Przeczytałam tak wiele książek o wojnie i już wydawało mi się, że w pewnym momencie nastąpił nimi przesyt, ale są jednak takie autorki, których książkom nie potrafię się oprzeć. Przeczytałam już kilka powieści Marii Paszyńskiej, więc doskonale wiem, jak wspaniale pisze i potrafi tworzyć niezwykłe historie oparte na faktach. Książki autorki przyciągają uwagę, bo jak mało kto potrafi przybliżyć różne fakty historyczne i zaciekawić nimi do tego stopnia, że po zakończeniu lektury ze zdziwieniem się stwierdza, że to już koniec. Maria Paszyńska w swojej najnowszej powieści, kolejny raz udowodniła, że jest mistrzynią w łączeniu faktów historycznych z fikcją literacką, tak by czytający, był przekonany, że wszystko, co w niej zawarła, jest prawdą. Inspiracją do napisania powieści, były słowa Marka Eldmana o konieczności zmiany mitu getta. Eldman napisał, że 𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎 𝑝𝑜𝑘𝑎𝑧𝑎ć 𝑝𝑜𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒𝑔ó𝑙𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖, 𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎 𝑝𝑜𝑘𝑎𝑧𝑎ć 𝑡𝑜, 𝑐𝑜 𝑟𝑜𝑏𝑖𝑙𝑖, 𝑗𝑎𝑘 ż𝑦𝑙𝑖. 𝐾𝑎ż𝑑𝑦, 𝑘𝑡𝑜 𝑜𝑝𝑜𝑤𝑖𝑎𝑑𝑎 𝑜 𝑠𝑤𝑜𝑖𝑐ℎ 𝑝𝑟𝑧𝑒ż𝑦𝑐𝑖𝑎𝑐ℎ 𝑤 𝑔𝑒𝑡𝑐𝑖𝑒, 𝑠𝑡𝑎𝑟𝑎 𝑠𝑖ę 𝑖𝑚 𝑛𝑎𝑑𝑎ć 𝑗𝑎𝑘 𝑛𝑎𝑗𝑤𝑖ę𝑐𝑒𝑗 𝑔𝑟𝑜𝑧𝑦. 𝑇𝑜 𝑛𝑎𝑝𝑖𝑠𝑎𝑛𝑜 𝑡𝑦𝑠𝑖ą𝑐 𝑟𝑎𝑧𝑦. 𝐴𝑙𝑒 𝑤 𝑊𝑎𝑟𝑠𝑧a𝑤𝑖𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑢𝑚𝑎𝑟ł𝑜 𝑧 𝑔ł𝑜𝑑𝑢 𝑐𝑧𝑡𝑒𝑟𝑦𝑠𝑡𝑎 𝑡𝑦𝑠𝑖ę𝑐𝑦 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖, 𝑏𝑜 𝑤𝑖𝑒𝑙𝑢 𝑝𝑜𝑠𝑧ł𝑜 𝑑𝑜 𝑇𝑟𝑒𝑏𝑙𝑖𝑛𝑘𝑖. 𝑇𝑜 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑧𝑢𝑝𝑒ł𝑛𝑖𝑒 𝑐𝑜 𝑖𝑛𝑛𝑒𝑔𝑜. […] 𝑏𝑜 𝑏𝑦ł𝑦 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑒ż 𝑖 𝑝𝑖ę𝑘𝑛𝑒 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦. […] 𝐼 𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧𝑦ł𝑜 𝑎𝑡𝑚𝑜𝑠𝑓𝑒𝑟ę, 𝑘𝑡ó𝑟𝑎 𝑝𝑜𝑧𝑤𝑎𝑙𝑎 𝑛𝑎𝑚 𝑚ó𝑤𝑖ć 𝑜 𝑚𝑖ł𝑜ś𝑐𝑖, ż𝑒 𝑏𝑦ł𝑎 𝑤 𝑔𝑒𝑡𝑐𝑖𝑒 𝑖 ż𝑒 𝑏𝑦ł𝑎 𝑤𝑎ż𝑛𝑎.
Takie getto przedstawia Maria Paszyńska w swojej najnowszej powieści, oczami stworzonych przez siebie bohaterów. Zarówno tych, którzy mieszkali tu od zawsze, jak Marek, Franek, czy Noemi, a także tych, którzy zostali zmuszeni do przeprowadzenia się tu z zewnątrz z powodu swojego pochodzenia, jak Andrzej i Anna. Maria Paszyńska pisze w posłowiu, że zebrała się na odwagę, by napisać o życiu, a nie tylko o męczeństwie i śmierci. Bo była miłość w getcie, była przyjaźń, były pasje, były chwile uniesień, radości i zachwytu. Było życie – mimo wszystko. Kto wie, jak dalej pisze autorka czy nie najwyższą formą oporu było właśnie owo uparte trzymanie się życia tych, których skazano na nieistnienie. 𝐽𝑒ś𝑙𝑖 𝑗𝑢𝑡𝑟𝑎 𝑛𝑖𝑒 𝑏ę𝑑𝑧𝑖𝑒to piękna emocjonalna opowieść o zwyczajnym życiu w cieniu Zagłady, historia o młodych ludziach, opowiedziana ich głosem. Gdzieś tam przecież istnieli ci młodzi ludzie, którzy chcieli kochać, realizować swoje marzenia, chcieli po prostu żyć.
Do czasu wybuchu wojny, Warszawa była niczym wielki sagan, w którym zawierała się cała ludzka różnorodność, 𝑚𝑖𝑒𝑗𝑠𝑐𝑎 𝑑𝑙𝑎 𝑘𝑎ż𝑑𝑒𝑔𝑜 𝑏𝑦ł𝑜 𝑑𝑜ść, 𝑎 𝑤𝑖𝑒𝑙𝑜𝑏𝑎𝑟𝑤𝑛𝑜ść 𝑊a𝑟𝑠𝑧𝑎𝑤𝑦, 𝑚𝑛𝑜𝑔𝑜ść 𝑜𝑑𝑐𝑖𝑒𝑛𝑖 𝑗𝑒𝑗 𝑚𝑖𝑒𝑠𝑧𝑘𝑎ń𝑐ó𝑤, 𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧𝑦ł𝑎 𝑛𝑖𝑒𝑝𝑜𝑤𝑡𝑎𝑟𝑧𝑎𝑙𝑛𝑦, 𝑛𝑖𝑒𝑚𝑎𝑙 𝑏𝑎ś𝑛𝑖𝑜𝑤𝑦 𝑘𝑟𝑎𝑗𝑜𝑏𝑟𝑎𝑧.
Marek Goldman, młody Żyd podobnie jak większość Warszawiaków nie zdawał sobie sprawy, że w tym mieście mogłyby istnieć jakieś podziały. Jedną ze złotych niepisanych zasad warszawskich było bowiem to, że każdy mógł żyć, jak chce, byle nie wadził innym, i przypadkiem nie krzywdził. 𝑊𝑘𝑟ó𝑡𝑐𝑒 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎𝑘 𝑜𝑘𝑎𝑧𝑎ł𝑜 𝑠𝑖ę, ż𝑒 𝑡𝑜, 𝑐𝑜 𝑜𝑑 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑤𝑦𝑑𝑎𝑤𝑎ł𝑜 𝑚𝑢 𝑠𝑖ę 𝑡𝑎𝑘 𝑜𝑐𝑧𝑦𝑤𝑖𝑠𝑡𝑒, 𝑤 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦𝑤𝑖𝑠𝑡𝑜ś𝑐𝑖 𝑡𝑎𝑘𝑖𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡. Wojna nagle naznaczyła Warszawę, podzieliła jej mieszkańców. Początkowo ludzie żyli nadzieją, że to tylko na chwilę i niebawem nastąpi koniec wojny, a potem zrozumieli, że nastąpił koniec, ale tamtego świata.
