Wyobraź sobie codzienność tak zwyczajną, że niemal przezroczystą. Rodzina. Dom na obrzeżach miasta. Trzyletnia dziewczynka wśród znajomych ścieżek. A teraz wyobraź sobie, że ta codzienność pęka jak szkło. Taką właśnie rzeczywistość przedstawia Tomasz Wandzel w „Pierwszej sprawie”, książce, która zaczyna się jak klasyczny kryminał, ale szybko zaskakuje swoim klimatem i podejściem do narracji.
Anna Piotrowska, młoda matka, znika w trakcie porannego joggingu. Już sama ta scena wywołuje dreszcz: biegniesz, masz w uszach szum własnego oddechu, a potem... pustka. Gdy kilka dni później znika również jej córeczka, Wandzel wbija nas w fotel. Ale co w tej książce fascynuje, to nie tylko intryga, ale sposób jej prowadzenia.
Podkomisarz Krzysztof Oczko, który właśnie zaczyna pracę w gdańskiej policji, to postać, którą łatwo polubić. Jego śledztwo jest jak odkrywanie własnych ograniczeń – to nie tylko pogoń za tropami, ale też zmaganie z lękami, które autor bardzo zręcznie wpisuje w rozwój fabuły.
Wandzel w tej książce robi coś więcej niż tylko opowiada historię kryminalną. „Pierwsza sprawa” to przede wszystkim narracyjne napięcie: tempo, które zdaje się zwalniać i przyspieszać w rytm emocji czytelnika. Nie jest to kryminał, który rzuca w twarz morzem krwawych szczegółów czy jednoznacznych wskazówek. To raczej subtelna gra, w której autor balansuje na krawędzi psychologii postaci i nieoczywistego rozwiązania zagadki.
I choć można by się spodziewać, że sprawa zaginięcia Anny i jej córki zakończy się spektakularnym finałem, Wandzel uderza w tony, które pozostawiają nas z pytaniami. Właśnie to czyni tę książkę wyjątkową – brak prostych odpowiedzi i schematycznych bohaterów.
Tomasz Wandzel splata ze sobą wątki osobiste i zawodowe bohaterów. Nie mamy tu jedynie klasycznego schematu „policjant kontra przestępca” – to opowieść o ludziach, których życie toczy się na granicy tragedii, obowiązku i przypadkowych decyzji. Podkomisarz Krzysztof Oczko, choć nowicjusz w gdańskiej policji, pokazuje, że świeże spojrzenie na śledztwo może być zarówno atutem, jak i ciężarem.
Na uwagę zasługuje także kreacja Piotra Piotrowskiego, męża i ojca, którego rozpacz jest namacalna, ale nieoczywista. Wandzel unika prostych emocji i łatwych rozwiązań – postacie są pełnokrwiste, wielowymiarowe, a ich wybory często zmuszają nas do refleksji. Czy możemy ufać każdemu słowu Piotra? Czy Krzysztof Oczko na pewno wie, co robi?
Autor umiejętnie buduje napięcie, przeplatając codzienność z nagłymi zwrotami akcji. Książka nie daje czytelnikowi oddechu – kolejne wydarzenia zacierają granice między tym, co realne, a tym, co tylko przypuszczamy. Każdy trop, każda decyzja bohaterów prowadzi nas w stronę nieuchronnego finału, który – choć zaskakujący – nie daje pełnego poczucia ulgi.
„Pierwsza sprawa” to historia nie tylko o zbrodni, ale też o tym, jak cienka jest granica między porządkiem a chaosem w ludzkim życiu. Wandzel każe nam się zastanowić: co my byśmy zrobili, gdyby nasz świat nagle się rozpadł?
To nie jest kryminał, który zapomni się dzień po lekturze. To powieść, która zostaje z czytelnikiem na dłużej, zmuszając go do patrzenia na zwykłe życie z nowej perspektywy – bo nigdy nie wiadomo, kiedy coś zwyczajnego zamieni się w koszmar. Wandzel udowadnia, że potrafi pisać o człowieku i jego słabościach z wyjątkowym wyczuciem i literacką elegancją.
Podsumowując: jeśli szukasz kryminału, który nie jest „łatwy, lekki i przyjemny”, lecz angażuje czytelnika zarówno emocjonalnie, jak i intelektualnie – „Pierwsza sprawa” Tomasza Wandzela jest dla Ciebie. To nie jest książka, którą się tylko czyta; to książka, którą się przeżywa.