Dawno nie miałam przyjemności czytać kryminału, gdyż skupiłam się głównie na powieściach fantasy. Z tego powodu bardzo ucieszyłam się, że dostanę do recenzji "Mojego prywatnego demona" – debiutancką powieść autorstwa nieznanego jak dotąd Macieja Żytowieckiego. Kryminał urban fantasy wydawał się dla mnie idealny ze względu na obecność śledztwa, intrygi oraz odrobiny magii, których połączenie tak bardzo lubię.
Erza to stary, twardy glina, wielkimi krokami zbliżający się do emerytury. Przeżył wiele wzlotów i upadków, nadużywał alkoholu, jednak lata pracy uczyniły go doświadczonym detektywem. Z tego powodu wraz ze swoim partnerem Pollockiem próbują rozwikłać jedną z najtrudniejszych, ale też najważniejszych spraw w swojej karierze. Wszyscy szukają seryjnego mordercy, zabijającego miejskie ulicznice. Każdej z nich wyrywa zęby, z których robi sobie potem trofeum – ze względu na ten znak rozpoznawszy media ochrzciły go "Dentystą". Mężczyzna boryka także się z problemem głosu w swojej głowie, który od spotkania z piękną Delią, uprzykrza mu życie. Śledztwo oraz prywatny demon wpychają bohatera w walkę z nieznaną mu siłą.
Akcja rozwija się powoli, a powieść początkowo zupełnie nie wciąga. Czyta się szybko, lecz bez większego zainteresowania. W miarę poznawania kolejnych elementów układanki oraz wkraczania na scenę wątków fantastycznych książka staje się coraz ciekawsza, aby zachwycić dość interesująca i przede wszystkim zaskakującą końcówką. Autor od czasu do czasu serwuje nam delikatne zwroty akcji, dzięki czemu nie sposób domyśleć się rozwoju wydarzeń.
Bohaterowie żyją w Chicago lat 30 XX wieku. Nieliczne, ale bogate w wyraziste porównania opisy świetnie oddają klimat tamtych czasów. Występuje charakterystyczny dla tych lat, powszechny rasizm, wpływający na decyzje i zachowania ludzi oraz wyraźny podział społeczeństwa. Ze względu na narrację pierwszoosobową oraz środowisko Erzy powieść przenosi czytelników do świata budzącego się po zmroku. Świata alfonsów, gangsterów, opryszków oraz ponurej miejskiej biedoty w pełnej krasie.
Jednym z kolejnych atutów "Mojego prywatnego demona" jest bardzo wyrazista postać Erzy, pasująca do stereotypowego obrazu typowego gliny. Mężczyzna często mija się z prawem, nie stroni od alkoholu, jednak wciąż pozostaje skutecznym, doświadczony policjantem. Ciekawe są także relacje między nim a przekonanym o swej wyższości demonem, będące zderzeniem dwóch, zupełnie odrębnych światów. Przed lekturą zastanawiało mnie to, jak zostaną przedstawione, gdyż wielokrotnie spotykałam się z podobnym motywem. Zaczęło się całkiem pospolicie, lecz w miarę czytania pomysł coraz bardziej zaskakiwał.
Do gustu przypadł mi także bardzo dobry styl pisania autora. Po raz kolejny spotkałam się z czasem teraźniejszym, lecz tym razem podchodziłam do niego z mniejszym dystansem. Szybko okazało się, że jego użycie w ogóle nie przeszkadza. Język powieści jest pełen niewybrednych słów czy charakterystycznych porównań, co tylko pomaga tworzyć klimat.
Na dużą pochwałę zasługuje także bardzo dobra okładka. Ogniście rude włosy przyciągają wzrok, a samochód w stylu retro podkreśla czas akcji. Poza tym powieść obfituje w świetne rysunki, dodające całości smaku. Pod tym względem wydawnictwo zasługuje na pochwałę.
"Mój prywatny demon" to z pewnością udany debiut. Spotkanie z nim zaliczam do udanych. Mimo nudnego początku czytało się szybko i bardzo przyjemnie. Końcówka sugeruje, że zostanie napisana także druga część, po którą chętnie sięgnę. Polecam tę powieść wszystkim fanom fantastyki oraz dobrych kryminałów.