Przegrana kampania wrześniowa spowodowała, że Niemcy oddzielili żydowskich Warszawiaków od całej reszty. Marek zakochany w Annie Zatorskiej cieszy się z takiego obrotu sprawy, bo rodzinę dziewczyny zmuszono do przeprowadzki do jego dzielnicy, po tym, jak Niemcy przypisali im żydowskie korzenie. Rodzina Zatorskich, jak i inni im podobni łudzili się, że to tylko chwilowy stan rzeczy i karmili się nadzieją, że wkrótce będą mogli powrócić do swoich domów. Rodzina Anny, a zwłaszcza jej brat, nie potrafili pogodzić się z tym, że zostali wpisani w poczet Żydów z powodu pochodzenia matki, chociaż ta dawno przyjęła chrzest i wszyscy są katolikami. Andrzej przed wojną studiował prawo, więc był przekonany, że uda mu się jakoś wyjaśnić zaistniałą pomyłkę, lecz Niemcy byli nieugięci wiedzieli swoje. Marek nie rozumiał rozgoryczenia Zatorskich, bo nie widział w tym nic złego. 𝑁𝑖𝑘𝑡 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑒ż 𝑧𝑎 𝑚𝑜𝑐𝑛𝑜 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑗𝑚𝑢𝑗𝑒 𝑠𝑖ę 𝑏𝑖𝑒𝑑ą 𝑖𝑛𝑛𝑦𝑐ℎ, 𝑑𝑜𝑝ó𝑘𝑖 𝑠𝑎𝑚 𝑚𝑎 𝑠𝑖ę 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑧𝑒.
W sobotę 16 listopada 1940 roku bramy getta się zamknęły, a wraz z nią świat dzieciństwa Anny, wszystkiego, co znała. Data ta zapisała się wyjątkowo tragicznie w życiu Zatorskich, bo w tym dniu zmarła matka Anny i Andrzeja, a żal po śmierci kobiety, zamiast zjednoczyć pozostałych członków rodziny, tylko ich podzielił.
Za tym murem nagle znalazła się jedna trzecia Warszawiaków. Części z nich mieszkających tu od zawsze, nie sprawiało to aż takiej różnicy, ale pozostałym o wiele trudniej było się przystosować i pogodzić z narzuconą przez Niemców rolą. Getto uświadomiło im, czym jest prawdziwy głód. 𝑁𝑖𝑒 𝑡𝑎𝑘𝑖 𝑧𝑤𝑦𝑘ł𝑦, 𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑎𝑘𝑖, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦 𝑠𝑖ę𝑔𝑎ł 𝑜 𝑤𝑖𝑒𝑙𝑒 𝑔łę𝑏𝑖𝑒𝑗, 𝑏𝑦ł 𝑐𝑧𝑦𝑚ś 𝑤𝑖ę𝑐𝑒𝑗 𝑛𝑖ż 𝑑𝑜ś𝑤𝑖𝑎𝑑𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒 𝑐𝑖𝑎ł𝑎. 𝑃𝑟𝑧𝑒𝑗𝑚𝑜𝑤𝑎ł 𝑤ł𝑎𝑑𝑧ę 𝑛𝑎𝑑 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑚, 𝑜𝑑𝑏𝑖𝑒𝑟𝑎ł 𝑠𝑖ł𝑦, 𝑧𝑚𝑦𝑠ł𝑦, 𝑛𝑎𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗ę.W jeszcze gorszej sytuacji byli wychrzczeni Żydzi, bo zostali odrzuceni przez swoich braci, którzy uważali ich za dziwolągów, to oni należeli do najtragiczniejszych postaci tej zamkniętej dzielnicy. Gdy pierwszy szok minął ludzie w przestrzeni okolonej murem, próbowali budować nowe życie. 