Swego czasu było bardzo głośno o tej książce, nie pamiętam, aby któraś przed nią, czy po niej miała aż taką promocję. „Kasztanowy ludzik” dawno został przeze mnie przeczytany, ale nigdy dotąd nie pojawiła się moja recenzja tej książki. Takie życie. Zapomniałam o niej i wydaje mi się, że większość czytelników, także. Teraz powróciła jako wspaniała ekranizacja na Netflixie. Stwierdzam to z całą odpowiedzialnością, że jest to bardzo dobrze zrealizowana ekranizacja, duńskiej produkcji, z świetną grą aktorską. Powieść nie jest zła, chociaż trochę przereklamowana, ale za to ekranizacja wypadła doskonale i serial świetnie ogląda.
Historia zaczyna się trzydzieści lat temu, kiedy pewna rodzina mieszkająca na farmie zostaje brutalnie wymordowana, wraz z przechodzącym na emeryturę detektywem, który zatrzymał się tam z powodu skarg na błąkający się inwentarz. Jestem wielką fanką procedur policyjnych i dla mnie ta książka była strzałem w dziesiątkę, ale jest ona bardzo krwawa i ekspresyjna. Jest też bardzo klimatyczna, z mroczną, ponurą i zimną aurą Kopenhagi przygotowującą scenę dla seryjnego mordercy.
„Kasztanowy ludzik” to debiutancka powieść duńskiego scenarzysty Søren Sveistrupa, w której szczegółowo opisuje policyjne śledztwo dotyczące morderstw matek, mających zarzuty o zaniedbanie i nadużycia wobec własnych dzieci. Morderstwa są brutalne i makabryczne. Zabójca ucina rękę jednej, nogę drugiej, ale zostawia coś w zamian. Kasztanowe ludziki. Policja znajduje na nich odcisk palca młodej dziewczyny, która zaginęła rok temu i została uznana za martwą.
Sprawa zostaje powierzona dwójce detektywów, która ma odnaleźć seryjnego mordercę, niezwykle sprytnego i przebiegłego, który wciąż wymyka się policji. Rozwiązywanie tej sprawy jest wyjątkowo niebezpieczne i skomplikowane, bo zabójca jest wciąż o krok przed nimi. Śledczy mają mroczną przeszłość, chociaż nie było mi dane poznać całej historii o żadnym z nich, być może kiedyś uda się coś więcej dowiedzieć na ich temat, gdy autor zdecyduje się napisać kolejną książkę z nimi w roli głównej. Dochodzenie, które prowadzą, jest bardzo zawiłe i żmudne, niezliczone ślady z przeszłości, zaciemniają im obraz śledztwa. Czują presję upływającego czasu, bo zdają sobie sprawę z tego, że gdy nie rozwiążą tej sprawy zginie więcej kobiet.
Z wielkim zainteresowaniem śledzi się współpracę tej mało zgranej pary śledczych. Detektyw z wydziału zabójstw Thulin, została zmuszona do współpracy z młodym, ale doświadczonym detektywem Hessem, który z powodów dyscyplinarnych znalazł się w jej dziale. Wydaje się, że Hess jest mało zainteresowany prowadzoną sprawą i głównie zależy mu tylko na powrocie do swojej poprzedniej pracy, gdzie zajmował się przestępczością międzynarodową, natomiast Thulin ma nadzieję na szybkie zakończenie śledztwa i przejdziecie do działu zajmującego się cyberprzestępczością. Ale najpierw muszą rozwiązać sprawę śmierci kobiety, która została brutalnie zamordowana, lecz nim zdołają wpaść na trop zabójcy, zostaje popełniona kolejna zbrodnia. Zdają sobie sprawę, że psychopata ich wyprzedza i realizuje swój makabryczny plan.
Søren Sveistrup napisał fascynujący kryminał z frapującym śledztwem prowadzonym przez parę jak się na początku wydawało papierowych postaci, które w trakcie ewaluują i odtąd z dużym zaciekawieniem można obserwować ich wzajemną rozwijającą się relację, która staje się jednym z głównych punktów powieści. Hess okazuje się być człowiekiem, który nie odpuści aż nie dotrze do sedna popełnionych zbrodni. Nikt z działu kryminalnego go nie akceptuje, a szef upatrzył sobie w nim kozła ofiarnego, gdy presja wywierana na policję się nasila. Potrzeba czasu, by Thulin zobaczyła w Hessie oddanego i skutecznego detektywa, który kwestionuje postrzeganie sprawy. Zawziętego i zdeterminowanego śledczego, który wkracza na zakazane terytorium, bo jest przekonany, że sprawa ma swoje korzenie w przeszłości, i że zaginiona nastolatka ma w tej sprawie kluczowe znaczenie. Chciałabym zobaczyć, jak tych dwoje pracuje jako prawdziwie zgrany zespół, bo teraz nie połączyli swoich sił do końca i przez to, że każde prowadzi śledztwo na swoją rękę, nie dzieląc się zbytnio swoimi odkryciami, niejednokrotnie wpadają w tarapaty.
