"Wiedza nie zawsze jest pożyteczna."
Percy ukończył siódmą klasę co wydaje się być cudem dla niego oraz jego mamy. Jednak spokój w jego przypadku nie utrzymuje się długo. Przez kłopoty (oraz zmiany w personelu) Obozu Herosów, wbrew sprzeciwom, udaje się w niebezpieczną wyprawę, od której zależy bezpieczeństwo półbogów. Z jego postacią dzieje się to, co tak bardzo lubię obserwować w książkach, dorasta w szybkim tempie, a spowodowane to jest sytuacją, w jakiej się znajduje. Zaczyna lepiej rozumieć niektóre sprawy i stawia czoła przeciwnościom, aby dostrzec, że rodzina jest najważniejsza. Znajduje akceptację dla odmienności. Myśli o innych i są tego skutki.
Annabeth poświęca więcej uwagi pielęgnowaniu przyjaźni, choć nie daje tego po sobie poznać. Dzięki niej widzimy, że każdy może zostać zmanipulowany niezależnie od wiedzy czy pochodzenia. Przedstawiona jest jej przeszłość w wyniku czego łatwiej jest nam pojąć to co robi.
Tyson natomiast jest takim sprawdzianem dla Percy'ego oraz Annabeth, ponieważ oboje muszą przełamać swoje uprzedzenia, żeby przeżyć.
"Prawdziwy świat jest tam, gdzie są potwory. Dopiero tam przekonujesz się ile jesteś wart."
Akcja jest zbudowana wyjątkowo ciekawie. Ostatni dzień w szkole i nagle atak potworów. Potem odwiedzamy obóz, a następnie wszystko wali się nam na głowę. Musimy szybko orientować co się dzieje, aby nie zepsuć sobie przyjemności z lektury,
Opisy skutecznie działają na wyobraźnię. Dokładnie przybliżono nam wygląd postaci oraz efektowniej scharakteryzowano miejsca podróży. Odnoszę wrażenie, że emocje postaci zostały bardziej podkreślone, niż w "Złodzieju pioruna".
Dzięki pierwszoosobowej narracji łatwiej postawić nam się na miejscu głównego bohatera oraz wyobrazić sobie dane sytuacje, zrozumieć dlaczego akurat tak postąpił, a nie inaczej.
Położenie, w którym się znajdują podnosi ciśnienie. W każdej chwili są wystawieni na niebezpieczeństwo, ale w żadnym wypadku nie mogą pozwolić sobie na jakiś szwank czy dłuższy odpoczynek, ponieważ goni ich czas. Muszą stawić czoła zagrożeniu, aby uniknąć większego zagrożenia. Nie ma całkowicie bezpiecznego wyjścia z opresji, zawsze trzeba coś poświęcić. A poświęcenia nie zawsze bywają lekkie, praktycznie nigdy.
"Przez te tysiące lat nauczyłem się jednej rzeczy na pewno: nie można skreślać nikogo z rodziny, niezależnie od tego, jak ten ktoś się stara."
Nie można również zapomnieć o Groverze, pomysłowym satyrze, który znalazł się w nie najlepszej sytuacji, choć trzeba przyznać...zabawnej.
Nie wiem z czego to wynika, ale część druga zdecydowanie bardziej podobała mi się od swej poprzedniczki, może dlatego, że tam dopiero wszystkich poznawaliśmy, a tu jakbyśmy wrócili do starych, dobrych przyjaciół.
Książka jest napisana przystępnym językiem. Nie ma słów, które wymagałyby koniecznego wsparcia słownika, jednak na pewno dużym ułatwieniem jest choć drobna znajomość mitologii greckiej, żeby nie być kompletnie w ciemni bitym. Na szczęście mitologię uwielbiam, więc możliwość poznania bogów w innym świetle była dla mnie niezaprzeczalną przyjemnością.
"Morze potworów" jest jedną z lepszych książek jakie czytałam. Mamy wartką akcję, wspaniałych, genialnie wykreowanych bohaterów oraz interesujące przygody, które zapierają dech w piersiach. Jest to niewątpliwie wspaniała książka, nad którą warto dłużej pomyśleć i uświadomić sobie parę rzeczy niczym bohaterowie lektury.