Relacje z podróży w wersji książkowej zdecydowanie mają w sobie to magiczne coś. Przygody współczesnych nieustraszonych poszukiwaczy przygód są niezwykle wciągające. Czy to pod kocem we własnych pieleszach w długie mroźne wieczory, na plaży czy w przerwach podczas trudnej wędrówki – są tak samo fascynujące. Dla mnie mają one jednak jeszcze jedną ważną cechę – są niezwykle motywujące.
Filozofia autorów tej relacji jest prosta: im mniej miejsce jest dotknięte masową turystyką, tym ciekawiej i (paradoksalnie) bezpieczniej. Im bliżej ludzi, żyjąc zgodnie z ich normami, tym ciekawej. Co więcej – nie psujmy tego, nie pozwólmy tym miejscom zginąć. Dostosujmy się do osób nas goszczących – nie odwrotnie. Im trudniej, tym (zapewne prawem karmy) świat nam odpłaca piękniejszymi chwilami i wspanialszymi krajobrazami. No i przede wszystkim, byle jak najdalej od nudy i oklepanych miejsc.
Dlatego możemy zaczytywać się w nurkowaniu z trudnymi do pokonania prądami, ale jednocześnie odkrywać wspaniały świat podmorski. Razem z parą odważnych ludzi podróżujemy: rowerem przez krainę z "Władcy Pierścieni" (z nieziemskimi wprost krajobrazami (!), które możemy podziwiać na równie wspaniałych fotografiach), motorem przez Amerykę Południową, elektrycznym rowerem między polami ryżowymi, skaczemy ze spadochronu itd. Głowy pełne pomysłów, ciała gotowe do każdej akcji, która przyjdzie na myśl.
Co mi się najbardziej podoba w "Byle dalej", to nie uciekanie od opisywania trudności. Najczęściej książki z tej półki pomijają trudne chwile. Tutaj aż roi się od niebezpiecznych momentów, piętrzących się trudności. Przez co relacji tej nie brakuje realizmu, na co można się uskarżać w niektórych tytułach. Im cięższe chwile i im trudniej bywa, tym bardziej fascynujące wspomnienia. A przez to i sama książka da się zapamiętać na długo.
Ale jest jedna kwestia do której muszę się przyczepić. Choć książka napisana jest w sposób niezwykle wciągający, choć tryska humorem, niektóre kraje nie zostały opisane zbyt dokładnie. Można się uskarżać, że za mało miejsca poświęcono np. Indiom. Niektóre miejsca potraktowane "po łebkach". Czuję niedosyt, owszem – ale to już kwestia przewrotnego (dosłownie) losu. A niedosyt można poczuć zwłaszcza przy ostatnich stronach. Tak wiele treści, tak dużo zdjęć, mnóstwo przygód, ale ciągle mało (swoją drogą to samo mogli by powiedzieć autorzy).
"Byle dalej" pozwala odkryć wiele nowych wspaniałych miejsc. Co parę stron, podziwiając zdjęcia (na ich ilość nie można się uskarżać) nachodziła mnie myśl, że najwyraźniej ktoś tam na górze wiedział co robi. Świat jest ogromny, ale jest też wspaniały. Możliwość odkrycia właśnie takich dziewiczych miejsc, pełnych uroku, zobaczenia ich na własne oczy i zapamiętanie ich na zawsze – to jest właśnie cud. Cud wytrwałości i odwagi.
Książkę polecam fanom takich pozycji, ale także osobom, które do tej pory jeszcze po literaturę podróżniczą nie sięgnęły. "Byle dalej" motywuje. Do dalszego zaczytywania się w tę kategorię, ale przede wszystkim do działania.