Gdy byłam młodsza i miałam około 14 - 15 lat zaczytywałam się w przygodach Tomka Wilmowskiego autorstwa Alfreda Szklarskiego. Chłopiec wraz z ojcem i niezwykłym przyjacielem, bosmanem Tadeuszem Nowickim (którego wprost pokochałam za jego humor w każdej sytuacji) przemierzał świat, poznawał nowe kultury, zwyczaje innych ludzi. Strasznie mnie to fascynowało i gdy nadarzyła się okazja do sięgnięcia po książkę podróżniczą, opowiadającą o dalekich wyprawach nie mogłam się doczekać żeby zacząć ją czytać :).
Marta Owczarek i Bartek Skowroński to dwójka pasjonatów przygód, obcych krajów i zachodów Słońca. Pewnego dnia postanowili opuścić Polskę i ruszyć w podróż dookoła świata. Po długich przygotowaniach odwiedzili m.in. Mongolię, Chiny, Nepal, Australię, Argentynę, Chile, Boliwię, Ekwador. W każdym z tych państw nie zwiedzali popularnych zabytków i miejsc opisywanych w każdym przewodniku. Ich celem były miejsca, w których nie ma tłoku i krajobrazu zmienionego turystycznie. Woleli podpatrywać prawdziwe życie rdzennych mieszkańców Australii niż oglądać pokazy dla turystów. Marta i Bartek przełamują stereotypy dotyczące mieszkańców różnych państw. W większości spotkani ludzie byli dla nich bardzo serdeczni, chętnie służyli pomocą, noclegiem i gościną mimo niskiego statusu materialnego. Z książki wygląda piękny obraz innych kultur, które w miarę przenikania się turystów mieszają się w jedną wielką całość.
Narracja jest prowadzona przez Martę Owczarek, która z dużym humorem opisuje wydarzające się sytuacje. Na ogromną uwagę zasługują zdjęcia, których autorami są Marta i Bartek oraz ich przyjaciel Marcin Podgórski, który dołączał do nich w niektórych etapach podróży. Fotografie przedstawiają głównie ludzi i zwierzęta zamieszkujących odwiedzane przez niezwykłą parę rejony. Zdjęcia sprawiają, że książka jest jeszcze ciekawsza, bo co innego napisać, że jezioro jest piękne lub zwierzę małe, a co innego zobaczyć to na zdjęciu. Dodatkowo na początku każdego rozdziału przedstawiona jest mapka, na której możemy odnaleźć trasę podróżników.
Podczas czytania książki bardzo zazdrościłam autorom, że mieli tak mnóstwo odwagi, żeby ruszyć tylko we dwoje w nieznane rejony, które nie są popularne turystycznie. Na ponad 2 lata opuścili swoje rodziny, przyjaciół, codzienne, spokojne życie i ruszyli, aby zwiedzać świat. Chłód, upały, deszcze, choroby, przeciwności na granicach państw ich nie zrażały, wręcz przeciwnie sprawiały, że ich determinacja do spełnienia marzeń była coraz większa. Dla Marty i Bartka nie było stwierdzenia "nie da się". Ich pogoda ducha, optymizm, a przede wszystkim uśmiech przebrzmiewający z każdej kartki sprawiały, że szybko zjednywali sobie ludzi.
Podróżnicy chętnie próbują miejscowych potraw, uczą się zwyczajów panujących w odwiedzanych rejonach, przyswajają języki, którymi posługują się tubylcy. Wprawiają wszystkich w zdumienie swoją ciekawością świata, ale nie tego z folderów biur podróży, lecz tego prawdziwego, który nie uległ biznesowi turystycznemu.
Ich entuzjazm udziela się czytelnikowi, który wręcz uśmiecha się podczas poznawania perypetii, które ich spotykały. W trakcie czytania wszystko wydaje się łatwiejsze, wystarczy tylko zgromadzić fundusze, posiadać paszport, spakować plecak i ruszyć w nieznane. Niestety, trzeba liczyć się z tym, że jakoś trzeba przemieszczać się w zwiedzanych państwach. Dla Marty i Bartka to nie problem: podróżują pieszo, rowerami, skuterami, samochodem, lecz ich ulubionym środkiem transportu zostały motocykle.
Ta książka skłania czytelnika do sięgnięcia po inne pozycje opowiadające o tych mniej znanych zakątkach świata. Nie ukrywam, że jeśli do moich rąk trafiłaby książka tych podróżników opisująca ich kolejne wyprawy to bardzo chętnie bym ją przeczytała, aby przekonać się jak sobie radzą podczas poznawania nowych miejsc.
Moja ocena: 10/10