnie to stwarza iluzję, że człowiek jest bezpieczny. I ta iluzja pryska za każdym razem, kiedy samolot spada na ziemię, a ja właśnie o tym marzę.”
Ludzie, których poznaje, miejsca, które odkrywa, cienie i blaski jej życia nie mają żadnego znaczenia wobec przemożnej chęci skończenia z całym jej życiem. Wobec chęci uwolnienia się od problemów i połączenia się ze zmarłymi, najbliższymi osobami... I taką postawę wykazuje ona cały czas, nie zmieniając swojego zdania nawet, gdy dowiaduje się o innym życiu, które zależy tylko od niej.
Nie będę zdradzać jak skończy się historia, ale wywołała ona u mnie bardzo mieszane, niesprecyzowane uczucia i sama sięgnę po tą pozycję jeszcze raz, aby spróbować zrozumieć główną bohaterkę i zwrócić baczniejszą uwagę na zmiany zachodzące w niej samej.
Reasumując moją, jak zwykle, zagmatwaną notatkę- książka nie zachwyca literackim pięknem, ale wszystko wynagradza ogromem emocji, uczuć, decyzji i mimo dość 'opisanego' problemu zaskakuje świeżością spojrzenia i niesamowitym realizmem.