Możecie mi wierzyć lub nie, ale do ostatniej chwili nie wiedziałam, że ,,Droga do Wyraju'' jest debiutem. Z pewnością jesteście w stanie wyobrazić sobie moje zdziwienie, kiedy po zakończonej lekturze zajrzałam do internetu i odkryłam, że to pierwsza książka Kamili Szczubełek.
I chociaż do debiutów z zasady podchodzę ostrożnie, to już na wstępie muszę powiedzieć, że ten konkretny debiut jest bardzo, ale to bardzo udany. Ba! On jest świetny! Akcja została poprowadzona dobrze i wartko, czytelnik nie ma okazji się znudzić podczas czytania, bohaterów mamy kilku i to dobrze rozpisanych, czuć, że autorka poświęciła sporo czasu na wykreowanie świata w którym żyją jej postacie.
A pod tym względem stało przed nią zadanie trudne z dwóch powodów. Po pierwsze: wciąż przeżywamy swoisty boom na słowiańskość i w pewnym sensie ciężko już wymyślić coś oryginalnego w tym temacie. Po drugie: o prawdziwej mitologii słowiańskiej wiemy stosunkowo niewiele, dlatego, że zachowało się naprawdę mało wiarygodnych źródeł historycznych.
Nie przeszkodziło to jednak Kamili Szczubełek w stworzeniu naprawdę dobrej książki fantasy.
Całej opowieści w zasadzie by nie było, gdyby nie Blizbor, któremu wiele osób mówiło i tłumaczyło, że nie nadaje się do bycia szamanem. Chłop się jednak uparł i w ten sposób przypadkiem wysłał swoje ciało w zaświaty.
I przy okazji jeszcze przyzwał strasznie śmierdzącego pomniejszego demona, którego zamknął w swoim tajemnym pokoju.
Opowieści nie byłoby również gdyby nie Elgan, nasz główny bohater, książę ciemności, sługa Welesa i wąpierz o wyjątkowo miękkim sercu. Nie dość, że zgodził się on pomóc Blizborowi, to znaczy, sprowadzić jego ciało z powrotem do chaty, to jeszcze wziął małego demona pod swoją opiekę i postanowił odprowadzić go do jedynego znanego mu bóstwa, które mogłoby się Smętkiem zaopiekować – do Czarnoboga.
Jak to jednak bywa, to, co z początku wydawało się zupełnie prostą sprawą komplikuje się niepomiernie przez znajomego szamana Arsa i jego córkę, Doradę.
Tu pozwolę sobie na małą dygresję: imię tej pięknej, złotowłosej dziewczyny kojarzyło mi się z nazwą ryby i to z początku wybijało mnie z rytmu. Nie martwcie się jednak - dość szybko da się nad tym przejść do porządku dziennego.
A poza tym to nie, nie mamy tu wątku romantycznego. Co najwyżej jego początek, ale po dłuższym zastanowieniu nie byłabym tego taka pewna. Ta niepewność zaś bardzo mi się w tym wypadku podoba, bo mogę swobodnie snuć swoje czytelnicze domysły...
Świat przez który wędrują nasi bohaterowie pełen jest istot nadprzyrodzonych – demonów, utopców, strzyg, południc, rusałek i wąpierzy. Można w nim spotkać szeptuchy, szmanów i czarodziejki. Są zaklęte miasta, jest i tajemnica przeszłości Elgana. Bo wąpierz nie pamięta swojego ludzkiego życia, nic a nic.
Kamila Szczubełek zostawia nas w pewnym zawieszeniu i na koniec rzuca tak potężnym cliffhangerem, że aż chce się od razu sięgnąć po kolejny tom. Niestety – przyjdzie nam na niego jeszcze poczekać.
Czy polecam? Jak najbardziej. Będziecie się przy ,,Drodze do Wyraju'' naprawdę dobrze bawić.
*książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl