Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Mroczny Rewers to dobry debiut. Historia jest bardzo dobrze napisana, styl autora zachwyca, widać też, że konstrukcja powieści jest przemyślana. Wszystko się ładnie wyjaśnia i domyka, a po zakończeniu lektury nie zostajemy sami z poczuciem, że czegoś tu zabrakło. Jest to opowieść przede wszystkim o przeznaczeniu i o tym, jak niewiele znaczy życie pojedynczej jednostki. Nie jest to najoryginalniejszy motyw, bo takich historii jest wiele, ale został on bardzo dobrze rozwinięty i poprowadzony. Warto również zaznaczyć, że ta powieść wymyka się wszelkim definicjom; widać, że autor łączy gatunki, bawi się nimi i wyciąga z nich to, co najlepsze. Znajdziemy tu trochę z thrillera, z kryminału, z powieści noir, nie zabraknie tu również elementów grozy, a wszystko to owinięte jest otoczką filozoficznych przemyśleń. To, jak autor operuje słowem zachwyca. Opis Nyx, miasta nocy jest tak szczegółowy, że pozwala nam ujrzeć je nie tylko oczami wyobraźni, ale również przenieść się w to miejsce i razem z głównym bohaterem przechadzać się jego ulicami.
Fabuła rozpoczyna się 14 lutego, wtedy też dochodzi do tajemniczego wypadku. Na ulicę, wprost pod koła rozpędzonego samochodu, wybiega Anioł, jednak nikt poza kierowcą go nie widział. Na domiar wszystkiego, na ulicy zamiast Anioła leży ciało młodego mężczyzny. Śledztwo przypada Hankowi Zaborskiemu, gwieździe policji, który w przeszłości zasłynął już ze złapania seryjnego mordercy. Policjanta jednak z jakiegoś powodu dręczą wyrzuty sumienia. Wszystko jest tu ze sobą połączone, ale nic do siebie nie pasuje i z pozoru nie ma sensu.
Ta książka zasługuje na naprawdę wysoką ocenę, zwłaszcza mając na względzie fakt, iż jest to debiut. Niestety, z pewnych przyczyn jestem zmuszona ją znacznie obniżyć.
Bardzo nie podobało mi się to, jak zostały przedstawione tu kobiety. Nie chodzi mi o to, że było ich niewiele, bo akurat w tym nie ma nic złego. Mroczny Rewers to historia mężczyzn i napisany został właśnie z ich perspektywy. I im również nie było lekko. Nie sądzę jednak, żeby to było wystarczającym uzasadnieniem tego, że każda jedna postać żeńska, jaka się tu pojawiała, była sprowadzana do obiektu seksualnego. Na początku sądziłam, że wynika to z kreacji konkretnego bohatera (lub dwóch), jednak niestety wszyscy panowie, poza głównym bohaterem, prezentowali sobą właśnie taką postawę. Nieważne, że dana kobieta pojawiła się tylko na chwilę i zajmowała się swoimi sprawami. Nieważne, że chwilę wcześniej autor prowadził metafizyczne rozważania nad sensem istnienia. Czasem takie mizoginistyczne wstawki pojawiały się również pośród tych przemyśleń, a następnie autor jakby nigdy nic podejmował poprzedni wątek. Nie ukrywam, że poczułam się z tego powodu bardzo źle i że znacznie wpłynęło to na odbiór powieści. Uważam, że rozpowszechnianie takich treści w obecnych czasach jest szkodliwe, ponieważ utrwala pewne stereotypy i niejako daje przyzwolenie na przedmiotowe osób płci żeńskiej. Autor wspomina coś o wojnie płci, jednak ja jej tu nie widzę. Do prowadzenia wojny potrzebne są dwie strony. Tutaj mamy tylko jedną.