Akceptacja jest jednocześnie największym wyzwaniem w całej naszej egzystencji, jak i jej fundamentem. Wydaję mi się, że każdy przekonał się jak trudno, jest bez niej funkcjonować i czym skutkuje jej brak. Akceptacja, moi drodzy, jest jak lekarstwo. To stan, w którym godzimy się z czymś, czego nie da się zmienić. Nie chciałabym jednak wspominać tutaj o akceptacji samego siebie, bo chyba każdy wie, że przychodzi ona z czasem i wymaga ogromnego pokładu siły, jak i odwagi. Bardziej chodzi mi o akceptację drugiego człowieka. O ile szacunek wobec niego jest obowiązkowy, tak akceptacja nie. Chyba nie muszę tłumaczyć, iż nie wszystko da się zaakceptować. Są to przypadki, gdy akceptacja tych rzeczy byłaby dla nas czystym masochizmem, jednak akceptacja homoseksualnego syna nim nie jest. O tym, jak bardzo potrzebna jest akceptacja i jak trudne jest życie młodego człowieka w XXI wieku z jej brakiem, zwłaszcza od najbliższych nam osób, opowiada w swojej najnowszej powieści Paweł Nowak.
Antek to młody mężczyzna, który tak naprawdę dopiero uczy się żyć i funkcjonować samodzielnie w dorosłym świecie. Wychowywany w tradycyjnej katolickiej rodzinie, gdzie od zawsze panuje patriarchat, zdaje sobie sprawę, że nie chce już tak dłużej wegetować i robić wszystkiego, czego oczekują inni. Uznaje, iż czas skupić się na sobie i zawalczyć o własne przekonania i pragnienia. Uwolnienie się z tego narzuconego mu schematu wcale nie jest takie proste, zwłaszcza gdy uświadamia sobie, że jest homoseksualistą. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, iż w jego rodzinnym domu gejów uznawano za ludzi z rynsztoku, a sam homoseksualizm był synonimem od uleczalnej choroby czy też zboczenia.
Własne szczęście kosztuje Antka gorzko i już wkrótce wykorzystany i zraniony, zostaje wyrzucony z rodzinnego domu przez agresywnego, toksycznego ojca, zostając z niczym. U jego boku trwa jednak jego wierna, najlepsza przyjaciółka Kaśka, która oferuje mu pomoc i wspiera chłopaka w trudnych chwilach, oferując mu postój w jej własnym mieszkaniu.
Demony z przeszłości nie odstępują jednak Antka na krok i wbrew własnej sytuacji finansowej oraz znajomości wielkiej stolicy postanawia właśnie tam poszukać pomyślności, utożsamiając z nią piękny most Świętokrzyski.
Czy Antek odnajdzie swoje szczęście w Warszawie? Jak potoczą się jego stosunki z rodzicami i czy w końcu zaakceptują go takim, jakim jest? A co z miłością? Czy Antek zwiążę się z osobą, która w końcu wypełni jego potrzebę bezpieczeństwa i uleczy stare rany, czy znowu przekona się, jak smakuje zdrada?
Tego dowiecie się, sięgając po tę emocjonującą, wciągającą, pełną zwrotów akcji i bohaterów wykreowanych z krwi i kości książkę.
Już na samym wstępie chciałabym zaznaczyć, że sam opis niewiele nam zdradza. Teoretycznie, decydując się na tę książkę, nie miałam pojęcia, że będzie w niej jakikolwiek wątek homoseksualny, ale gdy zobaczyłam opinię Roberta Biedronia na jednej z zakładek, od razu wiedziałam, że warto ją będzie przeczytać.
Książka nie tyle, co uczy, czym tak właściwie jest tolerancja i akceptacja oraz jak one wpływają na życie własnego dziecka, ale również pokazuje, jak jest naprawdę. Nie jest to żadna wyidealizowana obyczajówka, która tuszuje pewne fakty i niedoskonałości z życia codziennego, ale za to pokazuje realia typowo katolickiej polskiej rodziny, gdzie odmienne poglądy są jak nieistniejące pegazy albo jednorożce, a wychodzenie poza narzucony system utożsamia się z wyrzuceniem z drzewa genealogicznego na własne życzenie. Oczywiście, jak patriarchat to na całego – ojciec Antka jest typowym, potężnym samcem alfa, a jego matka, mimo iż kocha syna, niestety nie ma nic do powiedzenia, bo jest na samym dnie w tej pokręconej hierarchii.
