Dla jednych jest ikoną stylu, urody i seksu. Dla innych głupiutką blondyneczką o maślanych oczkach i bujnych kształtach. Jednak zarówno jedni, jak i drudzy muszą przyznać, że Monroe stała się pewnym symbolem, marką samą w sobie, która już na zawsze będzie najpopularniejszą aktorką wszech czasów.
Colin Clark był brytyjskim filmowcem, który w roku 1957 pracował jako asystent reżysera przy filmie "Książę i aktoreczka" z Monroe w roli głównej. Autor miał przyjemność poznać gwiazdę zupełnie z innej strony, tej intymnej i prywatnej. Między dwojgiem narodziło się nie tyle uczucie, co więź zrodzona z potrzeby bliskości i zrozumienia. Okazało się, że gdy światła filmowe gasną, z tętniącej życiem i seksapilem kobiety, pozostaje skromna, cicha i zagubiona dziewczyna. Upokorzona i zdradzona psychicznie przez męża, odkrywa w Colinie swego powiernika. Monroe pozwala chłopakowi na całościowe poznanie własnej osobowości, ze wszystkimi wadami i lękami. Nie sili się na udawanie kokietki, do końca pozostaje sobą.
Historia opowiedziana przez Clarka jest w gruncie rzeczy przerażająco smutna. Wielu wydawałoby się, że życie wielkiej filmowej gwiazdy, usłane jest różami, bogactwami, wiecznym szczęściem i uwielbieniem milionów. MM na planie "Książę i aktoreczka" doznaje wielu krzywd ze strony ekipy filmowej, która wymaga od niej zupełnie innych umiejętności niż ta posiadała. Obarczała ją winą i napiętnowała. Gwiazda w tym momencie swojego życia dodatkowo znalazła się pod ogromna presją. Pewnie to stało się zapalnikiem do krótkiego, acz owocnego związku z Clarkiem. Odnosiło się wrażenie, że producenci chcieli widzieć w Marilyn nadczłowieka - silnego fizycznie i wytrzymałego emocjonalnie. Z drugiej strony mężczyźni widzieli w niej tylko seksualny obiekt, erotyczną przygodę, błahostkę.
Z tej krótkiej opowieści, można domyśleć się co doprowadziło gwiazdę do ostatecznego upadku. Brak zrozumienia, przyjaźni, samotność, odtrącenie i wybujałe ambicie otoczenia. Była kobietą wyjątkowo kruchą, delikatną i romantyczną. Ten typ człowieka nie zostaje gwiazdą, a tym bardziej nie symbolem seksu. Po lekturze nie wiem do końca co zaszkodziło MM. Czy wizerunek, który został jej narzucony do odegrania przez media, czy ona sama? Domyślałam się, że w jej duszy i umyśle biły się ze sobą dwie sprzeczności, z których ta właściwa i szczera musiała żyć w cieniu tej drugiej.
Książka pochłania od pierwszej strony. Bardzo chciałam poznać historię opowiedzianą przez Clarka. Na podstawie wielu biografii i filmów, które miałam okazję przeczytać i zobaczyć, wysnułam pewną hipotezę, która właśnie została potwierdzona w tej książce. Marilyn musiała zmierzyć się z błędnym kołem, które wynikało z charakteru postaci, które grała przez wiele lat. Dla widzów stała się blondyneczką o małym potencjale intelektualnym, kuszącą i wyzwoloną. I ta rola przywarła do niej na tyle silnie, iż nie miała nawet szans na zaprezentowaniu siebie z innej strony. Lektura ukazuje nam prawdziwą MM, już bez makijażu i eleganckich sukien z dekoltem, bez brylantów na dłoni. Polecam każdemu wielbicielowi aktorki.