25-letni Mieszko to prosty chłopak, który jest trenerem personalnym, uwielbia chemię i najchętniej, cały swój wolny czas spędzałby z dziewczyną. Pomimo tego, że nigdy nie marzył o sławie, ulega namowom swojej matki i przystępuje do konkursu Man of Poland. Chce, żeby była z niego dumna, gdyż wcześniej nie zwracała na niego uwagi, więc odkąd posiadł odrobinę tej matczynej miłości, za cel postawił sobie, żeby nigdy jej nie stracić. A jedyne czego Dorota pragnie to sława i rozgłos, który kiedyś odebrano jej rodzinie, przez klątwę, która przechodzi z pokolenia na pokolenie, a przynajmniej tak myśli wiele osób, którzy znają ich historię. W Mieszku teraz cała nadzieja więc musi postarać się nie odpaść z konkursu. Ma wielkie szczęście, ponieważ jednemu z organizatorów bardzo zależy na jego uczestnictwie i pomimo kilku występków udaje mu się wyjść obronną ręką. Niestety, jak to w show-biznesie bywa, nigdy nie jest za kolorowo i nasz bohater nie raz będzie miał rzucane kłody pod nogi i mimo wszystko będzie musiał starać się o nie nie potknąć. Nie może zaprzepaścić wszystkiego, nad czym tak długo pracował.
Na samym początku miałam mieszane uczucia co do tej książki, nie przypadła mi do gustu i strasznie się zniechęciłam do niej. Mimo słabego startu postanowiłam dać jej szansę i ku mojemu zdziwieniu, z zapartym tchem zaczęłam śledzić losy bohaterów. Główny bohater urzekł mnie swoją osobą, charakterem, który zmieniał się z sekundy na sekundę. W jednym momencie był pewny siebie i tego, że zrobi wszystko by wygrać, a następnie rzucał wszystko i się poddawał. Doprowadzał mnie tym do szału, żebym po dłuższej chwili mogła odetchnąć z ogromną ulgą wypisaną na mojej twarzy. Czasami miałam również wrażenie, że przez jego zachowanie, za chwilę wybuchnę, a z moich uszu poleci dym. Pomimo tych wszystkich uczuć, których nie byłam w stanie opanować i chęci odłożenia książki na bok i niewracania do niej więcej, pokusa skończenia jej była o wiele silniejsza.
Było tam pełno akcji, które wprawiały mnie w zakłopotanie, napady śmiechu i szybsze bicie serca. Żarty, które były tam wplatane dodawały smaku całej historii, a zwłaszcza wzmianka o bohaterce z serialu, który aktualnie oglądam. To mnie dosłownie kupiło i mogę przyznać rację Autorowi, odnośnie tego porównania. Książka była dla mnie miłą odmianą i sprawiła, że w głowie miałam totalny chaos. Był to istny rollercoaster uczuć, które zmieniały się z każdą sekundą. Miło było również poznać bohaterów o odmiennych orientacjach, zwłaszcza że jeden z nich bardzo mi się spodobał. Borys był postacią śmieszną z charakterem, osobą, która nie pozwoli sobie na ubliżanie kogokolwiek w jego otoczeniu. Bardzo polubiłam również jego tak jakby motto, które wygłaszał co jaki czas „A słowo, którego szukamy, to... popierdolony”, dla niego wszystko takie było. Bohater dodawał powieści takiej lekkości i najchętniej przeczytałabym coś, gdzie to on byłby na pierwszym planie. Jeszcze odnośnie matki Mieszka, która była niezwykle irytująca, ta kobieta gdzie się nie pojawiła, to za każdym razem, wiedziałam, że za chwilę będą wielkie kłopoty.
Książkę dostałam od Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuję. Jestem ogromnie szczęśliwa, że mogłam ją przeczytać i chciałabym ją serdecznie wszystkim polecić, gdyż jest to tytuł, którego nie można pominąć.