To już ostatnie spotkanie z sympatycznym kundelkiem Guciem oraz jego panem, Szymonem Solańskim a także ze zwariowaną nieco dziennikarką Różą Kwiatkowską a właściwie to obecnie również Solańską. To urokliwe i niezwykłe trio tworzy wspólnie biuro detektywistyczne, rozwiązujące dość intrygujące zagadki kryminalne nie tylko w kraju...
Trochę szkoda, że to już koniec, bo zżyłam się z bohaterami, których zaczęłam traktować niemal jak znajomych i bliskich memu sercu.
"Od dawna już planowali ten wypad. Jednak ciągle coś im go uniemożliwiało i dopiero pod koniec wakacji mogli wreszcie pozwolić sobie na chwilę wypoczynku."
Tym razem Szymon zabiera żonę i Gucia do Zakopanego, zarezerwował wypasiony hotel i ma nadzieję wreszcie porządnie odpocząć. Lecz wszyscy wiemy jak to bywa z nadziejami...
Nocą wybuchł pożar w drewnianej willi tuż obok hotelu, w którym zatrzymali się Solańscy. Początkowo wszyscy myślą, że ktoś (pewnie jacyś bezdomni) zaprószyli ogień, a że to opuszczony i stary dom, cały z drewna, więc w takich warunkach nie trudno jest o wypadek. Gdy jednak znaleziono spalone ciało, sprawa zrobiła się bardziej poważna. Chociaż policja w dalszym ciągu uważa jednak, że prawdopodobnie to sama ofiara mogła spowodować pożar, to właściciel postanowił wynająć Szymona Solańskiego, żeby przeprowadził w tej sprawie śledztwo, spojrzał swoim okiem znawcy, czy to tylko nieszczęśliwy wypadek, czy też podpalenie. W końcu to tuż obok jego hotelu, a jak to jakiś podpalacz? Detektyw nie chce się w to angażować, tłumacząc się urlopem, ale Róża decyduje zupełnie inaczej. Sam Szymon jest tym zdziwiony, gdyż zawsze miała pretensje, że na urlopie tropi złoczyńców, a tym razem nawet się z tego cieszy... Postawa Róży zastanawia też Gucia.
Gdy tylko Szymon zaczyna swoje dochodzenie, ciągle na drodze staje mu miejscowa policjantka, która uważa, że nie potrzeba jej dodatkowych mieszających się w śledztwo osób.
Jednak nie samym śledztwem zajmowali się nasi bohaterzy, sporo czasu spędzali na Krupówkach (no bo jak nie?), byli też na Gubałówce a nawet na Giewoncie, co prawda Szymon planował namówić ją na Kasprowy Wierch, ale Róża i tak miała dość górskich eskapad.
"Mimo że znaleźli się na ponad tysiącu stu metrach wysokości nad poziomem morza, tu też ogarnęła ich fala gorąca. Przeszli nieco na bok i stanęli przy drewnianym płotku, by podziwiać rozciągająca się stąd jak na dłoni panoramę Tatr. Z daleka wyglądały pięknie. Majestatycznie. I groźnie. Tyle im Róża musiała przyznać."
W trakcie obserwacji i rozmów z nieprzypadkowymi osobami, na jaw wychodzą różne tajemnice i skrywane marzenia i animozje osób związanych z nagłym zaginięciem miejscowej dziennikarki śledczej. W redakcji Róża spotyka... Olka Szpona a na górskiej wycieczce mecenas Potomek-Chojarską...
Czy uda się dojść detektywowi do prawdy? Kto przyczynił się do pożaru willi? Kto zginął w pożarze? Czy znajdzie się poszukiwana dziennikarka?
Już kilka lat nie byłam w górach, chociaż ciągle mam w planach taki wypad, więc z wielką przyjemnością wędrowałam z bohaterami tej książki po znajomych miejscówkach i po tych wymyślonych przez autorkę. Realistyczne opisy dają odczucie jakby się tam było, tym bardziej, że pamiętam jeszcze te miejsca z moich pobytów.
Tym razem autorka powiększyła dodatkowo grono narratorów, bo co jakiś czas swoje co nieco wtrąca nie kto inny jak Śpiący Rycerz, czyli Giewont.
Wiem, że niektórym nie podobają się takie narracje, lecz mnie się to podoba, dobrze jest czasem przeczytać, co o nas myślą inni, nie tylko ludzie, ale zwierzęta a nawet natura.
Polecam całą serię, a skoro to koniec tej, to pozostaje czekać na części innych serii autorki.