Jessie Burton to autorka, m.in. bestsellerowej „Miniaturzystki”. Trzeba jednak zaznaczyć, że każda z jej powieści jest równie wyjątkowa i majestatyczna. Tym razem przyszło mi przeczytać kontynuację „Miniaturzystki”, czyli „Złoty dom”. Czy ta książka okazała się tak samo dobra, jak poprzednie dzieła Jessie Burton?
Amsterdam. Początek XVIII wieku. Thea Brandt wchodzi w dorosłość i postanawia w pełni korzystać z życia. W teatrze czeka na nią miłość życia. Mężczyzna, którego kocha pierwszym wielkim uczuciem. Gdy dziewczyna unosi się na skrzydłach miłości, w jej domu nie dzieje się najlepiej. Rodzina Brandtów powoli wyprzedaje majątek, by jakoś się utrzymać. W dodatku ojciec Thei - Otto i jej ciotka - Nella wiecznie się kłócą.
Nella za wszelką cenę chce ocalić rodzinę i zachować pozory zamożności. Postanawia znaleźć dla Thei męża, który zapewni jej dostatek i bezpieczeństwo na przyszłość. Ekskluzywny bal w Amsterdamie zdaje się być idealnym momentem na wybranie odpowiedniego kandydata.
Tymczasem Thea odnajduje coraz to nowsze miniatury. Nella obawia się, że miniaturzystka na powrót zagości w ich życiu po raz kolejny zmieniając planowany bieg wydarzeń.
Jak już wspomniałam, każda z powieści Jessie Burton jest majestatyczna. Każda z nich w piękny sposób opowiada równie piękne historie. I tutaj tak jest. „Złoty dom” to opowieść wielowymiarowa. Opowieść o miłości, jej zawodach i rozczarowaniach. O ambicji i realizacji zamierzonych celów, pomimo panujących zasad. To historia dopracowana w najdrobniejszych elementach niczym dzieła miniaturzystki. Tutaj każdy detal ma znaczenie i zgrabnie układa całą fabułę. Właśnie to jest cechą charakterystyczną twórczości Jessie Burton. To uwydatnienie szczegółów.
Do tego sposób pisania autorki jest przepiękny. Przez tę, jak i inne jej powieści, dosłownie płynie się, jak na wielkim galeonie. Przyznaję, że nie jest łatwo się wdrożyć i początek może być odbierany trochę nudnie, jednak to tylko wstępne złudzenie. Z każdą kolejną stroną, z każdym kolejnym fragmentem historia wciąga coraz bardziej nie pozostawiając czytelnikowi innego wyjścia, jak zagłębić się w pełni w lekturę.
Co do samej fabuły jest to piękna, choć momentami smutna historia głównie o miłości. O miłości oszukanej, zdradzonej, a jednocześnie tej pierwszej, niewinnej, choć naiwnej. To też opowieść o poszukiwaniu swojej drogi, rozwiązań i podejmowaniu ważnych decyzji w czasach, w których zasady są z góry przesądzone. Do tego wszystkiego tajemnicza miniaturzystka, która bardzo przypomina mi Lady Whistledown z Bridgertonów. Nie można również zapomnieć o niesamowitym klimacie XVIII-wiecznego Amsterdamu.
Podsumowując „Złoty dom” Jessie Burton to kolejna udana powieść autorki. Książka obowiązkowa dla fanów „Miniaturzystki”, choć w zasadzie można ją przeczytać bez znajomości fabuły poprzedniczki. Polecam ten tytuł wszystkim miłośnikom pięknych, niebanalnych, wielowymiarowych historii. Moim zdaniem jest to też idealna powieść na jesienne wieczory.
Współpraca recenzencka z Wydawnictwem Literackim