𝑇𝑎𝑘𝑎 𝑏𝑦ł𝑎 𝑐𝑧ł𝑜𝑤𝑖𝑒𝑐𝑧𝑎 𝑛𝑎𝑡𝑢𝑟𝑎, 𝑤 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑚ś 𝑠𝑒𝑛𝑠𝑖𝑒 𝑛𝑖𝑒𝑧ł𝑜𝑚𝑛𝑎, 𝑧𝑎𝑛𝑢𝑟𝑧𝑜𝑛𝑎 𝑤 𝑐𝑦𝑘𝑙𝑢 ż𝑦𝑐𝑖𝑎 𝑧𝑏𝑦𝑡 𝑔łę𝑏𝑜𝑘𝑜, 𝑏𝑦 𝑘𝑡𝑜𝑘𝑜𝑙𝑤𝑖𝑒𝑘 𝑚ó𝑔ł 𝑤𝑦𝑟𝑤𝑎ć 𝑧 𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑝ę𝑑 ż𝑦𝑐𝑖𝑎. Każdy w getcie próbował sobie jakoś radzić, choć żal wszystkim ściskał serce, na widok Niemców traktujących swoje psy lepiej, niż ludzi uwięzionych za murem. Uwięzieni ludzie skupili się na życiu, na tym, co tu i teraz. Bo czy mogli coś zrobić, by przeciwstawić się Niemcom? Przecież każdy objaw niesubordynacji był natychmiast karany śmiercią.
Paszyńska przy okazji opowieści o losach Anny i Andrzeja Zatorskich oraz Marka Goldmana i Franka Kajzera prezentuje cały przekrój żydowskiej społeczności. Przedstawia ludzi, którzy, chcieli żyć i tym życiem się cieszyć, pokazuje, jakie mieli marzenia, plany, zanim zniszczył je wybuch wojny, a potem niemiecka polityka wobec podbitego narodu, a szczególnie pochodzenia żydowskiego. Niemcy chcieli zmieść Żydów z powierzchni ziemi, żeby wszelki ślad po nich zaginął, tylko dlatego, że Hitler tak bardzo ich nie nawiedził i w swojej chorej wizji, założył ich doszczętne wygubienie. Maria Paszyńska oczami Noemi pokazuje obawy wszystkich uwięzionych, jak każdego dnia zastanawiali się, ile jeszcze im zostało, a dobre wspomnienia wydawały się już zaledwie snem.
Człowiek nie jest nawykły żyć w zamknięciu, ale potrafi przystosować się do warunków nawet takich, które w normalnym świecie są nieakceptowalne. Z każdym dniem jednak coraz trudniej było wszystkim ocalić namiastkę człowieczeństwa, bo jak można zachować wiarę w człowieka, gdy się patrzyło na codzienne życie w getcie. Każdy radził sobie jak potrafił, by nie umrzeć z głodu i nie pozwolić na to swojej rodzinie. Niestety nie wszyscy odnoszą się do siebie z empatią i szacunkiem. 𝑍𝑎𝑚𝑘𝑛𝑖ę𝑐𝑖𝑒 𝑤𝑦𝑑𝑜𝑏𝑦𝑤𝑎ł𝑜 𝑧 𝑤𝑖𝑒𝑙𝑢 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖 𝑡𝑜, 𝑐𝑜 𝑏𝑦ł𝑜 𝑤 𝑛𝑖𝑐ℎ 𝑛𝑎𝑗𝑐𝑖𝑒𝑚𝑛𝑖𝑒𝑗𝑠𝑧𝑒. 𝑁𝑖𝑒𝑘𝑡ó𝑟𝑧𝑦 𝑤𝑟ę𝑐𝑧 𝑛𝑖𝑒𝑛𝑎𝑤𝑖ś𝑐𝑖ą 𝑟𝑒𝑎𝑔𝑜𝑤𝑎𝑙𝑖 𝑛𝑎 𝑘𝑎ż𝑑𝑦 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑗𝑎𝑤 𝑠𝑒𝑟𝑑𝑒𝑐𝑧𝑛𝑜ś𝑐𝑖, 𝑤𝑠𝑝ół𝑐𝑧𝑢𝑐𝑖𝑎, 𝑐𝑧𝑦 𝑚𝑖ł𝑜𝑠𝑖𝑒𝑟𝑑𝑧𝑖𝑎.
