Znany brytyjski antropolog napisał książkę popularyzującą wiedzę z zakresu psychologii, biologii ewolucyjnej i antropologii; mowa jest głównie o nas ludziach, naszej naturze i relacjach. W czasie lektury miałem wrażenie, że czytam zbiór artykułów na różnym poziomie słabo powiązanych ze sobą. Moje wrażenia potwierdziły się na końcu książki gdzie Dunbar pisze, że złożyły się na nią felietony popularnonaukowe pisanych głównie dla czasopisma 'New Scientist' w latach 1994–2006.
Jak już wspomniałem, felietony są nierówne, weźmy dla przykładu rozdział 10: 'Wojny o Darwina'. Zaczyna się dobrze, świetnie obala autor argumenty zwolenników inteligentnego projektu mówiące, iż oko ludzkie jest tak skomplikowanym narządem, że nie może być wytworem ewolucji. Przy okazji pokazuje Dunbar, jak fundamentalizm religijny w różnych wiekach i krajach hamował rozwój nauki. A potem mamy rozważania o tym kto ma prawo do starych wykopanych kości, mało to ciekawe.
Wbrew pozorom niewiele dowiadujemy się o liczbie Dunbara, poświęcony jest jej tylko jeden rozdział, tu kluczowy cytat: „Liczba ludzi, których znamy osobiście, którym ufamy i z którymi czujemy jakąś emocjonalną bliskość, wynosi nie więcej niż 150, i jest to tak zwana liczba Dunbara.” Autor przytacza dowody na jej istnienie, ale są raczej słabe, powiedziałbym anegdotyczne.
Z drugiej strony możemy się dowiedzieć trochę interesujących rzeczy. I tak twierdzi Dunbar, że wszelkie programy walczące z globalnym ociepleniem są skazane na niepowodzenie, bo za dużo biedy jest na świecie: „Większość ludzi żyje w tak skrajnej nędzy, że nie stać ich na luksus martwienia się o ochronę przyrody. Rosnące drzewo całkiem dosłownie stoi im na drodze do codziennego przetrwania: ścięte oznacza pieniądze, paliwo, jedzenie lub mieszkanie. Jak w przysłowiowym wypadku samochodowym, oglądanym w zwolnionym tempie, stoimy na krawędzi i przyglądamy się katastrofie, postępującej z nieuchronnością tyleż wyraźną, co trudną do pojęcia, nie mówiąc już o jakimkolwiek przeciwdziałaniu.” Trudno się z nim nie zgodzić...
Dalej, zastanawia się autor co różni ludzi od zwierząt, uważa, że głównie zdolność czytania w umysłach innych ludzi. Kluczowym pojęciem jest tu intencjonalność. Tu rozjaśniający cytat: «W eksperymentach wykazano, że normalni dorośli ludzie mogą aspirować do intencjonalności piątego rzędu, ale dla większości jest to górna granica. Intencjonalność piątego rzędu odpowiada możliwości stwierdzenia: „Przypuszczam [1], że jesteś przekonany [2], że chciałbym [3], abyś sądził [4], że mam zamiar [5]...” (kolejne poziomy intencjonalności oznaczone są liczbami w nawiasach kwadratowych).» Okazuje się, że dla szympansów granicą jest intencjonalność drugiego rzędu, dla innych małp – pierwszego. Ciekawe, który poziom intencjonalności osiągnęła już AI...
Książka zawiera dużo więcej interesujących informacji, nie sposób ich tu wszystkich wymienić. Dostaliśmy zatem taki miszmasz popularnonaukowy, rzeczy ciekawe przeplatają się z mało interesującymi, niemniej warta jest przeczytania.