"Mimo okrucieństwa, które człowiek, wiedziony chorymi żądzami, wniósł do Duchnego Lasu, życie w nim wciąż płynie swoim stałym rytmem".
No cóż... to była dla mnie chyba najbardziej emocjonująca czytelnicza podróż, gdyż Duchnowy Las to "mój las", to moja przestrzeń, w której czuję się bezpiecznie, gdzie kilka razy do roku wybieram się na samotne wędrówki, by pobyć "sam ze sobą". Czy po przeczytaniu "Murszu" nadal tak mam?
Trzy bohaterki. Trzy perspektywy czasowe. Jeden mroczny murszowy las.
Pola z trudem usiłuje wrócić do nowego życia bez męża i syna. Po zakończeniu terapii regularnie koresponduje z Kasandrą, z którą zaprzyjaźnia się podczas pobytu w szpitalu. Wkrótce w ręce Poli trafia list, zupełnie inny niż poprzednie, będący zapowiedzią samobójstwa przyjaciółki. Ujawniony w liście sekret prowadzi Polę do owianego złą sławą Marszu, wymarłej części kaszubskiego lasu. To tam rok wcześniej została zamordowana Laura, koleżanka Kasandry( opis z książki).
Pani Ewa przenosi nas do świata pełnego mroku, z przerażającymi wątkami i morderstwem, ale także troską o drugiego człowieka i silną potrzebę akceptacji i przyjaźni.
Z każdą kolejną stroną książki czułem jak ten las wyciąga do mnie ręce i chce mnie zagarnąć do środka; czułem się jak na teatralnej scenie, pośród elementów scenografii, w których kształt i formę ktoś zaburzył; czułem jak włącza się we mnie instynkt przetrwania, jak zachwycam się każdym ruchem drzew, każdą nutą szelestu liści... Mój umysł "leśnego dziada" włączony był cały czas podczas czytania książki; węch czuł tę zgniliznę murszowego lasu, a wzrok pomagał mi się bezszelestnie poruszać po tym mrocznym i dusznym lesie; serce natomiast krwawiło, gdy myślałem o złu jakim człowiek karmi przyrodę – "Za zło nigdy nie odpowiada przyroda, ona tylko przyjmuje to, czym człowiek ją karmi. A człowiek zamiast pielęgnować, najczęściej ją truje". W takich momentach czułem jak moje ciało zmienia stan skupienia i rozszczepiało się na pojedyncze atomy – wtedy doświadczałem zjednoczenia z tym lasem...
Pani Ewa stworzyła intrygującą, pełną zagadek i która wciągnęła mnie bez reszty. Dałem się ponieść każdej kolejnej stronie powieści. Tak jak Pola, "w lesie zawsze czułam się bezpiecznie. Bez względu na porę dnia czy pogodę przyroda od zawsze wypełniała mnie naturalną siłą, nawet, a może zwłaszcza, w tych najpodlejszych w życiowych sytuacjach. To tam uciekałam, to tam szukałam wspomnień". I choć ten mój Duchnowy Las już nigdy nie będzie takim jakim był do teraz, to nie żałuję, że przyjąłem od pani Ewy zaproszenie do zanurzenia się w tej historii. Chodź mój ukochany kaszubski las stał się tłem smutnej opowieści, choć czuję w sobie niewyjaśniony niepokój, choć buzują nadal we mnie zaskakujące i głębokie emocje – to jest to nadal "mój las". Pani Ewie Gratuluję kolejnej książki, która w tak osobisty i tak głęboki sposób mną poruszyła, licząc na możliwość wspólnego spaceru po kaszubskim lesie w Jarze Raduni 😉. Może wiosną, gdy przyroda obudzi się do życia? A was już dzisiaj zachęcam i zapraszam do wędrówki z bohaterami i bohaterkami "Murszu" po pięknym, choć mrocznym kaszubskim lesie najdującym się pomiędzy Żukowem a Kartuzami 😊.