Andrzejowi wychowanego w innych warunkach z trudem przychodzi akceptacja tego, że jego rodzinę zmuszono do przeprowadzenia się do getta, bo negatywne postrzeganie Żydów, długo nie pozwala mu na oswojenie się z myślą, że z racji swoich korzeni, jest jednym z nich. Im dłużej mieszka w tym miejscu, to jednak ze zdziwieniem stwierdza, że są takimi samymi ludźmi jak on, czy jego siostra. Pomimo że trwa okupacja i wszyscy dzielą wspólny los w getcie, to ludzie próbują tu żyć normalnie i czytają Sienkiewicza. Andrzej myśli: 𝐽𝑎𝑘𝑏𝑦𝑚 𝑏𝑦ł 𝑤 𝑖𝑛𝑛𝑦𝑚 ś𝑤𝑖𝑒𝑐𝑖𝑒. 𝐵𝑒𝑧 𝑡𝑒𝑗 𝑐𝑎ł𝑒𝑗 𝑔𝑟𝑜𝑧𝑦, 𝑜𝑘𝑟𝑢𝑐𝑖𝑒ń𝑠𝑡𝑤𝑎, 𝑐𝑖𝑒𝑟𝑝𝑖𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑖 𝑛𝑖𝑒𝑤𝑜𝑙𝑖.
Najbardziej rezolutną i obrotną postacią w powieści jest Franek Kajzer, który od zawsze potrafił radzić sobie sam. Pewnego wieczoru dzięki swoim znajomościom udaje mu się wkręcić na słynną biesiadę "trzynastkowców" do hotelu „Britania” i choć zdaje sobie sprawę, że pcha się do jaskini lwa, to czego się nie robi dla dodatkowej porcji jedzenia. Jego radość i euforia pobytu w tym miejscu gaśnie w chwili, gdy na scenie w jednej z występujących dziewczyn, rozpoznaje Annę Zatorską, ukochaną przyjaciela Marka.
Maria Paszyńska kolejny raz udowodniła, że potrafi pięknie opowiadać, tworzyć niecodzienne historie, których nie będzie się w stanie zapomnieć. W 𝐽𝑒ś𝑙𝑖 𝑗𝑢𝑡𝑟𝑎 𝑛𝑖𝑒 𝑏ę𝑑𝑧𝑖𝑒 autorka, jak zawsze, wspaniale połączyła fakty historyczne z fikcją literacką. Ta powieść mną wstrząsnęła, chyba najbardziej ze wszystkich, które autorka napisała. Nie wiem, czy to zasługa kreacji głównych bohaterów, którym towarzyszyłam przez całą powieść, czy przedstawionych obrazów pełnych bólu i niesprawiedliwości, czy tego, że wiele faktów, zdarzeń jest prawdziwych i dotyczy autentycznych postaci. To rozdzierająca serce opowieść o nadziei, walce o wolność i miłość. Takiej prawdziwej na śmierć i życie. Przejmująca i smutna, bo nie tak miało być, nie tak miało wyglądać życie wielu młodych ludzi, którzy z dnia na dzień nagle musieli dorosnąć i nie było dane im się zestarzeć.
