Kryminały rzadko trafiają na moją półkę, jednak w przypadku „Patrz, jak spadam” Monsa Kallentofta urzekła mnie okładka – pełna nocnych świateł, barw i tajemnicy. Autora okrzyknięto królem skandynawskiego kryminału dzięki bardzo dobrze przyjętym seriom o inspektor Malin Fors oraz policjancie Zacku Herrym. Obecnie mieszka na Majorce, a jego powieść otwiera nowy cykl w twórczości, a jej akcja dzieje się właśnie na tej wyspie.
Bohaterem jest Tim Blanck, który od trzech lat mieszka na Majorce i nieustannie szuka zaginionej tam szesnastoletniej córki. Bez nadziei, bez od dawna pojawiających się nowych śladów, rozdaje ulotki ze zdjęciem Emme pytając wszystkich wkoło, czy nie widzieli takiej dziewczyny. Jego upór spowodował kryzys w małżeństwie i rozwód, gdyż niemożliwe do zniesienia stały się wzajemne oskarżenia pomiędzy nim a jego żoną Rebecką o to, kto pozwolił szesnastolatce wyjechać razem z koleżankami na samodzielne wakacje. Jednocześnie pracuje jako prywatny detektyw. Dostaje zlecenie, by śledzić żonę jednego z majorkańskich bogaczy, by odkryć, czy zdradza swojego męża. Okazuje się, że owszem, a kiedy mąż się o tym dowiaduje, jej kochanek zostaje zamordowany, a żona przepada bez wieści. Sytuacja wygląda na oczywistą – morderstwo z motywem zdrady małżeńskiej, jednak kiedy rzekomy morderca popełnia w więzieniu samobójstwo, zostawiając list pożegnalny, który do tego okazuje się fałszywy, już wiadomo, że dzieje się coś więcej, niż tylko zdrada. Zanim jednak dojdzie do tego samobójstwa, Tim zostaje zaangażowany do odnalezienia Nataszy – żony bogacza, który wierzy, że kobieta żyje. Przy okazji Tim trafia na nowe ślady, szczegóły dotyczące jego córki. Odżywa w nim nadzieja, że w końcu ją znajdzie, być może całą i zdrową.
Poza wątkami czysto kryminalnymi, książka zawiera dużo treści obyczajowych, być może dlatego tak dobrze mi się ją czytało. Niezbyt dynamiczny początek rozkręca się w dość szybką akcję z niesamowitymi zwrotami i wycisza dopiero pod koniec, kiedy sprawa znajduje swój finał. Tim jest w swoich poszukiwaniach osamotniony, traci nadzieję, która dodatkowo jest tłumiona przez postawę policji oraz żonę. Ona też nie wierzy w odnalezienie córki, jednak, paradoksalnie, nie godzi się z myślą, że dziewczyna nie żyje. Napięcie związane z tą sprawą uniemożliwia parze dalsze wspólne życie, dlatego dochodzi do rozwodu, choć tych dwoje nadal się kocha.
Sprawa odnalezienia Nataszy, którą Tim zajmuje się obecnie, pokazuje jak brudny, skorumpowany i bezlitosny jest świat w miejscu, który wydaje się turystycznym rajem. Cudowne plaże, luksusowe hotele i jachty, błękitne niebo i lazurowa woda skrywają prostytucję, handel narkotykami, niewyjaśnione morderstwa i gwałty, a węszenie w tych sprawach może się skończyć źle. Okazuje się, że rajskość tego miejsca ma swoją cenę.
Książka została napisana z perspektywy głównego bohatera i czasu współczesnego, jednak w niektórych fragmentach wraca do wydarzeń sprzed trzech lat, kiedy zaginęła Emme, by pokazać również jej spojrzenie na to, co się wtedy wydarzyło. Śledztwo w sprawie Nataszy może nie jest zbyt zawiłe, autor nie myli tropów, raczej prowadzi czytelnika od śladu do śladu, by złożyć je w końcu w logiczną całość. Po dość długim rozkręcaniu akcji dostajemy dynamiczną i ciekawą historię, która wciąga i do końca nie pozwala zgadnąć, o co w tym wszystkim chodzi oraz czy Tim odnajdzie córkę. Bardzo ciekawa propozycja – może na wakacje?