„Kasztanowy ludzik” to thriller kryminalny, dla osób o mocnych nerwach, bo jest kilka makabrycznych scen, które moim zdaniem są uzasadnione, bo autor chciał pokazać, jak bardzo zaburzony i obłąkany jest zabójca, który w swoim mniemaniu jest wybawcą skrzywdzonych małych dzieci. W rezultacie, po za kilkoma niedociągnięciami, jest to niezła powieść o niebanalnej fabule i mrocznych, przerażających, ale przekonujących motywach mordercy, co czyni ją jednym z dobrych przykładów gatunku, któremu zaszkodził marketing i wszechobecna reklama. Bardzo wysoko postawiłam mu poprzeczkę i pomimo że nieźle mi się ją czytało, to spodziewałam się jednak czegoś znacznie lepszego. Gdyby autor pokusił się o większą analizę psychologiczną zabójcy, bardziej zagłębił się w przeszłość śledczych, książka byłaby dużo lepsza, a tak jest to przyzwoita lektura z dużym potencjałem. Czy polecam, oczywiście, a czy ją czytać, czy nie zostawiam to Waszemu wyborowi, za to bardzo polecam serial.
„Smutek jest miłością, która stała się bezdomna, i że trzeba nauczyć się z nim żyć i zmuszać się do myślenia o przyszłości”.
Jeżeli znalazłeś kasztanowego ludzika, to znaczy, że jest już za późno...
📖 Psychopata terroryzuje Kopenhagę - krwawo morduje swe ofiary, a na miejscach zbrodni pozostawia ręcznie zrobione kasztanowe...
Mnie też się nie chciało pisać recenzji 😉 Jak już się przyzwyczaiłam do narracji w czasie teraźniejszym, nieźle mi się to czytało. Całkiem w porządku książka, ale serialu też mi się nie chce oglądać.
@LetMeRead, Mnie również! Uważam, że w swoim gatunku to jedna z najlepszych książek jakie przeczytałam. Niedawno obejrzałam też serial i moim zdaniem choć jest dobry, nie dorównuje wersji papierowej. Sporym zgrzytem była dla mnie postać zabójcy. Jak on mi fizycznie nie pasował! Poza tym w filmie, w zupełnie innym świetle została pokazana relacja pomiędzy nim a Thulin. Aha, no i Thulin jakaś taka inna niż w mojej wyobraźni...
@aleksiunka, Wszystko jest kwestią czasu. „Dziesięciu Murzynków” czytałam w liceum i zapomniałam. Jak przeczytałam w dorosłości - miałam zaskoczenie. Do tej książki chyba jednak nie będzie mi się chciało wracać po latach…
Jeżeli znalazłeś kasztanowego ludzika, to znaczy, że jest już za późno...
📖 Psychopata terroryzuje Kopenhagę - krwawo morduje swe ofiary, a na miejscach zbrodni pozostawia ręcznie zrobione kasztanowe...
"Martwi nie powinni przyćmiewać żywych.” Tym razem natrafiłam na kasztanowego ludzika, którego morderca zostawia, przy swoich ofiarach.Od razu mi się przypomniała powieść "Kamienne figurki" Lloyd Dev...
Kasztany są symbolem jesieni. Te niewielkie, brązowe kulki z jasną plamką są mocno pożądane przez dzieci. Ich zbieranie jest jedną z głównych atrakcji podczas jesiennych spacerów. Później służą nam d...
@iszmolda
Pozostałe recenzje @gala26
𝗠𝗮𝗴𝗶𝗰 𝗠𝗶𝗸𝗲
𝑀𝑖𝑘𝑜ł𝑎𝑗 𝑑𝑜 𝑤𝑦𝑛𝑎𝑗ę𝑐𝑖𝑎 to ostatnia książka świąteczna, którą przeczytałam w tym roku. Była to niezwykła przygoda literacka – autorka oczarowała mnie niebanalną historią, w...
Małgorzata Starosta to moja niekwestionowana królowa komedii kryminalnych i powieści wszelakich. To autorka zdolna, empatyczna i otwarta na ludzi. Kobieta o wielu twarza...