Dodziuk wydała w 2002 roku tę samą książkę po angielsku, obecne polskie wydanie z 2008 roku to tłumaczenie. Struktura i forma tego tekstu dobrze oddaje obecną sytuację w nano-naukach, których twórcy i obserwatorzy sami do końca nie wiedzą, dokąd to wszystko zmierza i na czym stoimy. Pod tym względem niewiele się zmieniło od 2002 roku, chociaż co rusz pojawiają się nowe pomysły na struktury supramolekularne, a patenty spływają szeroką rzeką.
Książka jest więc przede wszystkim szybkim, z konieczności niepełnym, przeglądem przez niektóre z obszarów, w których "dzieje się" - czy to ze względu czysto akademickiego, czy to technologicznego. Omówione są związki o znaczeniu biologicznym, np. membrany, wirusowe otoczki białkowe i cyklodekstryny, takie o znaczeniu ogólno-fizykochemicznym, np. emulsje, zeolity czy etery koronowe, i w końcu niektóre o znaczeniu ściśle technologicznym, np. nanorurki, ciekłe kryształy czy kompleksy inkluzyjne stosowane w ochronie środowiska.
Większość objętości tekstu zajmuje rzeczowy opis w ścisłym i precyzyjnym języku fizyki wzbogacony obrazowym językiem "uprzestrzenniającym" i odrobiną komentarza, najczęściej dotyczącego zastosowań technologicznych danego związku - realnych lub potencjalnych. Tekst jest zwarty, nie ma w nim ani matematyki, ani równań reakcji (cóż, standardowa notacja chemiczna jest praktycznie bezradna wobec suprachemii), ale - dla czytelników niebędących na bieżąco z nomenklaturą chemii organicznej - warto przygotować się na żmudne sprawdzanie poszczególnych nazw, bo dla zrozumienia tekstu trzeba wiedzieć, "kto zacz", gdy pada imię cyklobutadienu albo furanu.
Wartością samą w sobie są doskonałe i liczne ilustracje, które w przypadku omawiania trójwymiarowych, dynamicznych struktur suprachemicznych są po prostu bezcenne. Dla wygodniejszego cytowania w tekście schematy strukturalne związków chemicznych numerowane są niezależnie od ilustracji; a jest ich w książce dokładnie 461. To naprawdę fenomen, zważywszy na to, że wykonanie ilustracji złożonego związku organicznego o niebanalnej strukturze trójwymiarowej to naprawdę niebanalna sprawa.
Po przewertowaniu książki i przeczytaniu paru co ciekawszych rozdziałów boli głowa. Setki i setki związków, w tysięcznych konfiguracjach... wszystko to sprawia wrażenie jakiejś dziwacznej geometrycznej kamasutry, z której może wyrodzić się dowolnie dziwaczny twór. Komentarz Dodziuk, jakkolwiek lakoniczny, nie pozostawia wątpliwości - nie tylko my sami unosimy się na podłożu tej orgiastycznej plątaniny wibrujących pierścieni i łancuchów, ale i następna wielka rewolucja technologiczna narodzi się na tym samym podłożu.