Jeszcze bardziej pokręcone są te wszystkie wizyty u rzekomych "specjalistów" by "wyleczyć" Antka. Jego matka nawet oddzieliła taśmą sztućce specjalne dla chłopaka, by nie mieć z nim żadnego kontaktu, gdy dowiedziała się, że jest gejem. Brawo dla autora, bo udało mu się rozbudzić w czytelnikach prawdziwe emocje.
Spotkałam się jednak z opiniami innych ludzi, którzy zwrócili uwagę na to, że autor podobno zawarł w całej powieści stereotyp typowo nadzianego geja, ale ile jest w tym prawdy, nie będę się wypowiadać, bo można by powiedzieć, iż jestem "nowa" w tego typu powieściach. Na pewno mogę powiedzieć, że tak jak wspomniałam, autor wykreował bohaterów z krwi i kości, na których ciąży bolesne piętno z przeszłości, aczkolwiek znalazłam też parę postaci, które niby miały inne imiona, ale wydawało mi się, iż ich zachowanie było takie same.
Powieść została napisana prostym językiem, nie zauważyłam żadnych błędów językowych czy gramatycznych. Niektóre dialogi były troszkę zbyt infantylne jak na wiek bohaterów i po prostu żenujące, lecz postanowiłam przymknąć na to oko, bo nie było ich dużo.
Bardziej skupiłam się na tej dosyć kontrowersyjnej fabule i zdałam sobie sprawę, jak bardzo życie może być niesprawiedliwe wobec niewinnych ludzi, szukających po prostu miłości w normalny sposób jak każdy inny człowiek. Wciąż nie mogę pojąć zakończenia i gwarantuje wam, że wylejecie tonę łez. Przez samą książkę przeleciałam dosyć szybko, bo z każdą kolejną stroną byłam ciekawa co będzie dalej.
Sam Antek, cóż. W pewnych momentach nie do końca go rozumiałam i miałam wrażenie, że przeczy sam sobie, ale mam nadzieję, iż to specjalny zabieg autora, który pokazuje, jak bardzo został zmanipulowany i skrzywdzony.
Warto też wspomnieć o Kaśce, bo mało kto o niej mówi. Tak jak rodzice Antka mieli zbyt dużo do powiedzenia, tak rodzice Kaśki zbyt mało i nigdy nie dostała od nich żadnego wsparcia. Podobnie jak Antek musiała szybko dorosnąć i sama pracować na własne marzenia, ale czy one na pewno były własne? Sama zdaje sobie sprawę, że spełnia tylko oczekiwania swojego bogatego ojca. Jej postać doskonale można odzwierciedlić popularną tezą: "Pieniądze szczęścia nie dają".
Podobała mi się również ta retrospekcja rodziców Antka. Nie mówię, że ich zachowanie jest usprawiedliwione, ale na pewno trauma z przeszłości zagubiła ich w tym, co dobre, a tym, co złe. Teraz rozumiem, czemu niektórzy mówią, że najpierw należy pokochać siebie, by pokochać kogoś innego.
Podsumowując, książka zmusza do myślenia i na pewno każdy z nas znajdzie w niej swoją cząstkę, zwłaszcza w Antku, który będąc młodym, nieświadomym brudów świata mężczyzną o wielkich marzeniach, mógłby zostać odzwierciedleniem sporej części populacji. Samego autora podziwiam za odwagę i determinację, by opublikować to dzieło, zwłaszcza za okładkę, do której jak się okazało sam zapozował. Tymczasem czekając na ekranizację, odłożę książkę na półkę, po którą pewnie znowu się rzucę, a Wam życzę wyciągnięcia z niej tak jak ja wartościowego przekazu :). Nie zapomnijcie podzielić się przemyśleniami czy też innymi uwagami na dole w komentarzu.
Jeśli recenzja się spodobała, prosiłabym odwiedzić ją na blogu czytelnika, gdzie została opublikowana <3