Po pierwszej przygodzie z serią „W objęciach magii” wiedziałam, że na bank sięgnę po kolejne tomy. Dlatego bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że w niedługim czasie będę mogła sięgnąć po drugą część, a raczej piątą, gdyż nie wiedzieć czemu, seria jest w Polsce wydawana od środka. Mimo wszystko, tak jak wspominałam przy recenzji „Miłość od elfiego wejrzenia”, ta kolejność wydawania, nie zabiera radości z czytania i całkiem łatwo idzie odnaleźć się w świecie wykreowanym przez Autorkę.
Zabierając się za „Syrenę w błękitnej toni”, moje wyobrażenie względem treści było troszkę inne. Tytułowa syrena tak mnie zaciekawiła, iż serio spodziewałam się ją tam spotkać, a dostałam coś zgoła innego. Jednak czy czułam się zawiedziona? A gdzież tam! Prawdę mówiąc, całkowicie urzekło mnie to, kim ta postać okazała się naprawdę i jak miała się ona do całej fabuły.
A więc, co do fabuły, to tak jak przy pierwszym tomie, momentalnie wsiąknęłam w historię najmłodszej z „sióstr”. Była ona tajemnicza, zawiła, jednak nie dla nas. My znaliśmy część prawdy o przeznaczeniu bohaterki, wiedzieliśmy, kto ma być jej wybrankiem, znaliśmy kilka istotnych faktów, których Maeve mogła się jedynie domyślać, bądź szukać odpowiedzi po omacku. Jednak moim zdaniem nasza świadomość, w jaką stronę zmierza jej historia, ani trochę nie przeszkadzała w tym, byśmy razem z bohaterką tych odpowiedzi szukali. Z czasem na wierzch zaczęły wychodzić kolejne tajemnice, które sprawiały, że jeszcze bardziej ciągnęło nas do książki, do odkrycia ich wszystkich i do oczekiwanego happy endu. Jednak on nie chciał szybko przyjść i musieliśmy wraz z naszą syrenką walczyć o tę wiedzę i wszystko, co wraz z nią miało nadejść.
„Syrena z błękitnej toni” to opowieść o sile miłości, przyjaźni oraz o przeznaczeniu, które ma zostać wybawieniem od wszelkiego, czyhającego za rogiem zła. To piękna historia o magicznych istotach, nad którymi od urodzenia wiszą ciemne chmury. O odwadze, waleczności, która ma zaprowadzić pokój na świecie, o tym, by nigdy się nie poddawać. Opowiada o młodej dziewczynie, która ze wszystkich sił będzie starała się ocalić tych, którzy już dawno przestali wierzyć w dobro. Pomoże jej w tym mężczyzna, nad którym wisi klątwa, przez co większość swojego życia spędza pod postacią psa. Aż ciężko opisać mi słowami to, jak cudownie czułam się, gdy czytałam ich historię. Jak zaciskałam pięści i trzymałam kciuki, by wszystko, co sobie zaplanowali, ziściło się. Nie raz łza zakręciła mi się w oku, gdyż było to tak piękne i jednocześnie bolesne, gdy już zajrzało się za kurtyny. Maeve, tak jak jej siostry nie znała swoich rodziców i pomimo tego, że nie pokazywała, iż ta niewiedza sprawia jej ból, w niektórych momentach można było to poczuć. Tak jak w przypadku cierpienia Brody'ego, który przez tyle lat był psem i nic nie mógł z tym zrobić. A te scenki z wyspy, na której się pojawił i odwiedził widzącego? Myślałam, że serce pęknie mi na milion kawałków...
Poza cudownymi momentami w książce i tymi, które sprawiały, że łzy spływały po mojej twarzy, mogę Wam obiecać, że nie zabraknie też wciągającej akcji. No bo jak to tak, miałoby być nudno? Nie ma nawet takiej opcji. Ta historia, tak jak i poprzednia, dostarcza całej masy przeróżnych wrażeń, nie tylko przez wzgląd na emocje, ale i na świat, w którym będziecie mogli się znaleźć, jeśli skusicie się zapoznać z tą serią. Jest ona po prostu magiczna!
Dziękuję serdecznie wydawnictwu za egzemplarz recenzencki! Po raz kolejny dałam się porwać w wir przygód bohaterów i nie żałuję żadnej chwili spędzonej z nimi. A wręcz nie mogę się doczekać, aż zapoznam się z kolejnym tomem! Polecam z całego serca fanom Romantasy!