Czy kiedykolwiek nastąpi moment, gdy już nie będzie trzeba opowiadać o tym, co spotkało ludzi w getcie, traktowanych gorzej niż zwierzęta? Ludzi, którzy chcieli tylko żyć. To, co zrobili Niemcy, w imię chorej ideologii Hitlera, niszcząc innych, tylko dlatego, że byli Żydami. Moim zdaniem nigdy. Nigdy nie będzie dość, wciąż na nowo trzeba o tym mówić i pisać, zwłaszcza teraz, gdy na naszych oczach kolejni robią to samo. […] 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜, 𝑐𝑜𝑘𝑜𝑙𝑤𝑖𝑒𝑘 𝑚𝑜𝑔ł𝑜 𝑝𝑜𝑠ł𝑢ż𝑦ć 𝑤𝑖𝑎𝑟𝑦𝑔𝑜𝑑𝑛𝑒 ś𝑤𝑖𝑎𝑑𝑒𝑐𝑡𝑤𝑜 𝑡𝑒𝑔𝑜 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑢, 𝑏𝑦ć 𝑒𝑙𝑒𝑚𝑒𝑛𝑡𝑒𝑚 𝑢𝑘ł𝑎𝑑𝑎𝑛𝑘𝑖 𝑢𝑘𝑎𝑧𝑢𝑗ą𝑐𝑒𝑗 𝑗𝑎𝑘 𝑛𝑎𝑗𝑙𝑒𝑝𝑖𝑒𝑗 𝑜𝑏𝑟𝑎𝑧 𝑐𝑜𝑑𝑧𝑖𝑒𝑛𝑛𝑒𝑔𝑜 ż𝑦𝑐𝑖𝑎 𝑤 𝑔𝑒𝑡𝑐𝑖𝑒. […] 𝐵𝑦 𝑜𝑝𝑜𝑤𝑖𝑒ść 𝑜 ż𝑦𝑐𝑖𝑢 𝑔𝑒𝑡𝑡𝑎 𝑛𝑖𝑒 𝑟𝑜𝑧𝑝ł𝑦𝑛ęł𝑎 𝑠𝑖ę 𝑗𝑎𝑘 𝑚𝑔ł𝑎, 𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎 𝑏𝑦ł𝑜 𝑑𝑏𝑎ć 𝑜 𝑘𝑎ż𝑑𝑦 𝑠𝑘𝑟𝑎𝑤𝑒𝑘 𝑝𝑎𝑚𝑖ę𝑐𝑖.
Zamknięcie bram getta warszawskiego brutalnie przerwało bieg setek ludzkich historii. Mur odebrał nadzieję, pozostawiając jedynie obietnicę śmierci. Anna otrzymuje zawiadomienie o obowiązku przesiedl...
Zamknięcie bram getta warszawskiego brutalnie przerwało bieg setek ludzkich historii. Mur odebrał nadzieję, pozostawiając jedynie obietnicę śmierci. Anna otrzymuje zawiadomienie o obowiązku przesiedl...
„ To, w jakim jesteśmy świecie, po części zależy od nas. Człowieka można zniewolić tylko, gdy sam na to pozwoli.” (str.148) Autorka swoją powieść oparła na pamiętnikach i wspomnieniach świadków ta...
Nie znam książek Marii Paszyńskiej i gdy do wyzwania naKanapie wybrałam właśnie jedną z jej powieści dość powściągliwie podeszłam do lektury. Trafiło do mnie już tyle miernych książek na temat wydarz...
@Asamitt
Pozostałe recenzje @gala26
𝗭𝗮𝗴𝗺𝗮𝘁𝘄𝗮𝗻𝗲 𝗿𝗲𝗹𝗮𝗰𝗷𝗲
Dla nikogo chyba nie jest tajemnicą, że Małgorzata Rogala należy do grona moich ulubionych autorek. Uwielbiam jej styl pisania i historie, które tworzy. W każdej z nich ...
𝑅𝑎𝑘 to historia stalkera z Tindera, który przez czternaście lat oszukiwał i wykorzystywał kobiety, czując się całkowicie bezkarny. Manipulował ludźmi, aż do momentu, gdy...