Od dziecka uwielbiałam uciekać w świat fantasy. Miłością do przygód rozgrywających się na odległych ziemiach wśród różnorodnych ras zaraził mnie mój Tato, a zaczął nim ja byłam w stanie sięgnąć po książkę. Ostatni strażnik zachęcił mnie do siebie na samym początku mroczną, tajemniczą okładką, a potem pochłonął moje serce opis tej książki. Nie można było pozostać na to obojętnym.
Przed rozpoczęciem lektury chciałam dowiedzieć się czegoś o autorze, tajemniczym Antaresie. Google nie podpowiedział praktycznie nic, odnośniki do autora na stronach różnych księgarni i innych portali książkowych pokazywały tylko książkę, którą miałam w ręce. Należało więc rozpocząć czym prędzej czytanie, skoro pozycja miała przemówić sama za siebie. I z każdą kolejną stroną wiedziałam, że mój wybór był słuszny.
Wprowadzeni zostajemy w piękny świat latających wysp, które zamieszkują druidzi. Ich towarzyszami są piękne i dostojne gryfy. Głównym bohaterem jest Kormak, siedemnastoletni uczeń. Od dzieciństwa czuł się obserwowany, a jego odczucia potęgowały sytuacje, gdzie dostrzegał swojego prześladowcę:
Usiłował przebić spojrzeniem wszelkie zarośla, ostrożnie podchodząc bliżej. Wówczas dostrzegł czyjąś rękę, której palce powoli puściły korę drzewa, gdy owa postać przemknęła dalej w głąb ciemniejącego lasu. Słyszał szelest liści i łamanie gałęzi, gdy to coś oddalało się od niego. Smród spalonego na słońcu ścierwa, tak samo jak za każdym razem, dał się we znaki.
Okazuje się, że osobą, która zawsze deptała Kormakowi po piętach, jest Askella Nardenami, Inkwizytorka wysp Baucze, której życie związane zostało wbrew jej woli z czarną magią. Askella naznacza naszego głównego bohatera na swojego ucznia, a co za tym idzie, następcę. W trakcie nauki dowiadujemy się także kim tak naprawdę jest Kormak, jak bardzo jego los związany jest z zachowaniem równowagi na świecie oraz co tak naprawdę spowodował Dekret i co kryje się na Ciężkich Ziemiach.
Książka wciągnęła mnie od pierwszego zdania, jednak w trakcie czytania delikatnie odczułam, że jest to debiut prozatorski autora. W żaden sposób nie ujmuje to klasy i stylu z jaką powinny być pisane dzisiejsze powieści fantasy. Interesujące jest to jak zbudowane jest napięcie – im więcej odpowiedzi otrzymujemy, tym więcej pytań rodzi się w głowie czytelnika. Opisy zbudowane są w sposób bardzo płynny, idealnie wplatają się w akcję. Nie są za długie, a jednocześnie bogato obrazują świat Baucze i Ciężkich Ziem. W książce odnajdzie się nastolatek, a także dojrzalszy czytelnik, gdyż użyty w powieści język jest bardzo uniwersalny. Okładka mówi nam, że jest to pierwszy tom serii, oby kolejny pojawił się w miarę szybko, bo losy bohaterów rozpoczęły się w sposób intrygujący. Jedyne, czego według mnie zabrakło to kilka słów o autorze. Na jednym z wewnętrznych skrzydełek okładki nie ma dosłownie nic, a można było uchylić rąbka tajemnicy, kto kryje się za tak dobrze skonstruowaną opowieścią.